Bogusław Leśnodorski: Legia wygra. Nie ma innego wyjścia
26.08.2020 10:15
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
- W sierpniu 2013 roku, w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów graliśmy z norweskim Molde, który prowadził Ole Gunnar Solskjaer, dziś menedżer Manchesteru United. Wyeliminowaliśmy ich, potem odpadliśmy ze Steauą i w grupie Ligi Europy przegraliśmy pięć z sześciu meczów. Uznaliśmy w klubie, że czas na zmiany, że – aby Legia zrobiła postęp i nie była wyłącznie królem własnego podwórka – musi mieć nowego szkoleniowca. Chcieliśmy się uczyć i iść do przodu. Zrobiliśmy „podchody” do Solskjaera, ale on już był dogadany z Cardiff i powiedział: „Słuchajcie, ja to nie, ale jest tu w Norwegii fajny trener, nazywa się Henning Berg, więc może on?” Nim go zatrudniliśmy zrobiliśmy dokładny wywiad środowiskowy – sprawdziły się wszystkie opinie, które o nim usłyszeliśmy.
- Przeszłość pokazała, że w Legii łatwiej dogadać się z ludźmi z północy i ze wschodu niż z południowcami. Berg miał fantastyczny pierwszy rok. Bez kłopotów obronił przewagę w lidze. Potem zajęliśmy pierwsze miejsce w grupie Ligi Europy, co chyba nigdy wcześniej, ani później, nie zdarzyło się polskiemu klubowi. Nie było przypadku, wygraliśmy pięć z sześciu meczów. Łączenie występów w pucharach i granie co trzy dni to zupełnie inna dyscyplina niż jedno w tygodniu spotkanie ekstraklasy. Szkoda, że nie obroniliśmy tytułu i w 2015 roku ligę wygrał Lech. Skończyła się chemia między trenerem, a zespołem. Po ponad półtora roku znowu chcieliśmy więcej, uznaliśmy że od Henninga nauczyliśmy się właściwie wszystkiego, więc w październiku 2015 roku zastąpił go Stanisław Czerczesow. Do dziś żałuję porażki z Lechem u siebie, która przesądziła o utracie tytułu. Parę dni wcześniej pokonaliśmy go w finale Pucharu Polski i chyba to nas uśpiło.
- Berg przeżył Celtik. Reakcja Henninga była wręcz mistrzowska. Górę wzięła kultura człowieka północy. Cała drużyna się podniosła po walkowerze w Szkocji – wyeliminować Aktobe nie było prostą sprawą. Trzeba było jechać gdzieś na koniec świata i wygrać w Kazachstanie. Natomiast kara była sprawiedliwa. Ale cena, którą zapłaciliśmy za niedopatrzenie proceduralne była ogromna. W tamtym momencie robiliśmy w klubie porządki, bardzo szybko chcieliśmy przeskoczyć kilka etapów w rozwoju Legii, byliśmy agresywni na postęp w rozwoju i źle się to skończyło. Cena była ekstremalna. Musieliśmy czekać kolejne dwa lata, by trafić do Champions League. Ale wiele robiliśmy świadomie, mieliśmy swoje pięć minut, nie chcieliśmy planować, co będzie za dziesięć lat. Liczyło się tu i teraz.
Zapis całej rozmowy z Bogusławem Leśnodorskim można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.