Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Liczy się tylko Bodo/Glimt, inne mecze nie istnieją

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.06.2021 07:30

(akt. 30.06.2021 17:19)

- Chcemy, aby każdy z nas, ze sztabu, z zawodników, dołożył od siebie pięć procent przed meczem z Bodo. Jeden zrzuci kilogram, inny bardziej zadba o dietę czy nawodnienie. Musimy zrobić totalne zanurzenie. Totalne zanurzenie w mecz z Bodo, myśleć tylko o nim. Inne na razie nie istnieją - mówi trener Czesław Michniewicz, podsumowując ostatnie zgrupowanie w Austrii.

- Zaczęliśmy obóz od tego, że zmieniono nam boisko. To, jakie nam zaproponowano, było bardzo dobre, lepiej się na nim czułem. Otoczenie tego obiektu bardzo mi się podobało, góry wokół robią swoje. To wszystko wyszło naprawdę fajnie, trenowało się z dużym zaangażowaniem. Dla mnie istotne jest to, że większość graczy odbyła sto procent sesji treningowych. Raz nie trenował Mateusz Wieteska, ale pozostali, ważni dla nas zawodnicy, ćwiczyli na każdych zajęciach. Oczywiście były wyjątki, jak Jasurbek Yaxhiboyev, który znów złapał uraz, czy Maik Nawrocki, który był dość osłabiony i wypadł nam z kadry. Oni ten czas będą musieli nadrobić, a tego czasu niestety za dużo nie mamy. Ale ogólnie było super.

Dzień przed końcem obozu urazów doznali Bartosz Kapustka i Joel Abu Hanna.

- Kapi będzie miał badania. Po meczu z Krasnodarem, wieczorem rozmawiałem z nim. Mówił, że czuje, że wszystko jest w porządku, ale trzeba to sprawdzić. Rozmawiałem też z Joelem i także powiedział, że jest OK, że jest dużo lepiej. Ale musimy to wszystko sprawdzić. Bo jeśli to się będzie odzywać, to musimy o tym wiedzieć. Nie chcemy w ostatniej chwili zmieniać wszystkiego, nad czym pracowaliśmy. Dlatego musimy mieć stuprocentową pewność, że obaj są zdrowi i wtedy wrócą do treningów. Andre Martins pod koniec obozu narzekał na mięśnie dwugłowe, był trochę zmęczony, ale wystarczył dzień by wszystko wróciło do normy. Po zawodnikach widać trudy treningów, nogi są zmęczone, dlatego ostatniego dnia zrobiliśmy trening bez piłek, był mocny trening biegowy. Hołownia ma zbite udo, zrobił się krwiak, ale to kwestia dwóch-trzech dni i będzie w pełni zdrowy. Kostorz delikatnie naciągnął pas mięśni pobocznych, odpocznie chwilkę i wróci do zajęć. 

Co udało się zrobić, a czego nie udało się zrobić, bo czasu na zgrupowaniu było mało. 

- To prawda, czasu było mało. Dobrze popracowaliśmy nad motoryką, trenowaliśmy na dużych intensywnościach, obserwowaliśmy, jak się zawodnicy do tego adaptują. Początek był trudny, zwłaszcza gdy były małe gry na dużej powierzchni. Wcześniej gdy dowodził Łukasz Bortnik, robiliśmy intensywne gry na małej powierzchni. Zbyszek Jastrzębski wyliczył, ile metrów boiska ma przypadać na jednego zawodnika i jak chłopcy zobaczyli, że mają grać czterech na czterech na połowie boiska, to byli nieco przerażeni. Ale z każdym dniem było pod tym względem coraz lepiej. Więcej pracowaliśmy nad motoryką, mniej nad taktyką. Zrobiliśmy to świadomie, na taktyce skupimy się po powrocie do naszego ośrodka treningowego – będziemy zgrywać formacje i uczyć pewnych nawyków nowych zawodników. Doszli do nas Szwed na obronę czy wahadło, oraz Portugalczyk do ofensywy, mówię na niego El Gordo, przypomina mi trochę Slumdoga. Josue to fajny, uśmiechnięty chłopak, musimy popracować nad jego motoryką. Ligę skończył podobnie jak my, ale potem nie trenował, jest gdzieś trzy tygodnie za nami. Ale będziemy go wprowadzać tak szybko, jak się da, już w spotkaniu z Lechią Gdańsk zagra kilka minut, nieco dłużej z Jagiellonią Białystok. Nie wykluczam też, że zabierzemy go do Bodo, bo to chłopak który na małej przestrzeni potrafi zrobić coś nieszablonowego. Sami widzieliście to w grach na treningach. Nawet nie mając sił na cały mecz, może nam pomóc w mniejszym wymiarze czasowym. Poza tym jest niski, dobrze trzyma się na nogach i  z pewnością będzie dobrze się czuł na tej sztucznej nawierzchni. 

Na treningach dało się zauważyć, że lewą nogą może wiązać krawaty, ale też, że nie lubi walczyć w obronie, w odbiorze. 

- Dlatego by wszystko dobrze funkcjonowało, potrzebne jest odpowiednie ustawienie. On nie będzie funkcjonował prawidłowo, gdy będziemy grać jednym defensywnym pomocnikiem a z przodu będzie trzech podobnych piłkarsko graczy – atakujących, ale bez odbioru. Lepiej powinien się czuć, gdy za plecami będzie miał Bartosza Slisza i Andre Martinsa. Ale wiedzieliśmy, że on taki jest, zależało nam bardziej na jego atutach ofensywnych. W grze do tyłu sobie radzimy, ale w grze do przodu nie zawsze tak jest. 

Josue ma też opinię charakterniaka, osoby z dużym temperamentem, nad którym czasem nie udaje się zapanować. Nie obawiacie się tego?

- Czytałem na Legia.Net ten akapit w jego sylwetce. Całość zostawiłem sobie na powrót do domu, bo tekst długi, w sam raz na podróż. Jeśli ten problem pojawił się w jednym, drugim czy trzeci klubie, to można się spodziewać, że u nas też w pewnym momencie może się pojawić. Ale będziemy starali się temu przeciwdziałać. Fajnie, że mamy Andre Martnsa, który zna go długo i będzie pewne rzeczy pokazywał mu wcześniej, mówił by tego nie robić, czy że to może zostać źle odebrane. Oczywiście może wybuchnąć, to nie będzie świętoszek, ale jeśli będzie się bronił grą, bramkami, to też będzie inaczej odbierany przez drużynę. Co innego gdyby bazował jedynie na ekscesach, wtedy nikt by tego nie chciał. Liczę na to, że tak nie będzie, że te wybuchowe cechy uda się nieco poskromić. A może to się wszystko będzie uzupełniać? Takiego Luquinhasa kopią niemiłosiernie i on jest spokojny, nie staje do bójki. Może trochę boiskowego temperamentu czasem się nam przyda. 

Pod koniec obozu przyszło dwóch nowych graczy. Są jeszcze jakieś potrzeby transferowe? Mecz z Krasnodarem i jedna kontuzja pokazały, że jakiś stoper jeszcze by się przydał.

- Ten mecz z Krasnodarem, to było takie preludium do tego, co może nas czekać w trakcie sezonu. Jedna kontuzja, jeden przypadek powoduje, że trzeba wprowadzać dużo zmian. A na tym nigdy się dobrze nie wychodzi. Czytałem, że w Bodo w 2014 roku przyszedł trener wraz z asystentem. Po roku ten trener został dyrektorem sportowym, a dotychczasowy asystent trenerem. Dobierają sobie zawodników pod sposób grania. W Legii dzieje się wszystko szybciej. Ale wracając do meritum – oni dobierają sobie graczy pod ustawienie i styl gry. My też mamy swoją preferowaną taktykę. I piątkowy mecz pokazał, że krwiak Hołka i uraz Abu Hanny powodują, że Mladen nie ma zmiennika, że musimy grać czwórką z tyłu, dwoma stoperami, bo nie mamy trzeciego. To jest ryzykowne. Mamy silną drużynę i nie martwię się, jeśli wszyscy są zdrowi, wtedy niczego i nikogo nam nie brakuje, mamy wiele możliwości. Ale jeśli coś się wydarzy, ktoś złapie kontuzję czy przytrafią się kartki, to zmiennika potrzebuje Jędrzejczyk, Wieteska. Mamy ambicje, aby grać w fazie grupowej, dlatego niezbędne jest, aby dołączył do nas ktoś na środek obrony. Jeśli są Hołek, Hanna i Mladen to mamy trzech lewonożnych zawodników. Po prawej mamy Jurę, którego z nami na razie nie ma. Nie ma kogoś jeden do jednego, by zmienić Jurę czy Mladena, wiem że to jest trudne. Ale w poprzednim sezonie wahadła były naszą główną bronią. Jeśli teraz wypadną Jura czy Mladen, to nie oczekujmy, że zespół będzie grał tak samo. Zawsze będzie gorzej. Nie lepiej, tylko gorzej. I takimi rzeczami się martwię, o pozostałe jestem spokojny. 

Mahir Emreli, Czesław Michniewicz

Były rozmowy z prezesem?

- Tak. Rozmawialiśmy po meczu z Krasnodarem, ktoś ma do nas jeszcze dołączyć. Chodzi o to, że tak jak nie powinno się ruszać samochodem do Hiszpanii bez koła zapasowego, bo może się udać, ale może być tak, że już po 300 km potrzebny będzie zapas. Tak samo nie powinno się ruszać na europejskie puchary bez zmiennika, by nie było tak, że stajemy się dużo słabsi, bo wypadnie nam jeden czy dwóch piłkarzy. Bodo ma nad nami jedną przewagę, zagrali 10 meczów, są w trakcie sezonu i gier o stawkę. Zanim zagrają z nami będą mieli na koncie 13 meczów. My jesteśmy w przebudowie, nie ma Juranovicia, nie ma Pekharta. Cały czas mam nadzieję, że choćby w rewanżu z Warszawie będą obaj nam mogli pomóc. Zobaczymy jak się dla nich potoczy dalej Euro. W idealnym świecie byłoby tak, że jak wypada nam jeden zawodnik, to wstawiamy kolejnego o podobnym potencjale i nie tracimy na jakości, ale wiem też, że do tego potrzebujemy jeszcze czasu. Na wielu pozycjach już mamy takie możliwości, a na kilku nie. Za Jędzę, Wietesa i Mladena nie mamy zmienników na dziś i to jest nasza największa bolączka. Przy założeniu, że są Jura i Johansson i Skiba, temat na prawej stronie jest rozwiązany. 

Na te pozycje, czyli lewa obrona/wahadło, i stoper w tej chwili nawet na ligę nie ma się posiłkować kim z zespołu rezerw?

- Nie mamy na tych pozycjach głębi składu. Przyjechali z nami młodzi chłopcy, ale głównie po to by mogli poznać bliżej, jak funkcjonuje pierwsza drużyna, by wiedzieli do czego mają dążyć, by można było ocenić ile i czego im brakuje. Skwarka czy Kamyk to bardzo utalentowani młodzi chłopcy, ale nie są to dziś piłkarze do regularnej gry w pierwszym zespole. Ci co z nami już jakiś czas trenowali, czy po prostu z seniorami, jak Ciepiela, wyglądają lepiej. Ciepiela od zgrupowania w Dubaju zrobił naprawdę duży postęp, widac to było w Austrii. To pokazuje, że ci chłopcy potrzebują czasu. Ten czas w Legii mamy, ale to nie oznacza, że oni będą dojrzewać w pierwszej drużynie popełniając błędy. Na to akurat w Legii nie ma miejsca. Oni muszą być przygotowani na inne obciążenia, muszą obudować się mięśniowo czyli poprawić sylwetkę. Czasem można nadrobić to charakterem, bo Skibicki też jest chudziną, ale nie odpuszcza, nie boi się walki w kontakcie. 

Co dalej z tymi najmłodszymi? Wrócą do zespołu CLJ czy do rezerw?

- Póki co rezerwy nie trenują, dopiero co skończyły sezon. Podobnie jest z CLJ. Do momentu gdy te zespoły nie wznowią treningów, będą pracować z nami. Nowym trenerem „dwójki” został Marek Gołębiewski, będę chciał się z nim spotkać i ustalimy wpólnie plan działania. Będziemy chcieli współpracować z drugim zespołem, tak by trenowało z nami kilku zawodników. Nie może być jednak ich zbyt wielu, bo ma to negarywny wpływ na jakość treningu, co ogranicza postęp pozostałych zawodnków. Będziemy brać z dwójki tylu chłopaków, ilu będziemy mogli. Chcemy stworzyć grupę 2-3 wyróżniających się piłkarzy, którzy będą do nas doskakiwać, będą z nami trenować, w zależności od potrzeb. Chcemy też wrócić do meczów rozgrywanych z CLJ czy drugą drużyną. O ile będzie czas, to dobrze by było raz w tygodniu takie spotkanie zagrać. W lipcu i sierpniu czasu nie będzie. Ale później chcemy takie gierki grać, by młodzi poczuli seniorską piłkę, a dla nas to fajny trening.

Skoro jesteśmy przy napastniku – nie obawiacie się, że zostaniecie bez Pekharta wkrótce? 

- Czytałem te doniesienia, plotki. Liczę się z tym, że tak może być. Jest królem strzelców, ma 31 lat. Z pewnością jakiś zespół z Turcji może mu zaoferować więcej niż my. Ma za sobą najlepszy sezon w życiu. To rozsądny facet, chciałbym aby z nami został, daje nam jakość i wiele opcji z przodu. Na pewne rzeczy jednak nie mam wpływu. On przede wszystkim musi chcieć z nami zostać. Jemu też został tylko rok kontraktu i fajnie by było, gdyby się określił, co dalej. Choć z drugiej strony sytuacja jest inna niż z młodymi, bo nawet w tak wielkich klubach jak Real czy Barcelona z tymi starszymi graczami podpisuje się umowy na rok. Ryzyko jest ograniczane z obu stron. Dobrze grasz, to jeszcze rok zostaniesz, potem jeszcze rok i tak dalej. Liczę, że do nas wróci i pomoże nam w rewanżu z Bodo. Czesi trafili na Holandię, a Chorwaci na Hiszpanię. Ostatnio rozmawiałem z Jurą i mówię, że skoro trafili na Hiszpanów, to kierownik już ci rezerwuje bilet do Warszawy. On mówi trenerze spokojnie, mamy Modricia więc jeszcze nie wrócę. 

Powiedział trener już o Josue, o tym na jakiej pozycji go widzi docelowo. A pozostali nowi gracze?

- Abu Hanna najbardziej optymalnie będzie czuł się w rywalizacji z Hołownią. To nie jest typowy wahadłowy, nie ma takich nawyków jak Mladenović, nie ma takiego ciągu na bramkę. Oczywiście z konieczności może tam zgrać, jeśli będziemy grać z zespołem, który dobrze atakuje skrzydłami, choćby tak, jak robi to Bodo. W takich przypadkach może się zdarzyć, że Abu Hanna zagra z lewej strony boiska, bo lepiej broni od Mladena, który wiele nam daje w ofensywie. Gdyby jednak doznał kontuzji czy nie mógł zgrać za kartki, to możemy wstawić tam Abu Hannę, możemy też Hołka. Ale widzę go przede wszystkim rywalizującego w trójce obrońców.  

Jeśli chodzi o Mattiasa, grał w Turcj,i gdzie nie miał imponujących liczb. Mówił, że miał tam czterech trenerów i trzech dyrektorów sportowych, przez co treningi nie były takie, jakich by oczekiwał, a w czasie meczu miał zakaz podłączania się do akcji ofensywnych. Dopiero w maju, gdy wiedział, że odchodzi postanowił zaryzykować i poszedł kilka razy do przodu. Chciał się przypomnieć, że lubi też atakować. Zobaczymy jak z tym będzie u nas. Poza boiskiem to sympatyczny chłopak. Oglądałem jego mecze w Turcji i widziałem jedną różnicę. Nasi wahadłowi grają szeroko, blisko linii bocznej. On natomiast w każdej akcji ofensywnej zbiegał do środka, tak grał też Holandii, ale my tego nie chcemy. My chcemy grać odwrotnie. Wszyscy mogą być w środku, ale wahadłowi nie. Musimy ich wszystkich takich nawyków pouczyć.

Również Emreliego, który jest bardzo kontaktowy, często przychodzi do mnie i o wszystko pyta. Jest ogarnięty taktycznie, tłumaczę mu i pokazuję, jak ma grać napastnik Legii. Nie chciałem mu zabierać czasu między treningami, ale teraz będziemy mieli ze wszystkimi rozmowy indywidualne i będziemy męczyć również jego. 

Chcemy by każdy ze sztabu, z zawodników, dołożył od siebie pięć procent przed meczem z Bodo. Co przez to rozumiem? Ktoś zrzuci kilogram, ktoś inny bardziej zadba o dietę czy nawodnienie. Chcemy zwiększyć profilaktykę, by tych kontuzji było jak najmniej. To wszystko może sprawić, że będziemy lepszą drużyną. Taką mamy ideę na najbliższe dwa tygodnie. 

Celujecie ze szczytem formy na mecze z Bodo? Kiedyś takie stwierdzenie było dość popularne.

- Nie, to tak nie działa. Jesteśmy przygotowani do tego, by grać na dużej intensywności. Mieliśmy spotkanie z psychologiem Michałem Dąbskim i padło pytanie, co powinno się zadziać przed meczem, co mogłoby nam pomóc? Mogę uchylić rąbka tajemnicy, zawodnicy mówili o tym, czego by potrzebowali. Jednym z częściej powtarzających się kwestii było złapanie świeżości przed meczem z Bodo, by wszyscy byli głodni gry. Było też kilka innych fajnych spojrzeń, które wyszły od nich. Trenowaliśmy z profesorem Jastrzębskim nieco inaczej, niż z Łukaszem Bortnikiem. Skróciliśmy objętość, ale poszliśmy w intensywność. Gramy gierki na większych boiskach, by trenować też szybkość. Na mniejszym boisku są tylko starty i hamowania, na większym pojawiają się już sprinty. W obu przypadkach organizm się mocno męczy, ale na małej przestrzeni brakuje pracy nad szybkością. Widzieliście teraz treningi i wiecie, że nie było typowo szybkościowego treningu, wszystko chcemy robić w grach. Profesor ma swoje wyliczenia, na których bazuje, wie ile metrów boiska potrzeba na zawodnika, aby poprawić taką czy inną cechę. My chcemy aby to, co zrobiliśmy w Austrii zaprocentowało, aby sprężyna odbiła. Piłkarze są zmęczeni, czują intensywne treningi w nogach. Dlatego też starsi gracze odpoczną sobie przez piątek, sobotę i niedzielę, choć nie wszyscy są z tego zadowoleni. Slisz chce trenować przez te dni, bo miał lżejsze zajęcia i piłka nie słucha go jeszcze tak, jakby chciał. Kapi też mimo urazu rwie się do gry i chce trenować od razu po powrocie do Polski. Lekarz ich trochę stopuje. 

Gdy zmienia się trener od przygotowania fizycznego, to zawsze jest obawa czy piłkarze będą dotrenowani lub czy nie będą przetrenowani. Teraz nie ma takiej obawy?

- Nie, zresztą rozmawiamy o tym z piłkarzami, tłumaczymy im, bo nie każdy rozumie, na czym polega idea mocnego treningu. Pokazujemy to zawodnikom na wykresach, tłumaczymy na czym polega super kompensacja. Jeśli mamy duże obciążenie, to u niektórych super kompensacja występuje po 48 godzinach a u innych już po 24 godzinach. Zależy od akcentów, czy była to praca nad wytrzymałością, czy nad szybkością. I ważna jest odbudowa. Jeśli się ciężko trenuje, to odbudowa też może być cięższa niż zwykle. Gdy robimy ciężki trening, to skracamy objętość, by nie rwało to dwóch godzin, ale zwiększamy intensywność. I obserwujemy jak to wpływa na zawodników, jak się zachowują, gdy po 12 godzinach dokładamy im kolejny akcent. Unikamy monotonii, chcemy, by zawodnik otrzymywał przeróżne bodźce. Najgorsze dla piłkarza jest zamulanie, cały czas taka sama intensywność. Ostatnio Mladen się do mnie śmiał – Trenerze biegamy, biegamy i biegamy, ale ja lubię te NRD-owskie metody, stara szkoła (śmiech). 

Pracujemy w oparciu o doświadczenie profesora, dobieramy odpowiednie bodźce, obciążenia. Ja się nie obawiam o przygotowanie motoryczne, ono będzie ważne, może nawet kluczowe, ale dopiero wtedy, gdy będziemy grali co trzy dni. Teraz najważniejsze będzie to, byśmy do meczów z Bodo przystąpili ze świeżą głową i świeżymi nogami. Piłkarze na tym spotkaniu z psychologiem mówili też, że chcieliby by być wyposażeni w jak najwięcej informacji o przeciwniku. Byliśmy na to przygotowani i już następnego dnia pokazaliśmy im naszą bazę informacji o Bodo, zobaczyli, że jesteśmy dobrze przygotowani. To fajne, musimy zrobić totalne zanurzenie, czyli być totalnie zanurzeni w tym meczu, myśleć tylko o nim. Na razie inne mecze nie istnieją, o niczym innym nie rozmyślamy. Od poniedziałku będziemy przekazywać coraz więcej informacji o Bodo. Kamil Potrykus leci tam w środę razem z Robertem Musiałkiem. Bodo gra na południu, zrobią z tego meczu analizę. Chcieliśmy polecieć tam już na mecz z Molde, ale nie było na to zgody ze strony Norwegów. 

Moim zdaniem dwaj gracze, względem zgrupowania w Dubaju, zrobili duży postęp. Mam na myśli Muciego i Lopesa. Podziela trener to zdanie?

- Dobrze, że to zauważyliście. Muci wrócił po urlopie odmieniony, był u siebie w Albanii i ten okres bardzo dobrze mu zrobił. Przyleciał dzień później, ale gdy wszedł w trening widziałem, że chce jak najwięcej grać, chce czuć się potrzebny tej drużynie. Zanotował duży progres, ale mimo wszystko wciąż uważam, że stać go na więcej. Wciąż więcej pokazuje na treningach, niż w meczach. Ale czekam na moment, aż tak się stanie, sądzę, że jest bliżej niż dalej. 

Lopes w Dubaju miał problem z kontuzjami, ciągle był poklejony. Od jakiegoś czasu jest zdrowy, świetnie pracuje, ma pozytywne podejście do treningu. Poza tym jest duszą towarzystwa, często żartuje z innymi, jest zżyty z kolegami, wszyscy go lubią. Żałowałem, że nie strzelił gola z Krasnodarem, była piękna akcja, zakończona przez niego dobrym strzałem, ale znakomicie spisał się bramkarz. Szkoda, bo takie rzeczy dodają pewności siebie. Ale to będzie dla nas ważny zawodnik, czasem wchodzący, a czasem grający od pierwszej minuty. Odnajduje się w naszej grze. Nie będzie nigdy mega dynamiczny, ale lubi kreować grę, grać kombinacyjnie. 

Spytam jeszcze o cierpliwość do zawodników. Po pół roku skończyła się w stosunku do Joela Valencii, a jak jest z Jasurbekiem Yaxshiboyevem?

- Wcześniej grał na Białorusi i nie miał kontuzji. Ale nie mamy wielu informacji o tym jak on tam trenował, na jakiej intensywności, czy ćwiczył jak wszyscy czy może miał nieco lżejszy mikrocykl. Znamy z historii takich graczy, którzy w tygodniu lżej pracowali i tylko wychodzili na mecze. Jakbyśmy wrzucili w taki trening jaki mieliśmy na obozie Danieja Ljoboję, to też mogłoby się skończyć urazem. Chcemy dać mu szansę, bo widać, że wiele potrafi, ale by to się zadziało, musimy go w pełni wyleczyć. Rozmawiałem z nim, jest załamany tym, co się dzieje, mówi że mu przykro, że nam nie pomaga i wie, że jesteśmy tym faktem zawiedzeni. On chce, ale ciągle coś mu na to nie pozwala, najczęściej zdrowie. Liczyliśmy na to, że po urlopie będzie zdrowy, przepracuje z nami obóz i pokaże co potrafi. Ale on w Legii jeszcze nigdy nie był w formie, zawsze coś mu dolegało. Musimy mu zrobić dokładne badania i zdiagnozować problem. Nie może być tak, że leczymy go przez tydzień czy dwa a po chwili uraz wraca. Jasurbek ma problem z tym samym miejscem już drugi czy trzeci raz. 

Jasurbek Yaxshiboyev

Zostawmy pojedynczych piłkarzy. Wróćmy do zespołu i taktyki. Ta zdaje się nie ulegnie zmianie względem wiosny. 

- Szlifujemy i będziemy doskonalić to, co wypracowaliśmy wiosną i w czasie zimowego obozu. Nie chcemy zmieniać gry trójką obrońców, widać, że zespół czuje się w takiej konfiguracji bardzo dobrze. Gdy zmieniliśmy w meczu z Krasnodarem system na czwórkę obrońców, już zdobiło się małe zamieszanie, nieco inaczej wtedy wygląda asekuracja, jest zupełnie inna gra.  Zastanawiamy się tylko nad jedną rzeczą – środkiem pola. Będziemy modyfikowali liczbę defensywnych pomocników. Czasem zagramy jednym, a czasem na dwóch. Gdy jednym, to zagramy na dwóch napastników – w meczach, w których będziemy chcieli grać bardziej ofensywną piłkę. Łatwiej wtedy będzie znaleźć miejsce na boisku dla Muciego, Kapiego, Luqiego czy Josue. Możemy go wtedy wcisnąć na „dziesiątkę”, a wtedy będzie dawał dużo opcji. Ale gdy zespół rywala będzie dobrze atakował, to my na boisku musimy, dla przeciwwagi, mieć graczy, którzy dobrze bronią. 

Ta dwójka napastników może w końcu dać ciekawy efekt bo duet mogą stworzyć zupełni różni od siebie zawodnicy.

- To prawda, mając Pekharta i Emreliego, jest duży wachlarz możliwości, dają dużo opcji. Emreli lubi się cofać do rozegrania, będzie uciekał od bramki. Ktoś musi być tam jednak wysoko ustawiony i to jest idealna pozycja dla Pekharta – nie musi się cofać, bo grę tworzyć będzie Mahir. Wiele sobie obiecuję po tej współpracy. Ale na pozycji podwieszonego napastnika z powodzeniem może grać też Lopes, on fajnie się też odnajduje w trójce pomocników z przodu, potrafi tak grać gdy na boisku jest jeden defensywny pomocnik. Jak będą puchary, faza grupowa i będziemy grać co trzy dni, to wszystkich wykorzystamy na boisku. Z takim przeświadczeniem, że muszą być te puchary, przygotowujemy się do sezonu. Wtedy wszyscy będą grali - i ci starsi i młodzi. Gdyby odpukać została tylko liga, to będziemy grać cały czas określonym składem. Emreli ma potencjał, chciałbym aby się sprawdził i nam pomagał. Ale spokojnie, niech pokaże co potrafi. Wielu graczy już do polskiej ligi przychodziło, oczekiwania były duże, ale nie wszyscy wypalili. Zrobimy wszystko, aby dobrze grał. 

Za dwa miesiące porozmawiamy w tym samym składzie? 

- Też chciałbym to wiedzieć Stefan (śmiech). Ostatnio Michał, nasz psycholog powiedział, że pracujemy razem już rok. Odparłem, że rok będzie we wrześniu, a wtedy może mnie tu już nie być. Ale mówiąc poważnie, nie myślę o tym. Wiem kiedy się zmienia trenera. Jak będziemy wygrywać, to nikt nie będzie o tym myślał. Jak będziemy przegrywać, to mnie tu nie będzie. To proste. Ale gdybym codziennie wstawał i o tym rozmyślał, to by się dobrze nie skończyło. Każdy z nas wie, że kiedyś umrze, ale to nie znaczy, że  codziennie zadaje sobie pytanie kiedy to nastąpi. Tak samo ja też wiem, że kiedyś zostanę zwolniony i mogę jedynie skupić się na pracy i w ten sposób starać się ten moment oddalić. 

Polecamy

Komentarze (257)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.