Kamil Potrykus, Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Wszystko pójdzie w zapomnienie, jeśli nie potwierdzimy formy w pucharach

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

05.05.2021 09:15

(akt. 05.05.2021 09:14)

- Ktoś mnie ostatnio pytał, czemu po mistrzostwie nie okazywałem euforii. Bo ja już patrzę do przodu. Pamiętam sytuację z Lubina gdy cztery miesiące po zdobyciu tytułu już nie pracowałem w Zagłębiu. „Przecież premię za mistrzostwo już panu zapłaciliśmy” - usłyszałem na pożegnanie. Dlatego teraz szybko stawiam sobie nowe cele - opowiada na łamach "Przeglądu Sportowego" trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz.

- Teraz mam „złoty czas”. Po raz pierwszy, odkąd przyszedłem do Legii, jest chwila oddechu. We wrześniu mecz gonił mecz, zimowe przygotowania były najkrótsze w historii, więc chcę maksymalnie wykorzystać dwa miesiące, które zostały do spotkań w pucharach. Chciałbym jak najszybciej poznać kadrę na te mecze, plan przygotowań już jest, termin zgrupowania też, dogrywamy sparingpartnerów. Na wakacje zamierzamy pojechać w dobrym nastroju, czyli po zwycięstwach w dwóch ostatnich kolejkach.

- Podobało mi się, że kiedy mieliśmy 10 punktów przewagi nad Pogonią, nie zobaczyłem rozprężenia u zawodników. Czekały nas niełatwe wyjazdy do Poznania, Gliwic i Gdańska oraz mecz u siebie z walczącą o utrzymanie Cracovią. Nic nie było przesądzone. Pogoń wygrywała, miała najłatwiejszy terminarz. Przed meczem z Piastem mieliśmy nad nią tylko trzy punkty przewagi. W tamtym spotkaniu nie prowadziłem zespołu, co było utrudnieniem. Wiele drużyn by spanikowało, nie grało po swojemu, a my zagraliśmy jeden z najlepszych meczów w rundzie. Widziałem ogromną mobilizację chłopaków, nie zjadła ich trema - to dla mnie wskazówka, że ten zespół umie radzić sobie z presją. To daje nadzieję, że poradzi sobie także w pucharach.

- Ostatnio nie strzelamy goli? Chcemy strzelać gole, ale nie wykorzystujemy wielu sytuacji. Naszym problemem jest niewielka liczba zawodników trafiających do siatki. Wszystko opiera się na Tomku Pekharcie. Kiedy efektownie wygrywaliśmy, trafiali ofensywni pomocnicy, wahadłowi albo obrońcy. Odpowiedzialność za strzelanie goli rozkładała się na większą liczbę zawodników. Teraz tego brakuje. Tomek ostatnio wystrzelał się z amunicji, ale liczę, że na dwa ostatnie spotkania znów „załaduje karabin”.

- Nareszcie kibice wrócą na trybuny. Nie było mnie na ławce podczas spotkania o Superpuchar z Cracovią, ale wiem, co się działo na trybunach. Wiem, jakie było nastawienie wobec mojej osoby. Powiem tyle: kibice dopingują drużynę i piłkarzy. Ja jestem tu po to, by pomóc zawodnikom jak najlepiej grać i sprawić, by byli zadowoleni. Ktoś mnie lubi, a ktoś nie. Nie zabiegam na siłę o sympatię. Chciałbym, żeby po latach szanowano pracę, którą wykonywałem, doceniono, że zrobiłem coś pozytywnego dla Legii. Z takim nastawieniem pracuję. Mam satysfakcję, że mistrzostwo zdobyliśmy w efektownym stylu. Wiosną rozegraliśmy sporo interesujących meczów graliśmy piłkę techniczną, opartą na podaniach, wymienności pozycji, w różnych ustawieniach. Drużyna i piłkarze się rozwinęli - z tego mam największą satysfakcję. Przełożyło się to na liczbę punktów i z tytułu cieszyliśmy się na trzy kolejki przed końcem sezonu. Nieczęsto się to zdarza. Ale wszystko pójdzie w zapomnienie, jeśli nie potwierdzimy formy w pucharach.

Zapis całej rozmowy z trenerem Legii, Czesławem Michniewiczem można przeczytać w środowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (139)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.