Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski o transferach, obniżkach pensji i akademii

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Sekcja Piłkarska, Sport.pl

09.06.2020 18:20

(akt. 09.06.2020 18:23)

- Z zasady nie uznaję poklepywania się po plecach, zanim się coś wygra. Oczywiście, dostaję dużo wiadomości od różnych osób, zwykle bardzo życzliwych, że już mamy mistrzostwo i wszystko jest dobrze. Ale pamiętamy jak było w tamtym sezonie. To jest piłka i trzeba grać do końca. Pamiętamy, co się stało w zeszłym roku. Bardzo nas to boli. Dopóki nie wygramy tego mistrzostwa, to będzie bolało. Nikt nie odpuści – mówił w „Sekcji Piłkarskiej” Dariusz Mioduski, właściciel Legii Warszawa.

O walce o mistrzostwo, obniżkach pensji i powrocie kibiców

- Bardzo szanujemy Piasta i pracę wykonywaną zarówno przez trenera Waldemara Fornalika jak i zawodników gliwickiego klubu. Mecze z Piastem ostatnimi czasy okazywały się trudne. Ostatni w szczególności zapadł trochę negatywnie w pamięć. Choć gdyby nie czerwona kartka, którą dostał Jose Kante, to byśmy pewnie wygrali, a przynajmniej zremisowali.

- Jak przebiegały rozmowy odnośnie obniżek pensji w Legii? To była sytuacja, która powoduje, że wszyscy możemy się sprawdzić: czy jesteśmy drużyną, jednym zespołem. Dotyczyło to nie tylko piłkarzy. Każdy pracownik został objęty obniżeniem wynagrodzenia. Muszę przyznać, że jestem zbudowany tym, w jaki sposób wszyscy do tego podeszli, czyli z pełnym zrozumieniem. Rozmowy z zawodnikami trwały dłużej niż z innymi, ale w grę wchodziły znacznie większe pieniądze. To najwyżej opłacani pracownicy, często z wizją kontraktów, które kończą się za pół roku czy za rok. To trochę inne dyskusje. Nie powiem, że rozmowy były łatwe. Radek Kucharski i Tomek Kiełbowicz byli głównymi osobami, które to prowadziwy. Wykonali zdecydowaną większość pracy. Ale ja też miałem okazję parę razy rozmawiać z przedstawicielami drużyny. I muszę przyznać, że dyskusje były konstruktywne. Widać było, że każdy chce osiągnąć porozumienie.

- Przez ostatnie 2-3 dni obserwujemy trochę więcej zakażeń koronawirusem. Chyba wszyscy się tego spodziewali, bo było dość duże poluzowanie. Wydaje mi się, że dzisiaj właściwie większość ludzi funkcjonuje już normalnie. Otwarte są galerie, kina… Myślę, że stadion piłkarski, na który wpuszczamy 25% kibiców, na powietrzu, nie jest miejscem obarczonym największym ryzykiem. Z drugiej strony mogę zrozumieć pewną obawę, dotyczącą spotęgowania tych zakażeń. Będziemy musieli wprowadzić obostrzenia. Zajęcie 1/4 miejsc przez fanów nie oznacza, że wszyscy będą mogli stać obok siebie, będą musiały być zachowane odległości. Rozumiem, że nie będzie to takie proste, ale sądzę, że zdecydowana większość kibiców sama będzie uważała na to, żeby nie znaleźć się zbyt blisko innych ludzi. Nie powinniśmy mieć o to tak wielkich obaw.

O europejskich pucharach

- Kiedy rozpoczną się pierwsze mecze w eliminacjach do europejskich pucharach? Nie mogę zdradzić za dużo, bo akurat uczestniczę w części rozmów ze względu na pozycję w spółce, która zawiaduje Ligą Mistrzów i Ligą Europy. Z punktu widzenia sprzedaży praw medialnych, jestem w tych wszystkich komisjach, które się tym zajmują. Także być może wiem trochę więcej. Sądzę, że dzisiaj nie ma jeszcze do końca podjętych decyzji. Będą one podjęte ostatecznie 17 czerwca po posiedzeniu komitetu wykonawczego UEFA. Myślę, że wszyscy zmierzają do tego, żeby można było dokończyć tegoroczne rozgrywki Ligi Mistrzów w sierpniu. A w drugiej połowie sierpnia zacząć kwalifikacje już do nowego sezonu. Sądzę, że eliminacje i końcówka sezonu 2019/20 mogą się najść na siebie. Ale dziwiłbym się gdyby eliminacje rozpoczęły się wcześniej niż przed drugą połową sierpnia.

- Wszyscy bardzo mocno pracują nad tym, żeby było po staremu. To znaczy, żeby w eliminacjach były dwumecze – w domu i na wyjeździe. To niezwykle ważne dla wielu klubów. Mam nadzieję, że tak będzie. Jeżeli tak nie będzie, to eliminacje staną się jeszcze większą loterią niż zwykle. Natomiast nie wykluczam, że będą dyskusje na temat ograniczenia pierwszej, drugiej i może nawet trzeciej rundy do jednego spotkania. Wszystko będzie zależało od tego, czy rzeczywiście uda się zacząć grę w okolicach połowy sierpnia.

- Zakładając, że zagramy 24 lipca zagramy w finale Pucharu Polski, to zawodników czeka tydzień odpoczynku, lekkiej regeneracji i powrót do treningów. Nie sądzę, że dla piłkarzy będą przewidziane dłuższe wakacje.

O akademii

- Otwarcie akademii w lipcu jest aktualne? Tak. Będzie to dla nas drugi dom. Szczególnie jeżeli chodzi o część sportową. Ostatnie szlify, wykończenia… Meble dojechały, są montowane. Na początku lipca zaczynamy działania. Około 10 lipca pierwsza drużyna po raz pierwszy będzie tam nocowała i miała treningi. A po sezonie będzie to już miejsce, w którym będą ćwiczyli codziennie.

O transferach

- Jesteśmy zawsze w trakcie budowy drużyny. To pierwszy sezon, w którym byliśmy w stanie rzeczywiście zbudować zespół według określonej filozofii w klubie. Do tego czasu obowiązywały nas stare kontrakty z zawodnikami, którzy często nie mieli dużego wpływu na wynik i szatnię. Nie mówię tylko o samej drużynie, ale o całości pionu sportowego. Zaczynają od sztabu pierwszej drużyny, trenera Vukovicia. Oczywiście przy uwzględnieniu Radka Kucharskiego i Tomka Kiełbowicza jako szefa skautingu oraz całego naszego pionu akademii. Obecnie mamy bardzo spójny plan rozwoju, który na końcu skutkuje tym, że mamy taki, a nie inny kształt pierwszego zespołu. To ma być drużyna, którą trochę zaczynamy widzieć. Ona nie ma właściwie słabych punktów, na każdej pozycji jest rywalizacja. Natomiast niewątpliwie naszym celem jest, z każdym okienkiem, próba polepszenia drużyny. I taki jest cel. Oczywiście, nie zawsze się to uda, bo mówimy o materiale ludzkim. Ale plan jest taki, żeby w każdym okienku się wzmocnić. To jest plan również na nadchodzące okienko.

- W poprzednich latach zawsze musieliśmy dokonywać kompromisów i często podejmować decyzje w pośpiechu. Spoglądając w tył, niektóre decyzje chciałbym podjąć inaczej. Które? Chciałbym na pewno nie musieć podejmować niektórych decyzji trenerskich w taki sposób, w jaki były podejmowane. Życie jest takie jakie jest. Nie zawsze ma się wszystkie karty do wyboru i nie zawsze samemu decyduje się o tym w pojedynkę. Trzeba czasami podejmować nieoptymalne wybory. I wtedy się też popełnia błędy. Ostatnie 2,5 roku wykorzystaliśmy dość mocno, żeby w przyszłości unikać błędów, trzymać się filozofii, której chcemy. To zaczyna działać. Nie jest to skończony produkt – to początek pewnej drogi.

- Jeżeli chcemy się liczyć w poważnym futbolu, to 1,5 miliona za zawodnika nie może być dla nas barierą. Ale ten rok jest wyjątkowy. Nie można powiedzieć, że w roku, w którym tracimy 30% naszych przychodów, będziemy wydawać wielkie kwoty na transfery. Wiadomo, że żyjemy również z transferów. Naszym celem jest wprowadzanie coraz większej liczby młodych zawodników. Mam nadzieję, że transfery wychodzące będą opiewały na coraz wyższe kwoty i wtedy nie będzie kłopotów z pozyskaniem zawodników za większe kwoty: zarówno z Polski jak i z zagranicy.

- Transfery Radosława Majeckiego i Jarosława Niezgody niewątpliwie mocno nam pomogły i ustabilizowały naszą sytuację. Bez nich byłoby nam dużo trudniej. Jeśli chodzi o Majeckiego, pieniądze za jego transfer nie zostały przelane w całości. Mamy jeszcze jedną ratę, za rok. Liczymy, ze Michał Karbownik z nami zostanie. A jeżeli latem pojawi się oferta: dobra dla niego i dla klubu, to wtedy może zdecydujemy, żeby odszedł. Będzie to na pewno nasza wspólna decyzja, razem z Michałem i jego menedżerem.

- Nasz skład jest stabilny. Mamy kilka wygasających kontraktów, ale nie mamy problemów z kadrą. Mówimy o wzmocnieniach pierwszej jedenastki, być może w połączeniu z wartością. Patrzymy na młodszych zawodników, którzy mogą się jeszcze u nas rozwinąć i z których możemy mieć w przyszłości przychody transferowe.

- Nie ma jednej osoby, która osiąga sukces. Albo zwyciężamy, albo przegrywamy jako cała grupa. Także tych osób jest wiele i każdy w swoim wymiarze nad tym pracuje. To co udało się osiągnąć trenerowi Vukoviciowi i sztabowi, to drużyna, atmosfera w szatni. To zespół, który chce ze sobą współpracować i walczyć razem. To nadrzędna wartość. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy w stanie kupować i ściągać największe gwiazdy Europy. Natomiast przez najbliższe lata naszą siłą będzie właśnie siła drużyny. Było to widać w meczu z Wisłą w Krakowie. Pomimo trudnego spotkania, potrafiliśmy jako drużyna zareagować i tę wartość chcemy utrzymywać. Nie mówimy dziś o wielkiej przebudowanie, tylko o uzupełnieniach, które muszą mieć miejsce. Po to, żeby polepszyć się na pewnych pozycjach.

- Bramkarz to jedna z pozycji, na którą patrzymy. Mamy doświadczonego Radka Cierzniaka i dwóch młodych bramkarzy. Czarek Miszta, który jest na wypożyczeniu w Radomiaku, ma bardzo duży potencjał. Tak samo Wojtek Muzyk, który jest z nami i pokazał, że potrafi bronić. Jeżeli myślimy o europejskich pucharach i grze w fazie grupowej, to pozycja, którą musimy wziąć pod uwagę i zobaczyć, czy będziemy potrzebowali jeszcze dodatkowego wzmocnienia.

- Bartosz Kapustka? Radek Kucharski wspominał o rozmowach z Bartkiem. Chcieliśmy ściągnąć go w poprzednim okienku. Czy teraz chcemy? Szczerze mówiąc – nie wiem. Nie wiem na ile dzisiaj jest ten temat aktualny. Na pewno nie jest zbyt bardzo aktualny. Gdyby był, byłbym tego świadomy. Szkoda, że Bartek nie przyszedł do Legii zamiast do Leicester i pograć przy Łazienkowskiej przez rok-dwa. Oczywiście mówię to w pewnym zrozumieniu sytuacji. Nas nie było na niego stać, nie mógł do nas trafić. Natomiast z punktu widzenia piłkarza w tamtym okresie, podobnie można powiedzieć o Bartoszu Sliszu. Stał się wyróżniającym piłkarzem ligi, ale zdecydował, że gra w Legii może mu pomóc. Gdyby Kapustka wtedy znalazł się w Legii pograł w niej przez rok-półtora, byłby pewnie na jeszcze innym poziomie. I aklimatyzacja w klubie zachodnim przebiegłaby być może trochę lepiej. Ale to trochę gdybanie, bo każda sytuacja jest inna. Zawsze będziemy obserwować wyróżniających się ligowców, nawet bardziej doświadczonych Polaków czy obcokrajowców, którzy sprawdzili się w ekstraklasie.

- Dziś nie jestem otwarty na rozmowy w sprawie odejścia Luquinhasa. Z drugiej strony - jeżeli przyjdzie szalona oferta, to oczywiście się zastanowię. Natomiast nie sądzę, że dzisiaj naszym celem powinna być jego sprzedać. Ma on jeszcze tutaj sporo do zrobienia. Zaczął się rozwijać. Fajnie się aklimatyzuje i dużo daje drużynie. Dużo daje też kibicom, bo gra bardzo atrakcyjny futbol. Jest bardzo ważną drużyny. Jego odejście na pewno byłoby osłabieniem. Ogólnie każdy z zawodników Legii ma oferty i propozycje. Postrzegam to jako coś bardzo pozytywnego.

O finansach

- Ten rok, jeżeli chodzi o przychody operacyjnie, może być podobny jak poprzedni albo niższy. W normalnych warunkach przychody były wyższe, i to o nawet sporo. Ale teraz gramy bez publiczności i zapewne będą formy ograniczeń do końca roku i mniej pieniędzy na rynku. Sądzę, że nawet przy dobrym scenariuszu, będziemy mieli ubytek w przychodach. Mam nadzieję, że ostatecznie nie będą niższe niż w poprzednim roku.

- Zdecydowana większość partnerów biznesowych, sponsorów, z bardzo dużym zrozumieniem odnosi się do tego, co jest teraz, wspiera nas. Każda firma ma dziś problemy, zatory płatnicze. Także my tak samo próbujemy pomagać tam, gdzie możemy. Pomimo tego wszystkiego, jest obecna duża solidarność. Tak samo czuję, że jest ogromna wiara naszych partnerów w to, co robimy. Przekonanie, iż idziemy w dobrym kierunku, rozwijamy się w prawidłowy sposób. Nikt nie wykorzystuje aktualnej sytuacji do tego, żeby się odciąć czy zrezygnować. Dostrzegalne jest wsparcie.

- Uważamy, że bycie sponsorem koszulkowym i stadionu to nie tylko kwestia finansowa, ale także reputacyjna i prawdziwego partnerstwa na odpowiednim poziomie. To jest aktywo, które wyceniamy dość wysoko i nie chcemy sprzedawać tego taniej ze względu na pozycjonowanie Legii jako marki. Uważamy, że z punktu widzenia marek sportowych, jesteśmy na szczycie piramidy i tak powinniśmy być wyceniani. Porównujemy się bardziej do innych marek w dużych europejskich krajach. I uważam, że rynek będzie szedł w tę stronę. Niewątpliwie cała sytuacja z COVID-19 wpływa na budżety marketingowe firm i każdy liczy pieniądze jeszcze bardziej.

- Nie jesteśmy finansowo uzależnieni od miasta. Płacimy spore czynsze, podatki, utrzymujemy stadion – to nasz koszt. Od strony miasta jesteśmy bardziej płatnikiem niż tym, który otrzymuje jakieś rzeczy. Niewątpliwie muszę dodać, że z miastem mamy bardzo dobrą relację. Miasto pomogło nam w tej całej sytuacji. Na okres pandemii obniżyło nam opłaty czynszowe i zwolniło z podatków. Oprócz tego podpisaliśmy dodatkowe umowy, które miasto podpisało z klubami w Warszawie. My również zostaliśmy tym objęci. Koszykówka jest wspierana przez miasto. Z miastem mamy bardzo dobrą współpracę, lecz nie zależymy od miasta w finansach. Sytuacja klubów dotowanych przez miasta będzie pewnie trochę inna. Bo miasta również będą miały problemy z budżetami. Pewnie pojawi się duża presja związana z cięciami.

O Legii, Zbigniewie Bońku i rezerwach

- Legia to projekt życia, który realizuje po to, żeby zbudować w Polsce klub na poziomie europejskim. To projekt wieloletni. Są momenty przyjemne, ale 95% czasu to ciężka praca, bardzo duży poziom stresu i wielka odpowiedzialność, którą czuję. Legia jest dobrem publicznym, tak do tego podchodzę. Oczywiście, gdyby nie było przyjemności, nie robiłbym tego. Natomiast nie myślę o tym w taki sposób, to nie jest zabawka.

- Wydaje mi się, że prezes Boniek, po zakończeniu kadencji, powinien kupić klub albo zostać prezesem. Wtedy będzie wiedział, jak wyglądają realia. Mówienie, że coś powinno kosztować taniej czy drożej jest trochę dziwne. Właścicielami klubów są ludzie, którzy prowadzą biznesy i to niemałe, także rozumieją, na czym polega płacenie pracownikom, konkurencja na rynku i tak dalej. Można ogólnie zastanawiać się nad polityką związaną z tym, czy powinniśmy stosować dodatkowe ograniczenia. Czy motywacyjne programy, które mają na celu wprowadzanie większej liczby młodych Polaków. Uważam, że takie rzeczy powinniśmy robić. Natomiast powiedzenie, ze kluby powinny ściąć pensje o połowę… Nie wiem jak do tego podejść.

- Sprawa Legii II i Sokoła Ostróda? Zależy nam na awansie. Mamy sytuację, w której dwa zespoły nie rozegrały między sobą żadnego meczu. To my i Sokół. Jedyne, o co prosimy, to rozegranie zaległego spotkania. A nie żeby przy zielonym stoliku przyznać awans jednej drużynie. Wydaje mi się, że są szanse na zagranie meczu. Na początku pojawiła się dyskusja o tym, że nie było uwarunkowań do rozegrania spotkania. Rozporządzenie z 29 maja pozwala na rozgrywanie meczów. Przy takiej okazji może się zebrać 150 osób. Nie ma żadnych przeciwwskazań - ani prawnych, ani innych – żeby mecz się odbył. Mamy dopiero początek czerwca. Jest wystarczająco czasu, żeby  w ciągu następnych tygodni rozegrać zaległe spotkanie i rozstrzygnąć awans zgodnie z duchem sportu. A nie przy zielonym stoliku. Nie możemy wracać do czasów, gdzie takie decyzje były podejmowane przy zielonym stoliku przez działaczy, a nie na murawie. Złożyliśmy wniosek do Komisji ds. Nagłych, która – wydaje mi się, że nawet w bardziej kontrowersyjnej sytuacji, Hutnika i Motoru – podjęła decyzję o awansie dwóch ekip. Prosimy tę samą komisję, żeby pozwoliła nam rozegrać mecz. Taką decyzję może podjąć prawnie, przy odrobinie dobrej woli. Czekamy na odpowiedź. W poniedziałek wysłałem jeszcze jedno pismo, bo zależy nam na tym, żeby decyzja została podjęta jak najszybciej. Mam nadzieję, że tak się stanie. I że będziemy w stanie rozegrać mecz. A jeżeli nie wygramy lub zremisujemy, to Sokół awansuje i nie będziemy mieć żadnych pretensji.

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.