Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Nikt nie liczy na Legię, a będzie mocno zmotywowana

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: matchtv.ru

09.12.2021 09:55

(akt. 09.12.2021 12:17)

- Kiedy graliśmy w Moskwie, powiedziałeś do mnie: „Do zobaczenia w Warszawie”. Pamiętasz, co odpowiedziałem? „Nie jest wiem czy w grudniu nadal będę trenerem Legii” ( śmiech ). Graliśmy dobrze w europejskich rozgrywkach, ale w ekstraklasie był duży problem. Nie mieliśmy wystarczającej liczby zawodników, nie starczyło czasu na proces treningowy, bo po czwartkowych meczach w Lidze Europy mecze ligowe rozgrywane były w niedzielę - opowiada w rozmowie z rosyjskim matchtv.ru były trener Legii, Czesław Michniewicz.

- Do tego dochodziły kontuzje, które również wpłynęły na jakość składu. Kiedy wydawało się, że jest już lepiej - wygraliśmy dwa mecze, przyszła porażka z Napoli - do 75. minuty utrzymywał się wynik 0:0, potem Włosi trzykrotnie nas skarcili. Mój ostatni mecz miał miejsce trzy dni później.

Czy zdawałeś sobie sprawę przed meczem, że zostaniesz zwolniony?

- Myślałem o tym. Przecież pracowałem już w jedenastu klubach, wyczuwam takie rzeczy. Na wyjazdowy mecz z Piastem zabrałem tylko 16 zawodników, zagraliśmy dobrze, stworzyliśmy wiele okazji, ale nie udało nam się zdobyć bramki. Z kolei przeciwnik wykorzystał wszystkie swoje cztery sytuacje. Już w poniedziałek spotkałem się z prezesem, który powiedział o swojej decyzji dotyczącej zmiany trenera, aby dać drużynie nowy impuls.

Próbowałeś go przekonać do zmiany decyzji?

- Nie. Rozstaliśmy się w dobrej atmosferze, podaliśmy sobie ręce. Szczerze mówiąc, byłem trochę zmęczony takim napiętym harmonogramem. W trakcie sezonu doświadczyłem dużego stresu, rozegraliśmy prawie trzy tuziny meczów. Trener musi rozwiązywać problemy (a mieliśmy ich dość), ale nie może radykalnie zmienić sytuacji, gdy są kontuzjowani, gdy brakuje dobrych zawodników i takich, których chciałoby się widzieć w drużynie.

- Biorąc pod uwagę, że Legia jest dla każdego zespołu w kraju rywalem, którego trzeba pokonać, to wiele meczów kończyło się niespodziankami. Dla każdego mecz z Legią jest jak ostatnia bitwa. Dużym problemem była kontuzja bramkarza Artura Boruca po wrześniowym spotkaniu ze Spartakiem. Jego miejsce zajął młody bramkarz. Dobry zawodnik, ale nie ma tak dużego doświadczenia, jak weteran, by pomagać drużynie w kluczowych momentach.

- Od momentu gdy w 2020 roku przejąłem Legię, odeszło dwudziestu zawodników, a przyszło tylko dziesięciu. Lider zespołu, Bartosz Kapustka, odpadł z powodu kontuzji na długi czas, a my nie mieliśmy „dziesiątki”. Musieliśmy zmienić system, przebudować styl.

Co dalej, jaki klub teraz poprowadzisz?

- Choć nie jestem już trenerem Legii, mój kontrakt z klubem obowiązuje do końca sezonu. Miło wspominam czas pracy w Warszawie - zostaliśmy mistrzami Polski, graliśmy w eliminacjach Ligi Mistrzów, ale niestety nie zakwalifikowaliśmy się do fazy grupowej. Ale w Lidze Europy pokonaliśmy Spartak i Leicester, choć przed tymi meczami nikt nie dawał nam większych szans. Legia nie grała w fazie grupowej europejskich pucharów od kilku lat, a teraz ma dobre perspektywy na awans. I tę szansę trzeba wykorzystać.

Polscy dziennikarze nie wierzą w Legię. Czemu?

- Patrzą na tabele, na grę zespołu. Ale kiedy polska drużyna gra z klubem z Rosji, zwłaszcza na własnym stadionie, kibice mówią jednym głosem - musimy pokonać Rosjan. Kiedy w 1995 roku Spartak przyjechał do Warszawy, myśli kibiców Legii były takie same - pokonać drużynę z Rosji. Ale daleko mi do polityki, jestem trenerem i skupiam się na sporcie. Mam wielu przyjaciół w Rosji, sam urodziłem się na Białorusi, więc szanuję wszystkich. Jedno mogę powiedzieć na pewno - dziś będzie wojna ludowa (śmiech).

- Wszystko może się zdarzyć. Na Legii nie ma presji, bo nikt nie wierzy w ten zespół. Spartak pokonał Napoli, dobrze grał z Leicester na wyjeździe i dlatego jest uważany za faworyta. Ale nasi piłkarze podejdą do gry zmotywowani, będą chcieli wygrać.

Jaka jest twoja opinia o Spartaku?

- Obejrzałem wszystkie mecze Spartaka. Teraz jest to inny zespół niż ten, który był we wrześniu. Przyjechaliśmy wtedy do Moskwy, a wasz klub miał wiele problemów: kibice domagali się odejścia prezydenta, obrażali jego kobietę, dziennikarze naciskali na trenera na konferencji prasowej. A porażka z Zenitem 1:7? Można to nazwać końcem świata dla moskiewskiego klubu. Dziś jednak widzę, jak zawodnicy Spartaka świętują gole - biegną, by przytulić swojego trenera. To sugeruje, że mają zespół, pojawiła się niezbędna chemia. Odnosi się wrażenie, że Spartak jest teraz tak spokojny, jak to tylko możliwe.

We wrześniu pomyślałem tak: spróbujemy zremisować ze Spartakiem w Moskwie i pokonać go u siebie, a potem te 4 punkty przeniosą nas do Ligi Konferencji, a Napoli i Leicester wygrają wszystkie pozostale mecze. Kto przewidział, że przed ostatnią kolejką Legia będzie miała 6 punktów, a Spartak 7?

Jaki nakreślisz scenariusz meczu w Warszawie?

- Myślę, że Legia będzie cierpliwie czekać na swoje szanse, czyhać na kontrataki. Pogoda może być plusem dla legionistów. Spartak ma zespoł bardziej techniczny, a mróz może wpłynąć na stan murawy, a wtedy atut Rosjan będzie trudniejszy do wykorzystania. Długie podania do Mahira Emrelego mogą być groźną bronią mistrzów Polski - to napastnik, który może z łatwością uciec powolnym środkowym obrońcom Spartaka. Jeśli zagra Tomas Pekhart, wtedy należy się spodziewać więcej podań ze skrzydeł.

Jak przygotowywałeś zespół Legii do pierwszego meczu ze Spartakiem?

- Dokładnie przeanalizowaliśmy Spartaka, przejrzeliśmy go od wewnątrz i na zewnątrz. Rosjanie nie mieli drużyny, kiedy zawodnicy tracili piłkę, spuszczali głowy. I powtarzaliśmy piłkarzom, że muszą na nich wywierać presję.

- Na przykładzie meczu z Chimkami pokazaliśmy zawodnikom, że Spartak lubi grać środkiem i od razu trzeba naciskać na rywala. Wtedy się gubią, nie mają możliwości kontynuowania ataków. Ale Moses świetnie gra jeden na jednego, tworzy dla siebie wolne strefy. Jednocześnie zawodnicy Spartaka dobrze biegali w kontratakach, mądrze wykorzystywali wolną przestrzeń, w której stale znajdowali się ich zawodnicy.

Kogo Legia powinna się obawiać?

- Mosesa i Promesa. Szybko grają piłką, na jeden kontakt.

Gdzie widzisz siebie w przyszłości?

- W maju wyjadę do pracy w Rosji (śmiech). Były oferty z reprezentacji Dominikany na Cyprze, ale odmówiłem. Mówię po rosyjsku, rozumiem Rosjan i ich mentalność. Jako dziecko każdego lata mieszkałem z dziadkiem na Białorusi. I byłbym zainteresowany sprawdzeniem się w Rosji. Praca z klubem z twojego kraju to moje marzenie.

Czech Marcel Liczka z powodzeniem trenuje Orenburg na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Czy zgodziłbyś się na opcję z pierwszej ligi?

- Jeśli byłby to klub z ambicjami wejścia do ekstraklasy to chętnie rozważyłbym propozycję. 

A zgodziłbyś się na mariaż ze Spartakiem?

- Och, to świetny klub! To byłby dla mnie zaszczyt otrzymać taką ofertę.

Polecamy

Komentarze (58)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.