Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Czuliśmy wsparcie kibiców

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

13.03.2021 22:51

(akt. 14.03.2021 01:25)

- Dobre humory, ale zostały one wystawione na duże nerwy. Zaczęło się bardzo dobrze,  tak, jak sobie planowaliśmy. chcieliśmy szybko strzelić gola, żeby mieć mecz pod kontrolą i zmusić przeciwnika do tego, żeby odważnie zaatakował, żeby stworzyło się nieco miejsca do grania. Tak się stało. Warta grała odważnie, pokazała się z bardzo dobrej strony, dzięki czemu było niezłe widowisko - mówił po meczu z Wartą Poznań trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz.

- Potem mecz się przez chwilę wyrównał. W tym momencie padła bramka. Niektórzy piłkarze zdobywają takie bramki raz na całe życie. Piłkarz Warty uderzył – myślę, że próbował dośrodkować. Padła piękna bramka, na którą szybko odpowiedzieliśmy. Było to bardzo dobre w naszym wykonaniu, po składnej akcji, którą trenowaliśmy. Wydawało się, że wszystko jest okej. W przerwie dokonaliśmy zmiany. Wcześniej planowaliśmy, że szansę dostanie Pekhart, wracający po kontuzji. Wszedł tuż po przerwie, nasz sposób gry się nie zmienił. Dalej szukaliśmy gry kombinacyjnej.

- Zdobyliśmy trzecią bramkę po długim rozgrywaniu piłki. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Szykowaliśmy zmianę Muciego, za jednego z środkowych pomocników. W tym czasie był rzut rożny, przypadkowa ręka, rzut karny. Zrobiło się nerwowo. Zrezygnowaliśmy ze zmiany. Zostawiliśmy skład, który grał od początku, poza dwoma zmianami. Graliśmy do końca, to nie było już wielkie widowisko. Nie stworzyliśmy zbyt wielu okazji. Żałuję sytuacji przy 3:1, gdzie wychodziliśmy z kontrą. Ruszył Paweł Wszołek, było kilka opcji do podania. To była akcja na zamknięcie meczu, na 4:1. Tak się nie stało, do końca było nerwowo. Ale takie mecze się zdarzają. Warta, do tego spotkania, zdobyła 13 punktów – podobnie jak my. To nie był przypadkowy zespół. Wręcz przeciwnie – widać duży postęp w grze drużyny, wspaniałą pracę trenera Tworka, któremu gratuluję tytułu trenera miesiąca. Cieszymy się z trzech punktów, ale mamy świadomość, że jest wiele rzeczy, które nie funkcjonowały na najwyższym poziomie.

- Cały czas żyjemy meczem z Wartą. Z tylu głowy zaczynamy myśleć o spotkaniu w Lubinie. Mamy dużo czasu. Mecz jest dopiero w niedzielę. Będziemy zakładać różne warianty, opcji jest kilka. Zakładaliśmy, ze w którymś momencie Mladen wypadnie z gry. Nie jest to dla nas duże zaskoczenie, że trzeba będzie poszukać kogoś za niego. Mamy typy, sposób na załatanie tego ubytku.

Koncentracja

- Dlaczego nie możemy być skoncentrowani do końca? Koncentracja była. Przy stanie 3:1 nic wielkiego się nie działo. To my byliśmy zespołem, który był bliższy czwartej bramki niż Warta drugiej. Rzut rożny, takie sytuacje się zdarzają. Przypadkowa ręka, która wprowadziła sporo nerwowości. Było dużo czasu do końca, ok. 15 minut. Wtedy zrobiło się nerwowo. Do tego czasu wszystko było pod kontrolą. Kontrolowaliśmy mecz, byliśmy bliżsi strzelenia kolejnego gola. Niestety, nie uniknęliśmy rzutu rożnego. W jego następstwie, przypadkowa ręka, nie widziałem sytuacji, nie analizowałem jej. Ale jak sędzia podjął taką decyzję, to prawdopodobnie wszystko było okej.

- Obserwuję Wartę, sposób jej gry. Niewiele zabrakło, żeby kilka tygodni temu wygrała z Lechem Poznań. Potrafiła zwyciężyć Piasta Gliwice, z którym odpadliśmy z Pucharu Polski. To nie jest przypadkowa drużyna, zremisowała w Gdańsku. Gra się z nimi trudno. Każdy błąd, strata piłki, to najczęściej dłuższe podanie na dobrze biegającego Kuzimskiego, wsparcie prze pomocników. To zespół, który świetnie biega. Każdy błąd to od razu pojedynek biegowy. Jak się nie przygotujesz do tego, nie ustawisz się, to za chwilę może być sytuacja od połowy boiska, sam na sam. Tak strzelił gola w Gliwicach i w taki sposób wygrali mecz. Wiedzieliśmy, w jaki sposób gra Warta. Zdobyliśmy sześć punktów z tym zespołem, strzeliliśmy im sześć goli, oni nam dwa. Z tego się cieszymy. Oczywiście, mają pełną świadomość, my gramy o inne cele niż Warta. Gratulacje dla nich, a my mamy troszeczkę wniosków do wyciągnięcia.

- Czy nie chcę przesunąć Mladenovicia do ataku? Trudno odpowiedzieć poważnie na to pytanie.

- Luquinhas nie zagrał wielkiego meczu, to mogę ocenić na gorąco. Będę jeszcze szczegółowo analizował to spotkanie. Nie był tak widoczny, jak poprzednio. Nie zagrał we Wrocławiu i być może zabrakło nieco rytmu. Nie był tym, kim był wcześniej dla nas. W sobotę grało mu się trudno, ale też przeciwnik mądrze się do niego ustawiał. Było 2-3 zawodników w pobliżu Luquinhasa, jak dostawał piłkę. Jeśli jednego okiwał, to był kolejny piłkarz. Nawet nie trzeba było faulować Luqiego, egzamin zdawało podwajanie, potrajanie. Gdyby Luqi był w optymalnej dyspozycji jak we wcześniejszych meczach, to radziłby sobie w takich sytuacjach. Zdarza się, czasami piłkarz gra ciut słabsze spotkanie. Ale, na szczęście dla nas, wygraliśmy.

Stan murawy i rozmowa z arbitrem technicznym

- Boisko bardzo się poprawiło. Wiemy, jakie są warunki. Jeszcze w środę był śnieg w LTC. Zastanawialiśmy się, co będzie dalej. Boisko zdecydowanie się poprawiło. Oczywiście, jak pojawi się lepsza pogoda, to myślę, że w stu procentach dojdzie do siebie i będzie dla nas optymalne. Nie ukrywam, że z utęsknieniem czekamy na boiska – nie tylko u nas, ale i inne stadiony mają z tym problem. Dobre boisko to lepsze widowisko. Chcielibyśmy grać na dobrych murawach, ale nasza, w sobotnim meczu, była okej.  

- Co mówiłem do sędziego technicznego, po meczu? Ostatnio oglądałem Inter Mediolan, lubię oglądać ten zespół, bo gra w systemie 3-5-2. Inter grał z Atalantą Bergamo, od 70. minuty Antonio Conte, trener Interu, cały czas przebywał poza strefą, chodził aż pod szesnastkę, wracał, nikt nie zwracał mu uwagi. U nas, każde przekroczenie o metr-dwa za strefę… Od razu jest sugestia od sędziego technicznego: „Proszę wrócić”. Mówię, że z ciekawości przygotuję mu materiał, jak spotkamy się następnym razem, i pokażę. Oczywiście, przepisy są przepisy. Nie wolno opuszczać strefy, ale mówię mu, że we Włoszech podchodzi się do tego troszeczkę bardziej liberalnie. U nas to olbrzymie wykroczenie, jak trener na mecz, na dwa, strefę. Czasami emocje powodują, że tej strefy człowiek nie widzi.

- Chciałbym podziękować, w imieniu drużyny, za doping. Wprawdzie nie było kibiców na stadionie, ale czuliśmy ich wsparcie. Pierwszy raz, odkąd jestem w Legii, słyszałem doping kibiców. Chciałbym bardzo serdecznie podziękować za zaangażowanie, bo głos był słyszalny. Widziałem zdziwienie Mladenovicia na początku, jak szukał czy ten dźwięk jest z megafonów czy skąd. Był zdziwiony, pokazałem mu, że za stadionem jest doping. Dziękujemy, bardzo nam miło, że taki doping był.

Z jakiego meczu to zdjęcie?

Jose Kante, Arvydas Novikovas
1/22 Z jakiego meczu to zdjęcie?

Polecamy

Komentarze (81)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.