Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Zabrakło błysku

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Liga+ Extra

29.08.2021 20:40

(akt. 30.08.2021 11:53)

- Gra nie układała się po naszej myśli. Traciliśmy dużo piłek, nie potrafiliśmy się utrzymać przy futbolówce. Przeciwnik łatwo ją odbierał, nie tylko z tego względu, że stosował wysoki pressing, ale my graliśmy bardzo niedokładnie. Zabrakło błysku - mówił po meczu z Wisłą w Krakowie (0:1), w Lidze+ Extra, trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz.

- W pewnym momencie wydawało się, że się wszystko uspokoiło, wyrównało się, zaczęliśmy częściej utrzymywać się przy piłce. Poszła jednak kontra, nie zachowaliśmy się tak, jak trzeba, straciliśmy bramkę, i zaczęły się schody.

- Nie zaczęliśmy dobrze tego spotkania. Pierwsze minuty należały zdecydowanie do Wisły, która grała agresywnie. Często traciliśmy piłkę: nie tylko dlatego, że rywale grali agresywnie, ale my po prostu gubiliśmy futbolówkę w łatwych sytuacjach. Przez to miejscowi stwarzali akcje, mogli, a nawet powinni prowadzić. Tak się nie stało, zabrakło im szczęścia, które było przy nas. Później, gdy mecz się wyrównał, to my straciliśmy bramkę, której można było uniknąć. Kilka błędów popełnionych jednocześnie spowodowało, że ją straciliśmy. W drugiej połowie zagraliśmy w innym ustawieniu. Gra wyglądała inaczej, mieliśmy swoje sytuacje, niewykorzystaną okazję Emrelego tuż po przerwie. Strzeliliśmy też gola, ale nie został on uznany, VAR się dopatrzył chyba faulu. Ale o to nie mamy pretensji, po to jest wideoweryfikacja. Finał był taki, że końcówka okazała się nerwowa. Stwarzaliśmy sobie okazje, ale zabrakło wykończenia. Wisła wygrała zasłużenie. 

- Wisła grała agresywnie, trybuny ją niosły. Była przerwa w grze, która też spowodowała, że mecz rozpoczął się jakby od nowa. Po przerwaniu spotkania, byliśmy apatyczni i senni, a nasi rywale to wykorzystali. Nie jest tak, że krakowianie nam czymś zaskoczyli, po prostu wykorzystali dobre momenty, a my tych dobrych momentów nie mieliśmy zbyt wiele w pierwszej połowie. A w drugiej odsłonie, jak mieliśmy lepsze chwile, to ich nie wykorzystaliśmy. Stąd przegrana. Gratulacje dla piłkarzy Wisły, dla trenera. Wygrali ważny mecz, w fajnej otoczce.

- Sytuacja, po której padł gol dla rywali? Pamiętam przegrany pojedynek bark w bark Ernesta Muciego w środku pola. W dalszej kolejności nastąpiło podanie do Yeboaha. Jeśli miało być przerwanie akcji, mogło być ono czyste, bo był to pojedynek siłowy, bark w bark, o tam należało to zrobić. Nie mam pretensji do Bartka Slisza o to, że nie sfaulował. Zawsze chcemy odbierać piłkę czysto. Bartek się trochę zawahał, podjął inną decyzję, ale problem przy stracie bramki widziałem jednak wcześniej. 

- Z czego wynikały defensywne usterki? Z prostej przyczyny, brakowało Andre Martinsa w środku pola. Bartek Slisz był praktycznie jedynym pomocnikiem o charakterystyce defensywnej, który potrafi odebrać piłkę, ustawić się. Rafa Lopes grał tam z konieczności, to nie jest jego pozycja. To zawodnik, podobnie jak Luquinhas, który jest ofensywny, najlepiej czuje się pod napastnikiem, jako numer dziesięć. A z racji tego, że zabrakło nam zawodników, myślę tu o Martinsie, to gra wyglądała w ten sposób. Wystarczyło minąć Slisza i później robiły się dziury.

- Jest mało czasu na właściwy trening. Jedni zawodnicy są przed meczem, a inni – po meczu. Czwartkowe spotkanie, piątkowe zajęcia, to czas tylko dla piłkarzy, którzy nie brali udziału w meczu. Ci, którzy grali w czwartek, w piątek nie trenują. W sobotę lekko potrenowaliśmy, zrobiliśmy rozruch, i dziś jedziemy tutaj. Musimy się do tego zaadaptować. Miejsce, w którym teraz jesteśmy, to nagroda. Musimy umiejętnie z tego skorzystać. Ale też chcemy pilnować ligi, bo wiemy jak to się skończyło rok temu. Lech grał fantastycznie do pewnego momentu, a później zaczęły się problemy. My nie możemy do tego dopuścić.

O problemie

- Mecze w Europie, w eliminacjach, już na tym poziomie, odbywają się zupełnie na innych prędkościach. One kosztują mnóstwo sił. To nie jest tak, że nasi piłkarze są przyzwyczajeni do tego, żeby grać na takich prędkościach. Gdyby liga funkcjonowała na takim poziomie, jak Liga Europy, to dla zawodników byłby to chleb powszedni, oni by się zaadaptowali. Dziś taki mecz, to jest tak, jakby przebiec dwa maratony w tygodniu. I to nie jest żaden zarzut w stosunku do piłkarzy. Po prostu tak jest i musimy się z tym oswoić. Jak chcemy grać za rok w Europie, to – przede wszystkim – trzeba zdobyć mistrzostwo, aby być w tym miejscu, w którym my aktualnie się znajdujemy. A to nie będzie takie łatwe, bo już straciliśmy sześć punktów.

- Jest wiele zespołów z ekstraklasy, które będą liczyły się w walce o medale, mistrzostwo. Dziś te drużyny nie są zaangażowane w walkę w pucharach, ale my nie robimy z tego problemu. Bardzo się cieszymy, że możemy tam być. Myślę, że ekipy, które tam nie grają, chciałyby być na naszym miejscu i zagrać z Leicester City, Napoli czy Spartakiem. Ale to też będą mecze, które będą kosztowały mnóstwo zdrowia. Naszym problemem jest to, że jak wypada 2-3 piłkarzy... Po rewanżu ze Slavią wypadli Josue, Mladenović i Andre, i jest to widoczne. To nasz największy kłopot. Nie da się tak od razu, jeden do jednego, zastąpić tych zawodników kimś innym w kadrze. Bo nawet ci, którzy do nas przyszli, jak Yuri Ribeiro… To dobry piłkarz, ale trenuje z nami raptem kilka dni. Dziś zagrał z konieczności, Mateusz Wieteska opuścił boisko z kontuzją. Przed nami jeszcze mnóstwo meczów do końca roku. Jak się policzy, to mamy do rozegrania 15 gier ligowych, sześć w fazie grupowej, do tego trzy rundy Pucharu Polski – na pewno w pierwszej zagramy, mam nadzieję, że w drugiej i trzeciej też. I wychodzi na to, że tych spotkań jeszcze jest mnóstwo, cztery miesiące grania. Na pewno nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą zdrowi i nie będą pauzować za kartki. A zaczęło się, jak się zaczęło. Nie dość, że przegraliśmy w Radomiu, to straciliśmy dwóch piłkarzy na trzy mecze. Naszą siłą były wahadła. Nie ma i nie będzie już Juranovicia, a teraz nie ma też i Mladenovicia. Dziś wiele razy dochodziliśmy w boczny sektor boiska, gdzie Pekhart… To gracz, którego trzeba odpowiednio obsłużyć, musi mieć serwis. Jak nie ma serwisu... To nie jest zawodnik, który przedryluje trzech rywali i uderzy na bramkę, choć życzyłbym sobie, żeby czasami mu się tak przytrafiało. Ale jeśli będzie obsłużony dobrym, precyzyjnym dośrodkowaniem, to będzie strzelał. Dziś tych dośrodkowań nie było.

- Aby być za rok w tym samym miejscu, w którym jesteśmy dziś, to trzeba zdobyć mistrzostwo Polski. Jeśli jednak będziemy przegrywać co drugi mecz, tak jak to miało miejsce wcześniej w Radomiu, a teraz w Krakowie, to celu nie zrealizujemy. I to będzie Puchar Europy, ale zarazem puchar goryczy dla nas. Dziś się cieszymy, że zagramy w Moskwie, Neapolu czy w Leicester. To olbrzymie wyróżnienie, na pewno nie powiemy, że to coś złego. Cieszymy się bardzo, ale apetyt rożnie w miarę jedzenia. Chcemy być za rok też tam albo i jeszcze wyżej. Dziś, przez takie mecze jak w Radomiu, Krakowie… Za chwilę jedziemy do Wrocławia na mecz ze Śląskiem, po 10 dniach, kiedy w ogóle nie będę miał kontaktu z 12 zawodnikami, którzy wyjeżdżają na zgrupowania reprezentacji: począwszy od kadr młodzieżowych, poprzez seniorskie. Ci, którzy pojadą na reprezentacje, mogą dodatkowo zagrać po trzy mecze. To znów powoduje, że nie przyjadą wypoczęci, tylko zmęczeni. To wszystko musi być mądrze rozegrane z naszej strony. Musimy usiąść, porozmawiać, zastanowić się. Idealne byłoby to dla nas, gdyby można było wymieniać jedenastkę na ligę i Europę, i to by mogło funkcjonować. Ale, niestety, na dziś tak nie jest. Robimy wszystko, aby kadra była szersza. Zostało jeszcze kilka dni okienka i mam nadzieję, że ktoś do nas dołączy.

O Celhace

- Jurgen Celhaka może już teraz rozwiązać moje problemy czy to raczej melodia przyszłości? Trudno powiedzieć. Nie widziałem go na oczy i przez najbliższe dwa tygodnie też nie zobaczę. Podpisał kontrakt, przeszedł badania i jest na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji Albanii. Przyjedzie po obozie, prawdopodobnie w czwartek, 9 września, a dzień później ruszamy do Wrocławia na mecz ze Śląskiem. Na pewno będzie potrzebował czasu. Nie miałem go w treningu, także nie chcę go oceniać.

O Wietesce

- Mateusz Wieteska zderzył się z zawodnikiem Wisły. Otrzymał uderzenie w udo i mam nadzieję, że to nic groźnego. Jeżeli to tylko stłuczenie, to kilka dni i wszystko będzie w porządku.

O Yeboahu

- Myślę, że Yaw Yeboah to wyróżniający się zawodnik w całej ekstraklasie. Podobał nam się już jesienią. Dyskutowaliśmy w klubie o nim, o tym zawodniku, że taki typ piłkarza – niekoniecznie on – który świetnie gra jeden na jeden, utrzymuje piłkę, przydałby się w naszej drużynie. Poza Luquinhasem, brakuje nam takiego gracza. Luqui świetnie zagrał w czwartek ze Slavią, nasza gra opiera się praktycznie na nim, ale cały czas „wisi” na nim 2-3 zawodników, to kosztuje mnóstwo energii. On nie w każdym spotkaniu będzie nam wygrał pojedynek, zwłaszcza kiedy w czwartek będzie mecz i trzeba się będzie mocno zaangażować.

Polecamy

Komentarze (226)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.