Damian Zbozień: Byłem za słaby na Legię
28.10.2017 13:15
- W Warszawie szokiem były dla mnie ceny. Szedłem do sklepu i czułem się, jakbym robił zakupy w barze w Łącku. Nie zdawałem sobie sprawy, że utrzymanie tyle kosztuje. Najczęściej kupowałem najtańsze bułki. Odkładałem na ubrania, by nie wyglądać jak chłopaczek z prowincji.
- Trafiłem w Legii na idealnego szkoleniowca, bo pierwszy zespół prowadził Jan Urban, znany z dobrego podejścia do młodych. Podczas jednego z wywiadów dziennikarz przekonywał mnie, że ten trener chciał mnie odpalić. Nie zgadzam się z tym. Po prostu widział, że byłem za słaby na Legię. Jest uczciwym człowiekiem, bardzo mnie lubił, ale nie zasługiwałem na grę w ekstraklasie. Gdybym dostał szansę, na sto procent bym się spalił. Brakowało mi wiary w siebie na boisku. Zacząłem się zmieniać dopiero podczas pracy z trenerem Broszem.
- Gdy przeszedłem do Sandecji, Legia mogła mnie odkupić w każdym oknie. Sandecja miała wobec mnie zaległości finansowe. Nie zarabiałem dużo, zależało mi, by oddali mi moje pieniądze. Poprosiłem dyrektora Legii, by zapłacili Sandecji kwotę pomniejszoną o moje zaległości. Rozmowie przysłuchiwał się Danijel Ljuboja. Podszedł, dopytał, stwierdził: „No problem. Ja ci to wyrównam, oddasz mi, kiedy ci Sandecja zapłaci”. Byłem w szoku, znałem go dopiero kilka dni. Honor nie pozwolił mi z tej propozycji skorzystać, ale zaimponował mi tym podejściem. Duża klasa.
Więcej wspomnień Damiana Zboźnia w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.