Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Wracamy do Warszawy szczęśliwi - wideo

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

14.08.2021 23:00

(akt. 15.08.2021 02:53)

- Źle zaczęliśmy spotkanie, bo pierwsza akcja skończyła się utratą bramki po dalekim wybiciu piłki przez golkipera Warty. Na szczęście dla nas, sędziowie sprawdzili tę sytuację na VAR-ze i gol nie został uznany. Było to dla nas duże ostrzeżenie - mówił po wyjazdowym meczu z Wartą Poznań (2:0), w 4. kolejce PKO Ekstraklasy, trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz.

- Później mecz się wyrównał. Pamiętam doskonałą akcję Ernesta Muciego z pierwszej połowy, który fantastycznie się zachował, uderzył w słupek. Z boiska tego nie widziałem, ale rozmawiałem po meczu z bramkarzem Warty, który mówił, że dotknął piłkę nogą, stąd futbolówka wylądowała na słupku. To była dla nas najlepsza okazja. Chwilę później przeprowadziliśmy bardzo ładną akcję, taką, jak chcieliśmy. Wykorzystaliśmy przestrzeń, bardzo dobre wbiegnięcie od Rafy Lopesa. Podanie od Artura Jędrzejczyka zakończyło się dośrodkowaniem Mateusza Hołowni. Rafa fantastycznie znalazł się w sytuacji, którą bardzo lubi, czyli uderzył z głowy w polu karnym. Zdobyliśmy bramkę, z którą schodziliśmy na przerwę.

- W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy jak najszybciej strzelić drugiego gola, aby nie myśleć o tym, żeby bronić 1:0, tylko, wręcz przeciwnie – atakować. Szybko udało się podwyższyć prowadzenie. Znów fantastyczną akcją popisał się Lopes, który dostrzegł Pekharta. Tomek lubi te piłki zagrywane na głowę. Zrobiło się 2:0, czyli niebezpieczny wynik. Szukaliśmy trzeciej bramki, chwilę później mogliśmy ją zdobyć. Po dalekim wybiciu Artura Boruca, Lopes ponownie znalazł się w dogodnej sytuacji, ale niestety – nie udało się jej wykorzystać. W przerwie dokonaliśmy zmiany. Ernest Muci, który rozgrywał dobre spotkanie, poprosił o zmianę w pierwszej połowie. Stąd też nastąpiła przyspieszona zmiana. Chcieliśmy wpuścić Luquinhasa później, aby jeszcze go oszczędzić. Praktycznie od meczu z Dinamem nie trenował z zespołem, tylko cały czas przebył w gabinetach fizjoterapeutów. Jest bardzo poobijany po grze z Chorwatami, będzie nam potrzebny na Slavię. Wszedł w 46. minucie i gra zaczęła lepiej wyglądać. Dużo akcji indywidualnych mogło się zakończyć troszeczkę lepiej, choćby strzał Mahira Emrelego. Ale Warta też miała swoje sytuacje. W pierwszej części gry nie radziliśmy sobie z wyrzutami z autu. Raz był po tym słupek, przegraliśmy drugą piłkę. A potem - rzut rożny w doliczonym czasie pierwszej połowy też skończył się słupkiem. Warta miała swoje najgroźniejsze sytuacje właśnie po stałych fragmentach gry.

- W przerwie zwróciliśmy uwagę na to, aby bardziej walczyć nie tylko o pierwszą piłkę, o którą często walczył Pekhart, ale ważniejsza była druga piłka, która lądowała na dalszym słupku. Stąd pojawiało się największe zagrożenie, którego w drugiej połowie już nie było. Mecz się troszeczkę uspokoił, dokonaliśmy jeszcze kilku zmian. I wracamy do Warszawy szczęśliwi.

- Co stało się Muciemu? Nie chcę oceniać, co mu się stało, bo ostatnio oceniałem i była z tego afera - nie będę się bawił w lekarza, haha. Poprosił o zmianę, nie wiem jeszcze dokładnie, co mu jest. Odbywało się to szybko. Mówił, żeby się przygotować, że może być zmiana w przerwie. Stąd też Luquinhas rozgrzewał się od 35. minuty. W przerwie Ernest dyskutował z lekarzem i wspólnie podjęli decyzję, że jednak nie wyjdzie na drugą połowę. Myślę, że to nic groźnego, chwilowa niedyspozycja i wszystko będzie okej, i w poniedziałek będzie normalnie trenował z zespołem.

- Mateusz Hołownia zagrał na pozycji, na której kiedyś występował, jako lewy obrońca. Może nie jako wahadłowy, tutaj ma więcej opcji grania do przodu. Podobnie, jak Skibicki, często włączał się w akcje ofensywne. Było jednak widać, że w ostatnim czasie grał troszeczkę mniej. Jak kilka razy ruszył do przodu, to wolno wracał na swoją pozycję. Parę razu musiałem mu zwracać uwagę. Ale pokazał się z dobrej strony. Asysta – bardzo ładna, kilka dośrodkowań bez przyjęcia, co napędza akcje, mając w składzie Pekharta czy Lopesa. Dobrze to robił. Myślę, że zasłużył dziś na mały plusik.

- Obawialiśmy się kilku rzeczy, jeśli chodzi o grę Warty. Rywale zdobyli w ostatnim czasie - mówię o meczach z Górnikiem, Śląskiem i Pogonią - bramki po kontrach i stałych fragmentach gry. Dziś się to potwierdziło. Już w pierwszej minucie strzelili nieuznanego gola po kontrataku, po dalekim wybiciu, a później byli najgroźniejsi po stałych fragmentach gry. Bardzo trudno gra się przeciwko takiej drużynie, jak Warta, która ma zawodnika dobrze wyrzucającego piłkę z autu. Niewiele można zrobić – musisz liczyć na to, że wygrasz pierwszą piłkę, ewentualnie powalczysz o drugą. Warta świetnie się odnajduje w tych sytuacjach, bramka z Pogonią jest tego dowodem. Broni, z naszej perspektywy, tak, że często pięciu zawodników podchodzi bardzo wysoko. Trenowaliśmy to, aby wychodzić spod pressingu, spod pierwszej piątki – napastnika i czterech pomocników. A druga piątka czeka na własnej połowie. Na to zwracaliśmy uwagę. Więcej nie chcę mówić, niech inni trenerzy też się głowią, jak grać z Wartą.

 

Polecamy

Komentarze (54)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.