Domyślne zdjęcie Legia.Net

Czas podsumowań: obrońcy

Michał Madanowicz

Źródło: Legia.Net

03.06.2011 13:10

(akt. 04.01.2019 10:05)

<p>Koniec sezonu to jak co roku czas podsumowań. Póki jeszcze emocje nie opadły, serwis Legia.Net postanowił przyjrzeć się dokonaniom poszczególnych piłkarzy Legii w minionych rozgrywkach i rzetelnie ocenić ich wkład w grę drużyny. W celu zachowania odpowiedniej przejrzystości, podjęliśmy się  wystawiania cenzurek zawodnikom wewnątrz danej formacji. Wczoraj pod lupę wzięliśmy bramkarzy, dzisiaj przyszedł czas na obrońców. Serdecznie zapraszamy do prowadzenia dyskusji w komentarzach!</p>

Inaki Astiz:

Hiszpan, który jeszcze nie tak dawno był ostoją legijnej defensywy, zdecydowanie obniżył w tym sezonie loty. Inaki zaliczył bardzo słaby początek rundy wiosennej, kiedy to wydawał się być cieniem samego siebie. Wzrost formy przychodził stopniowo wraz z powrotem Dicksona Choto, lecz mimo to dyspozycja była wciąż daleka od optymalnej. Bask zmagał się przez cały sezon z mniejszymi lub większymi urazami, a kontuzja żeber odniesiona w finale Pucharu Polski wyeliminowała go z gry już do końca sezonu. Dobre występy Astiza można niestety policzyć na palcach jednej ręki, miejmy nadzieję, że ten regres nie potrwa długo.

Dickson Choto:

Z jednej strony popularny „Dixi”, kiedy już pojawiał się na murawie, przeważnie nie zawodził, z drugiej natomiast dużym cieniem na ocenę jego występów kładą się częste problemy zdrowotne. W pierwszej połowie rundy jesiennej obrońca z Zimbabwe nabawił się kontuzji ścięgna Achillesa, skazując się tym samym na blisko pół roczny rozbrat z piłką. Powrócił na ligowe boiska w kwietniu, jednak już miesiąc później (znowu w meczu przeciwko Lechowi Poznań) naderwał mięsień dwugłowy w prawej nodze. Choto w tym sezonie miał lepsze i gorsze momenty, ale nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu.

Artur Jędrzejczyk:

Po strzeleniu trzech bramek Arsenalowi wydawało się, że mamy pewnego kandydata do gry w pierwszej jedenastce. Dzisiaj po zakończeniu rozgrywek ligowych o wyczynie chłopaka z Dębicy mało kto pamięta. Artur w pierwszym składzie wybiegał głównie na początku sezonu, kiedy to gra obronna warszawskiej drużyny wołała o pomstę do nieba, zaś każda piłka dogrywana w pole karne legionistów przyprawiała stołecznych kibiców o palpitację serca. W rundzie wiosennej, na boisku spędził zaledwie 216 minut, choć warto dodać, że w tym czasie Legia nie straciła żadnej bramki.

Dejan Kelhar:

Przyszedł do Legii w przerwie zimowej na zasadzie wolnego transferu. Jego zadaniem miało być wzmocnienie środka pola w związku z absencją Dicksona Choto. Zagrał łącznie tylko w 3 spotkaniach, w każdym z nich popełniając rażące błędy i obciążając swoje konto kilkoma golami. Wpływ na taki stan rzeczy mógł mieć nieprzepracowany w pełni okres przygotowawczy, czym zresztą tłumaczył jego kiepską dyspozycję trener Maciej Skorża. Oczekiwania wobec Słoweńca były duże, niestety jak na razie nie zostały spełnione. Z wydawaniem wyroków poczekajmy jednak do przyszłego sezonu, wszakże cierpliwość jest cnotą, o czym świadczą chociażby przykłady Manu czy Cabrala.

Tomasz Kiełbowicz:

„Kiełbik” swoją postawą w rundzie jesiennej zapracował na miano legijnego Ryana Giggsa. Czas zdaje się nie mieć na niego żadnego wpływu, a siedem asyst odnotowanych przez niego w pierwszej połowie sezonu zdaje się to tylko potwierdzać. Nasz lewy obrońca nie będzie z pewnością dobrze wspominał okresu przygotowawczego, podczas którego nabawił się urazu wykluczającego go z gry na ponad półtora miesiąca. Powrót na stałe do pierwszej jedenastki uniemożliwiła mu nie tylko kontuzja, ale też przebudzenie się na wiosnę Jakuba Wawrzyniaka.

Srda Kneżević:

Obok Kelhara największy niewypał transferowy w formacji defensywnej. Przychodząc do Legii z Partizana kreowany był na nową gwiazdę ligowych boisk w Polsce, imponujące CV nie szło jednak w parze z umiejętnościami. O ile na początku rozgrywek można było Serba rozgrzeszać, ponieważ zawodzili wszyscy i drużyna była na etapie budowy, tak wraz z zakończeniem sezonu skończyła się także taryfa ulgowa dla Srdy. Wystąpił on w zaledwie 5 spotkaniach i dodajmy, że w żadnym z nich nie pokazał nic co kwalifikowało by go do gry w klasie rozgrywkowej wyższej niż okręgowa (z całym szacunkiem dla piłkarzy z „okręgówki”). 

Marcin Komorowski:

Wydaje się to małym zaskoczeniem, ale to właśnie „prezydent” może się w sezonie 2010/2011 poszczycić największą ilością rozegranych w zespole minut. Choć „Komor” jest nominalnie lewym obrońcą, przez Macieja Skorżę z konieczności wystawiany był na środku defensywy i to właśnie na tej pozycji grał najczęściej. Komorowski w nowej roli radził sobie nie najgorzej, ale i tak w przerwie zimowej postanowiono sprowadzić środkowego obrońcę, który mógłby być partnerem dla Inakiego Astiza. Wszystko wskazywało na to, że Marcin wiosną spotkania będzie oglądał częściej z perspektywy ławki, niż boiska. Na powrót do składu czekał tylko jeden mecz, po mało udanym występie Kelhara w inaugurującym rundę spotkaniu z Cracovią wskoczył z powrotem do podstawowej jedenastki. Był to jak na razie chyba najlepszy sezon „prezydenta” w barwach warszawskiej drużyny.

Jakub Rzeźniczak:

Zdecydowanie jeden z najpewniejszych punktów drużyny. „Rzeźnik” rozwinął się piłkarsko i wzmocnił fizycznie. Prawy obrońca Legii prezentował równą i co ważne, wysoką formę przez cały sezon stając się bezkonkurencyjnym na swojej pozycji. Widać po nim, że lepiej czuje się w destrukcji, niż kiedy musi podłączać się do gry ofensywnej, lecz powściągliwość w tym elemencie wynika także z zaleceń taktycznych.

Jakub Wawrzyniak:

Jeszcze nie tak dawno przyszłość „Rumianego” na Łazienkowskiej była bardzo mglista, wręcz niewyraźna jak postacie z reklamy znanego środka farmaceutycznego. Po bardzo słabej jesieni, klub dał piłkarzowi do zrozumienia, że nie zamierza przedłużać kończącego się wraz z sezonem kontraktu, jeśli jego gra nie ulegnie znaczącej poprawie. Kuba bardzo ciężko pracował w okresie przygotowawczym, co przyniosło spodziewany efekt. Runda wiosenna to całkowita metamorfoza naszego lewego obrońcy, której chyba najlepszym możliwym podsumowaniem jest powołanie do reprezentacji Polski na zbliżające się spotkania z Francją i Argentyną.

 

BILANS OBROŃCÓW

(LIGA: ILOŚĆ MECZÓW/ROZPOCZYNANE W PODSTAWOWEJ JEDENASTCE/STRZELONE GOLE + PUCHAR: ILOŚĆ MECZÓW/ ROZPOCZYNANE W PODSTAWOWEJ JEDENASTCE/STRZELONE GOLE)

Marcin Komorowski – 24/23/1 + 5/4/1 = 29/27/2

Jakub Rzeźniczak – 22/22/1 + 6/6/0 = 28/28/1

Jakub Wawrzyniak – 20/18/2 + 5/5/0 = 25/23/2

Inaki Astiz – 17/17/0 + 6/6/0 = 23/23/0

Tomasz Kiełbowicz – 14/13/1 + 1/1/0 = 15/14/1

Dickson Choto – 11/11/0 + 4/4/0 = 15/15/0

Artur Jędrzejczyk – 14/9/0 + 1/0/0 = 15/9/0

Srda Kneżević – 4/3/0 + 1/1/0 = 5/4/0

Dejan Kelhar – 2/2/0 + 1/1/0 = 3/3/0

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.