News: Andrzej Fonfara: Czas zrobić show przy Ł3

Andrzej Fonfara: Czas zrobić show przy Ł3

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

11.05.2015 14:00

(akt. 08.12.2018 00:09)

- To był rok 2000, może 2001, mogłem trafić na testy do juniorów Legii. W klubie był wtedy Kowalewski, przyszedł też młody Boruc. Tata miał znajomości na Gwardii, na Legii, a ja miałem predyspozycje fizyczne i charakter. Postawiłem jednak na boks, czułem, że w nim mogę się spełnić. To był chyba dobry wybór - opowiada w rozmowie z "Polską the Times" Andrzej Fonfara.

Miłość do futbolu jednak została, a szczególnie miłość do Legii. Skąd tak silne uczucie?


- Z domu. Mój starszy brat od zawsze kibicował Legii. Jako trzynastolatek przyjechałem do Warszawy i właściwie z miejsca zacząłem chodzić na Łazienkowską. Nawet nie pamiętam, na ilu byłem meczach, ale było tego sporo. Pamiętam na przykład zadymę, kiedy graliśmy z Widzewem. Za to nigdy nie pojechałem na wyjazd. Niektórzy kibice wypominają mi to do dziś!


Za oceanem nie brakuje Panu europejskiej piłki?


- Brakuje, ale soccer w Ameryce staje się coraz popularniejszy. W Chicago widziałem na żywo mecze Polaków: Tomka Frankowskiego, Krzysztofa Króla. Raz nawet pojechałem z polskimi kibicami na wyjazd do Columbus i... przemycałem na stadion race!


To chyba nie było rozsądne...


- Tam jest taka grupa kibiców, która nazywa się Husarze. Oni zaczęli przychodzić na moje walki, a ja zacząłem chodzić na mecze Chicago Fire. Zgadaliśmy się na ten wyjazd. No i trzeba było wnieść te race. Zawinąłem jedną w szalik, zarzuciłem na szyję. Policja ostro nas kontrolowała, grozili, że jak coś znajdą, to zostaniemy w mieście na "dołku". Ale skoro wszystko miałem już na sobie, to trzeba było iść do przodu.


Od kilku lat przyjaźni się Pan z Arturem Borucem. Rok temu Artur stał nawet w Pana narożniku, kiedy bił się Pan o mistrzowski pas ze Stevensonem.


- Poznaliśmy się przez naszego wspólnego znajomego Irka Wyszyńskiego, który jest fryzjerem moim i Artka. To było pięć lat temu, Polska grała w Chicago z USA. Później razem pojechaliśmy na wakacje do Los Angeles. Od słowa do słowa nasza znajomość rozwinęła się w przyjaźń.


Kumpluje się Pan także z legionistami: Markiem Saganowskim, Michałem Żyrą. Dlaczego ciągnie Pana do piłkarzy?


0 Saganowskiego oglądałem kiedyś w telewizji, a niedługo będę mógł bronić jego strzały! Wezmę udział w treningu Legii, a Marek sprawdzi moje umiejętności. Później ja zabiorę go na ring. Ludzie, przecież dzięki boksowi mogę spełniać marzenia! A Żyrko biegał po Narodowym z moim pasem po tym, jak zdobył Puchar Polski. Z rozwalonym nosem wyglądał jak prawdziwy bokser. Piłkarze to fajne chłopaki, lubimy się i wspieramy.


Głośno o tym, że niedługo może się Pan bić na Legii.


- Ten pomysł podchwycił kiedyś Artur. Zadeklarował, że pomoże w organizacji gali, zainteresował się tym także prezes Leśnodorski. W sobotę na meczu z Lechem dałem mu nawet numery do promotorów. Myślę, że gdyby się udało, to na trybunach zasiadłoby co najmniej 20 tys. kibiców! W USA biłem się już na baseballowym White Sox Stadium i na kortach tenisowych StubHub Center. Teraz czas, aby show zrobić na Ł3!


Zapis całej rozmowy z Andrzejem Fonfarą można przeczytać w "Polsce the Times".

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.