Bartosz Kapustka

Bartosz Kapustka: Nowa umowa? Rozmowy trwają

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: meczyki.pl

11.01.2023 06:00

(akt. 10.01.2023 20:02)

Bartosz Kapustka udzielił wywiadu serwisowi meczyki.pl. Środkowy pomocnik Legii mówił m.in. o kontrakcie, Arturze Jędrzejczyku, Josue, Koście Runjaiciu, pozycji na boisku i rundzie jesiennej.

– Czy jestem blisko pozostania w Legii (w czerwcu wygasa mu obecna umowa – red.)? Rozmowy trwają, agent jest w ich trakcie. Moje dyskusje z Jackiem Zielińskim są raczej codzienne, nie stricte o kontrakcie – od tego jest mój menedżer, który się tym zajmuje. Wiem, że jest w kontakcie z dyrektorem sportowym, więc zostawiam to im.

– Cieszę się, że jestem w takim klubie, który wiele znaczy, ludzie nim żyją, co widać zwłaszcza podczas meczów w Warszawie. Myślę, że mamy najwyższą frekwencję w lidze, najlepszą atmosferę. Mimo że początek obecnego sezonu – tym bardziej po poprzednich rozgrywkach – nie był łatwy, nie wszystko wyglądało super, to dało się odczuć, że kibice bardzo mocno w nas wierzą i dają nam kredyt zaufania.

– "Jędza" (Artur Jędrzejczyk – red.) jest strasznym brutalem (uśmiech). Jak piłka znajduje się w powietrzu i masz go na plecach, to jest bardzo ciężko, bo potrafi włożyć rękę przed ciebie, zagrać ostrzej. Rywalizacja przeciwko niemu, na stronie, to wyzwanie – doświadczyłem tego, jak występowałem jeszcze w Cracovii. To zawodnik, który nie przebiera w środkach, ale jest przede wszystkim skuteczny. W meczu otwarcia na Euro 2016 grał po lewej stronie defensywy, ja na lewej pomocy. Ani ja nie byłem wówczas typowym lewym pomocnikiem, ani on typowym lewym obrońcą, a udało nam się wystąpić razem na wielkiej imprezie, tak że super.

– Oczywiście, że Josue da się lubić. Ma własne zdanie, na treningach nie raz były jakieś tarcia, lecz to normalna sprawa. To piłkarz, z którym uwielbiam być w drużynie, szczególnie w grze kombinacyjnej. Na małej przestrzeni można z nim naprawdę fajnie pograć i mieć z tego ogromną radość. Docieraliśmy się na boisku. On przyszedł do Legii tak naprawdę wtedy, gdy doznałem kontuzji. Potem wróciłem, ale zajęło mi trochę czasu, by dojść do lepszej dyspozycji. Na początku graliśmy ze sobą jako dwie "ósemki", później – przy zmianie ustawienia – stał się "dziesiątką". Teraz uwielbiam mieć go na murawie przed sobą, rozumiemy się coraz lepiej. Myślę, że druga runda będzie dla nas fajna.

– Za trenera Michniewicza mieliśmy ustawienie z dwoma "dziesiątkami" – mną i Luquinhasem. Czułem się tam super, dobrze odnalazłem się na tej pozycji, była to dla mnie nowość, bo tak wysoko jeszcze nie grałem. Obecnie jestem tak naprawdę defensywnym pomocnikiem, bo teraz występujemy bardziej na dwie "szóstki", a Josue jest "dziesiątką" przede mną i Bartkiem Sliszem. Zadań defensywnych jest zatem trochę więcej.

– Czy mistrzostwo jest osiągalne? Myślę, że tak, nie takie rzeczy działy się w piłce, aczkolwiek Raków to główny kandydat, co trzeba sobie jasno powiedzieć. Częstochowianie zagrali rewelacyjną pierwszą rundę. Sądzę, że gdyby nie była ona aż tak dobra, to nikt by nie mówił o tym, że Legia jest na 2. miejscu i ma małe szanse. Jeżeli byłaby to strata np. 3-4 punktów, to pewnie jeszcze więcej ludzi stawiałoby na nas jako faworyta, lecz przewaga lidera jest nieco większa. Uważam, że to bardziej Raków zagrał ponad stan i oczekiwania, niż my zaprezentowaliśmy się gorzej. Mamy mniej więcej tyle "oczek", ile po pierwszej rundzie w sezonie mistrzowskim za trenera Michniewicza. Zespół z Częstochowy wywindował średnią na wyższy poziom.

– Myślę, że Kosta Runjaić bardzo mi pomógł w powrocie po kontuzji. Już po pierwszym sparingu podczas letniego okresu przygotowawczego czułem, że mocno we mnie wierzy. Rozmawialiśmy jeszcze zanim przyszedł do klubu i wiedziałem, że na mnie liczy. Dał mi czas na to, żebym zaadaptował się do tego, aby znów być wartościowym zawodnikiem na boisku. Nie ukrywam, że na początku tego sezonu nie czułem się w 100 procentach na siłach, głównie fizycznie, bo kolano cały czas mi doskwierało. W tamtym momencie nie byłem jeszcze w stanie zagrać 90 minut, pierwsze spotkania kończyłem dość wcześnie.

– Czy jesienią prezentowałem się słabo? Sądzę, że wystąpiłem na pewno na niższym poziomie niż w pierwszym sezonie przy Łazienkowskiej. Aczkolwiek uważam, iż najlepsze dopiero przede mną, bo te dwa sezony okazały się powrotami po kontuzjach. W Leicester nie zagrałem pół oficjalnego meczu po wyleczeniu urazu i gdy przeniosłem się do Warszawy, to łapałem rytm, musiałem wywalczyć miejsce w składzie. Początek nie był taki, że od razu wskoczyłem na najwyższe obroty. Teraz, po dłuższej kontuzji, stało się tak samo i dopiero pod koniec jesieni czułem, że znowu potrafię prosto kopnąć piłkę (śmiech). Z wielkim optymizmem patrzę na drugą rundę, ale podsumowując minioną, to zagrałem poniżej swoich oczekiwań.

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.