Carlitos: Dopłaciłem do transferu, Legia to mój dom
11.09.2022 13:13
– Z jednej strony decyzja o powrocie była łatwa, a z drugiej bardzo trudna. Zawsze miałem ten klub z tyłu głowy, miałem plan, żeby tu wrócić. Zawsze gdy Legia była w potrzebie, byłem w kontakcie z prezesem Mioduskim. Kiedy w poprzednim sezonie Legia miała fatalną serię i cierpiała, to ja cierpiałem razem z nią. Wtedy jednak nic nie mogłem zrobić, bo nie byłem jej piłkarzem. I jeszcze coś: nie chciałem tu wracać na gotowe, gdy wszystko szło dobrze. Byłem gotowy zaakceptować ofertę Legii kiedy się jej nie układało, kiedy trzeba pomóc. Wolałem przyjść w trudnej sytuacji, a nie na gotowe.
– Transfer był bardzo trudny do przeprowadzenia, z kilku powodów. Po pierwsze, miałem w Panathinaikosie bardzo wysoki kontrakt, obowiązujący jeszcze przez rok. Panathinaikos otrzymał dużo ofert za mnie, niektóre bardzo wysokie. Na początku wszystkie były jednak odrzucane. Grecy powiedzieli "nie" 6-7 klubom jeśli chodzi o mnie. Bardzo długo nie chcieli mnie sprzedać. To sprawiało, że trudno było znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby mi przyjść do Legii. Na szczęście w końcu się udało. Nie ukrywam, że sam odegrałem w tym sporą rolę, naciskając na zgodę, aby zmienić klub. I jestem wdzięczny Panathinaikosowi, że ostatecznie mnie zrozumiał i zgodził się na transfer. Czy to prawda, że dołożyłem 150 tysięcy euro, aby sprawa została "domknięta"? Tak, potwierdzam. W pewnym momencie sprawy stanęły w miejscu, ale na szczęście wspólnym wysiłkiem udało się je doprowadzić do końca.
– Moje relacje z Josue są bardzo dobre. A że mamy silne charaktery? To w niczym nie przeszkadza. To, że ktoś ma mocny charakter, nie znaczy, że nie jest zdolny, aby pracować dla zespołu. Jest wręcz przeciwnie. Zatem jeszcze raz: z Josue mamy bardzo dobre relacje i będziemy to wykorzystywać dla dobra zespołu.
– Nie mam żadnego problemu z "Vuko". I nigdy go nie miałem. On mi nic nie zrobił, a ja nie zrobiłem nic jemu. (…) Czy wyjaśnił mi wtedy, dlaczego nie grałem? Nie. Był trenerem, podejmował decyzje, nie musiał się nikomu z tego tłumaczyć. To było jego prawo. Natomiast nie ukrywam, że byłem trochę zdziwiony, że w decydujących momentach walki o puchary, gdy potrzebowaliśmy w zasadzie jednego gola, nie dostałem szansy gry. A jeszcze dzień przed decydującym meczem zdobyłem wiele bramek na treningu. Zresztą, ci którzy mnie znają, wiedzą, że nie potrzebuję dużo okazji, aby strzelić gola. Zatem tak, wtedy się zdziwiłem trochę, bo jednak można było odnieść wrażenie jakby indywidualne pomysły trenera były w tamtym momencie ponad dobrem klubu, dobrem rodziny o nazwie Legia. Drużyny, która była blisko fazy grupowej. Ale to tylko to, nic innego między nami się nie działo. On wolał inny typ napastnika.
– Mam jasne cele z Legią i chcę je osiągnąć. Tak jak mówiłem, czuję się tu jak w domu. A co to za cele? Wygrywać wszystko, co się da. W Legii nie da się funkcjonować na pół gwizdka. Trzeba się bić o mistrzostwo Polski, Puchar Polski i o powrót do Europy.
– Trochę medytuję, może nie dużo, ale tyle, aby być jak najlepiej przygotowanym mentalnie. I do piłki, i do życia. I faktycznie: fizycznie czuję się bardzo dobrze. Tak jakbym miał 25 lat. Przede mną jeszcze dużo grania.
Całą rozmowę można przeczytać w serwisie sportowefakty.wp.pl.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.