News: Bartosz Bereszyński: Gol w meczu z Lechem to coś niesamowitego

Bartosz Bereszyński: Gol w meczu z Lechem to coś niesamowitego

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

17.03.2015 18:58

(akt. 08.12.2018 02:10)

- Poprzednim rok mam już za sobą, staram się o nim zapomnieć i przestać o tym myśleć. Nie był dla mnie najlepszy, pod wieloma względami. Było sporo kontuzji i wydarzeń, których nie będę miło wspominał. Z boku teraz można odnieść wrażenie, jakbym miał głód piłki, ale to jest mój styl gry, tylko trochę zapomniany. Zawsze lubiłem dużo biegać, być aktywnym na boisku. Tylko potrzebowałem do tego minut na boisku, z meczu na mecz będzie lepiej. To wszystko będzie z pożytkiem dla drużyny - mówi przed meczem z Lechem Bartosz Bereszyński, dla którego spotkania z Lechem są wyjątkowe.

Minęły dwa dni od meczu z Wisłą. Jak go oceniasz gdy emocje opadły?


- Tak jak powiedziałem po meczu – Wisła stworzyła półtorej sytuacji, z czego w jednej wybroniłem piłkę na linii. Z przebiegu meczu z Wisłą rzeczywiście ta moja interwencja była istotna. Gdyby rywale zdobyli bramkę na 3:1, to ciężko by się nam było podnieść. Tak możemy się cieszyć z jednego punktu i dopisać go sobie w tabeli. Ale wracając do pytania, to Wisła z połowy sytuacji zdobyła dwie bramki. Takie rzeczy nie mogą mieć miejsca. Byłem zamieszany w gola na 2:1, przegrałem pojedynek z Sarkim i od tego się wszystko zaczęło. Każdy z nas popełniał mniejsze lub większe błędy i takie rzeczy trzeba wyeliminować.


Przed nami mecz z Lechem, dla ciebie to wciąż mecz wyjątkowy.


- Myślę, że dla każdego z piłkarzy Legii to mecz wyjątkowy. Zagrają ze sobą dwie najlepsze drużyny w kraju. Dla mnie będzie to drugie spotkanie przy ul. Bułgarskiej i chyba nic mnie już nie zaskoczy, wszystko już było. Będą krzyczeć na nas z trybun, na mnie pewnie trochę więcej. Nie mam z tym problemu, cieszę się, że będzie pełny stadion. Nasi kibice tez pojadą do Wielkopolski, z pewnością będzie ich słychać. Będziemy więc czuć ich wsparcie, co jest dla nas bardzo ważne. Zapowiada się dobre widowisko.


Przy Łazienkowskiej udało ci się ostatnio uciszyć kibiców Lecha strzelając pięknego gola, z ostrego kąta, posyłając piłkę nad bramkarzem.


- Nie myślę w takich kategoriach, że uciszyłem kibiców z Poznania. Przede wszystkim chciałem dać radość naszym kibicom. Kiedy zdobyłem bramkę, to nie myślałem o tym, że dopiekłem Lechowi, po prostu cieszyłem się, że strzeliłem gola dla Legii. Pierwszą w Warszawie. Myślę, że na Bułgarskiej każdy polski zawodnik chciałby zdobyć bramkę, ja chyba też (śmiech). Nie ma co ukrywać, że mecz przeciwko Lechowi z golem na koncie to coś niesamowitego.


To będzie dla was jeden z kluczowych meczów w tym sezonie czy kolejny, w którym trzeba zdobyć punkty?


- Daleki jestem od tego, że mecze w rundzie zasadniczej decydują o mistrzostwie. Jest podział punktów. I jeśli wygramy z Lechem, a przegramy z zespołem będącym niżej w tabeli, to te zwycięstwo w Poznaniu nie będzie miało większego znaczenia. Musimy wygrywać każde kolejne spotkanie. W przekroju całego sezonu, to nie mecze z Lechem czy Wisłą dają mistrzostwo Polski, ale właśnie spotkania z drużynami, które mają troszeczkę inne cele.


Dla Lecha to być może najważniejszy mecz sezonu, dla was kolejny ważny, pod napięciem. Zgodzisz się z tym?


- Odkąd jestem w Legii nie grałem jeszcze meczu bez napięcia. Tu jest Legia i ciągła chęć zwycięstwa. Wszyscy oczekują od nas wygranych, remis jest traktowany jak porażka. Grając w takim klubie, z takimi ambicjami, każdy mecz, z każdym rywalem, jest spotkaniem z towarzyszącą presją.


A Ty się cieszysz, ze trzeba jechać do Poznania czy raczej myślisz o rany, znów ten Poznań?


- Cieszę się. Wielu piłkarzy marzy by zagrać przed 10-tysięczną publicznością. My będziemy mogli zagrać przed 40-tysiącami fanów. To są marzenia. W polskiej piłce nie można zagrać meczu na fajniejszym stadionie niż w Warszawie i w Poznaniu właśnie. Jest jeszcze opcja z finałem Pucharu Polski na stadionie Narodowym – to również marzenie.


Pogadasz sobie z kimś z Bułgarskiej przed meczem?


- Mam stały kontakt z kolegami – najlepszy z Marcinem Kamińskim, z którym znam się bardzo długo, razem jeździliśmy na mecze reprezentacji młodzieżowej. Nie musi być więc meczu z Lechem bym z kilkoma osobami sobie pogadał, robimy to w miarę często.


A z kim walczycie o mistrzostwo? Każdy mówi o Lechu, ale druga jest Jagiellonia.


- To prawda, ale uważam, ze to Legia i Lech liczą się w walce o tytuł mistrzowski. Szanuję takie zespoły jak Jagiellonia, nie lekceważę ich, będą się bić o europejskie puchary, ale kwestia mistrzostwa rozstrzygnie się między Legią i Lechem.


A w czym Legia jest dziś lepsza od Lecha?


- Jesteśmy lepsi o sześć punktów, wygraliśmy dwa mecze więcej. Na to składa się gra w defensywie, skuteczność.


A jak jest z tym podziałem punktów? To jest dla Legii korzystne czy nie?


- Z jednej strony jest korzystne dla klubów, mających długą ławkę rezerwowych czyli m.in. dla Legii. Grając na trzech frontach trenerzy mogli rotować składem. Ale z drugiej strony mamy obecnie pięć punktów przewagi nad Jagiellonią, a po podziale zostaną tylko trzy – a to nie jest akurat korzystne. My cieszymy się, że jest więcej meczów na wyższym poziomie. Trzy razy gramy z Lechem, Śląskiem czy Wisłą – to jest fajna sprawa i dla piłkarzy i dla kibiców. Nie jest tak, że jesteśmy źli, że każą nam grać – to jest nasz zawód. Cieszę się, że meczów jest więcej, a czy podział punktów jest dobry? Tu już bym polemizował.


Wygrywasz obecnie rywalizację z Łukaszem Broziem?


- Gram, wiec wygrywam. Ale nie możemy patrzeć na to w ten sposób, że ja gram, to Łukasz się nie liczy. Gdy byłem kontuzjowany robił świetną robotę, trzeba o tym pamiętać i to cenić. Jest zdrowa rywalizacja i na dziś gram ja. A kto będzie występował do końca sezonu zleży teraz ode mnie, od tego jak będę się spisywał. Jeśli nie dam trenerowi powodu do zmiany, to powinno być dobrze.

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.