Dariusz Banasik: Tomasiewicz i Bartczak - brylanciki - cz.II
23.12.2013 16:14
Przejdźmy do linii pomocy. Według nas najjaśniejszymi punktami byli: Bartek Kalinkowski, który na początku rozpoczynał, jako rezerwowy, Grzesiek Tomasiewicz i Robert Bartczak.
- Zdecydowanie tak, zgadzam się. W pewnym momencie zdecydowałem się postawić na Bartka i odpłaciło się. Rozegrał chyba najwięcej meczów. Miał bardzo dobrą rundę, zrobił ogromny postęp i w pewnym momencie wziął ciężar całej drużyny na siebie. Był motorem napędowym. Musi popracować jedynie nad wykończeniem akcji i strzałami z dystansu, bo zdobył chyba tylko jedną bramkę.
Można powiedzieć, że to następca Kopczyńskiego?
- Tak się kreuje, ciężko powiedzieć czy będzie jego następcą. Kiedyś miał problem z pokazywaniem umiejętności w meczu. Teraz już więcej pokazuje nie tylko w treningu, ale i w lidze. Jest bardzo inteligentnym piłkarzem.
Pozostali? Tomasiewicz? Bartczak?
- Tomasiewicz to brylancik, jestem nim zachwycony. Jakbym miał szukać negatywnych cech, to są nimi jedynie warunki fizyczne, ale na tej pozycji nie są one konieczne. Jako zawodnik i jako człowiek, wszystko ma na dobrym poziomie. Czy gra, czy wchodzi z ławki – zawsze daje z siebie wszystko. Przed rundą zastanawiałem się czy dla chłopaków z rocznika 96' nie jest jeszcze za wcześnie. Życie pokazało, że nie. Pamiętajmy, że mieli przeskok o dwa szczeble – de facto z juniorów młodszych do III ligi. Świetny piłkarz. Bartczak to też brylancik, niesamowite możliwości. Podobnie jak Kalinkowski musi pracować nad wykończeniem. Uważam, że będą kiedyś grali w pierwszej drużynie. Z Roberta również jesteśmy bardzo zadowoleni.
Dużą swobodę w grze ma też Peu, który jednak wykazuje braki w taktyce.
- Zgadza się, ale nie zawsze potrafi przełożyć umiejętności techniczne na boisko. Początek miał świetny, strzelił trzy gole. Zaczął z wysokiego pułapu, ale potem była już tylko równia pochyła. Ma predyspozycje do gry jeden na jednego, ale musi też pracować nad innymi cechami – chodzi o defensywę i taktykę. Jeśli chodzi o styl gry, to dużo mu brakowało, nie zawsze na niego stawiałem. Najwięcej pretensji miałem do sytuacji, kiedy tracił piłkę i już się za nią nie wracał. Powtarzam jednak – gra jeden na jednego to jego wielki atut.
Nie jest tak, ze niektórzy przesadzają z grą jeden na jednego?
- To jest problem. W juniorach można było z łatwością minąć kilku rywali. Tutaj niestety nie ma tak łatwo. Chcemy, żeby grali indywidualnie, ale to musi odbywać się w granicach rozsądku. Ojamaa w pierwszym zespole wyciąga już wnioski. Są strefy, kiedy trzeba grać indywidualnie, ale są, kiedy nie można w ogóle.
Łukasz Moneta.
- Chciałem żeby Moneta do nas przyszedł. Ten chłopak ma super lewą nogę – dośrodkowanie, strzał. Ma propozycje z wyższych lig, ale myślę, że powinien u nas jeszcze zostać i się szkolić. Zaskoczył z formą, kiedy zaczęliśmy na niego stawiać. Brakowało mi typowego skrzydłowego z lewą nogą, który grałby na Kubę Araka i w osobie Łukasza go znalazłem. Oceniam go bardzo dobrze. Miał trochę problemów z kontuzjami, ale początek i końcówka bardzo dobra.
Norbert Misiak z biegiem czasu grywał coraz więcej po kontuzji.
- Uważam, że miał straconą rundę przez kontuzje. Na początku grał, jako podstawowy piłkarz, później uraz i długo dochodził do siebie. Końcówkę znowu grał, ale wiadomo, że takie coś nie służy zawodnikowi. To dobry piłkarz, ale zawsze coś mu się przyplącze. Wcześniej miał jeszcze poważniejsze urazy. Kłopoty zdrowotne nie pozwalają pokazać mu, na co go stać. A jest to zawodnik perspektywiczny.
Gródek, Dębiec.
- Jako trener muszę na kogoś postawić i powiem szczerze, że nie przekonywali mnie ci zawodnicy. Podobnie Janusiewicz, który późno do nas trafił. Stwierdziłem, że przegrywają rywalizacje z innymi, nie było podstaw żeby rotować składem, chciałem ogrywać tych, którzy grali bardzo dobrze. Może mieliby szasnę w Młodej Ekstraklasie, gdzie piłka była techniczna. W III lidze jest im dużo ciężej.
Trochę niesłusznie pominęliśmy Rafała Parobczyka.
- Tak. Bardzo chciałem go tutaj w drużynie, bo wcześniej prowadziłem go i dostrzegałem w nim potencjał. Ma duże możliwości, ale borykał się z kontuzjami. W sparingach przed sezonem czy na obozie kandydował do pierwszej jedenastki, potem coś się zacięło i tę rywalizację przegrał, a końcówkę grał w juniorach. Chciałem go z powrotem w rezerwach, ale juniorzy też potrzebowali wzmocnień.
Co z Patrykiem Sokołowskim?
- Patryk podobna historia – długa przerwa. To zawodnik bardzo dobry technicznie, brakuje mu jednak dynamiki. Mało grał, stawiałem na innych, bo w tej chwili więcej dają i mają perspektywy na grę w pierwszej drużynie. Zabrakło dla niego miejsca, ale to solidny piłkarz i nieźle go oceniam.
Można powiedzieć, że z szerokiej kadry pierwszego zespołu aż trzech pomocników było trwale w rezerwach – Augusto, Kopczyński i Mizgała.
- Tak, chyba najwięcej grał Kopa, bo Migała złapał kontuzje. Kopczyński miał parę meczów gdzie był najlepszy, ale też kilka, kiedy nie dawał tyle, co potrzeba. Końcówki już z nami nie grał. Wydawał się trochę podmęczony.
Kopczyński dużo od siebie wymagał, co z Augusto?
- Tak. Miał momenty, że grał super, ale im dalej, tym gorzej. Podobnie z Mizgałą. W meczach, kiedy przegrywaliśmy oczekiwałem od nich więcej. Może myśleli, że ligę da się wygrać na stojąco. Okazało się, że trzeba się trochę przepychać.
Raphael Augusto.
Rafael Augusto był problemem, bo świetnie grał Tomasiewicz był, ale to Augusto musiał grać, bo zawodnicy z pierwszego zespołu mają pierwszeństwo. Mając w składzie, kogoś takiego jak Tomasiewicz wypada się zastanowić czy aby nie lepiej, by ten młody chłopak się ogrywał. Rafael mógł dać więcej. Czasami nie dawał rady fizycznie, później miał parę lepszych występów, ale ogólnie mogło być lepiej.
Essam – jesteśmy zdziwieni, że podpisano z nim trzyletni kontrakt, bo poza szybkością za wiele nie pokazał.
- Nie chcę zrzucać z siebie odpowiedzialności za ten transfer, bo obserwowałem go na testach i podobało mi się w nim kilka rzeczy. Później, kiedy miałem go już u siebie... było tylko gorzej. Nie wiem, jaką ma długość kontraktu. Już nie chodzi tylko o postawę na boisku, ale w życiu codziennym. To jest typowy indywidualistą. Słyszałem, że czasami nie wita się z chłopakami, takie zachowania są niedopuszczalne. On jest odizolowany, na boisku to samo, grał czasami na trzech, czterech zawodników. To było frustrujące. Apogeum było w Bełchatowie – dałem mu „wędkę”. Nie realizował tego, co chcieliśmy. Nie dostosował się do naszych wymogów i nie przekonał nas. Nie wiem jak dalej potoczy się jego los.
Podobno menadżer szuka mu klubów w Polsce.
- Życzę mu jak najlepiej, ale trudno się z nim pracuje. W jednym meczu może być najlepszy, a w kolejnych dziesięciu nic nie grać. Całkowicie nie potrafił się przestawić na naszą mentalność.
Nie przekonywał pan trenera Urbana, by w momencie braków na ławce rezerwowych w pierwszej drużynie, wziąć kogoś z rezerw?
- To były decyzje trenera Urbana. Kiedy ze sobą rozmawialiśmy, to zawsze wygłaszałem swoją opinie o piłkarzach, ale ostateczna decyzja należała do niego. Myślę, że on wiedział co robi, miał dobre rozeznanie, co do młodszych zawodników.Wiedział, którzy piłkarze mogą mu się przydać. Może stwierdził, że dla nich za wcześnie. Też uważam, że dla Bartczaka i Tomasiewicza pierwsza drużyna to jeszcze to za wcześnie...
Chodzą słuchy, że Bartczak i Tomasiewicz spodobali się ze skautom Sportingu Lizbona.
- Z tym wiąże się śmieszna sytuacja – przed meczem w Bełchatowie mówiłem, że Bartczak z Tomasiewiczem wejdą około 60. minuty i załatwią sprawę. Tak było. Przy stanie 1:1, Tomasiewicz w pierwszej akcji gol, później dołożył Bartczak. Oni pytali: skąd to wiedziałeś? Dobrze ich znam!
Mateusz Zawal
- Zawal to zawodnik, którego ściągałem do Legii. Nie wiem jak się potoczy jego kariera. Miał kontuzje w tym sezonie. Ma bardzo duże możliwości – technikę, uderzenie, grę głową, zmysł. Gość, który może grać na bardzo wysokim poziomie. Kwestia tego, jak będzie się rozwijał. Zawodnik niekonwencjonalny, gdziekolwiek się go postawi, to sobie radzi – i w ofensywie i w defensywie. Strzela fantastyczne bramki. Slaby punkt to jedynie nastawienie mentalne, ale to też się zmienia.
No to przejdźmy do ataku, w zasadzie byli tylko Arak i Anczewski.
- I obaj strzelili za mało goli – razem siedem. Trudno im się gra, liga jest dość specyficzna, dużo zespołów gra defensywnie, nie mają dużo miejsca. Oni są przeze mnie rozliczani z bramek i dlatego oceniam ich średnio. To młodzi piłkarze. Anczewski miał problemy zdrowotne, ale to bardzo fajny zawodnik z potencjałem na przyszłość. Podobnie Arak - w juniorach strzelał jak na zawołanie, ale jak sam mówi III liga jest trochę trudniejsza. Jeśli chcą kandydować do gry w pierwszym zespole, to muszą dawać z siebie więcej.
Tradycyjne pytanie. TOP3.
- Hmmm, trudna kwestia. Bartczak numer jeden, Tomasiewicz numer 2, exequo Kali, Bogusz i Turzyk. Mam nadzieje, że nikogo nie pominąłem
Pierwszą część wywiadu z trenerem Dariuszem Banasikiem można przeczytać tutaj
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.