Dzwonnik z Ł3

Dzwonnik z Ł3 - Pozwolę sobie, czyli gala wręczenia specyficznych nagród

Redaktor Łukasz Kowalski

Łukasz Kowalski

Źródło: Legia.Net

30.05.2023 15:02

(akt. 30.05.2023 15:35)

Dziennikarze albo szukają newsów, albo nie potrafią ich znaleźć. A jak już kompletnie nie potrafią, to się bawią w podsumowania, rankingi etc. Jest to dobry trop, bo ludzie uwielbiają takie rzeczy czytać. Głównie dlatego, że potem można się soczyście pokłócić, rzucić cierpkim komentarzem, nazwać stryja zaprzańcem albo zrobić intelektualny szpagat, gdy się zrozumie, że jednak nie do końca się miało rację. Życie.

Nie muszę się chyba przyznawać, że ja nie potrafię znaleźć newsa. Pewnie istotny w tym jest fakt, że nie szukam, bo nie muszę, niemniej jednak pozwolę sobie na podsumowanie. A nawet więcej – nagrody wręczę. Za zakończony właśnie sezon. I nazwę je odkrywczo oraz barwnie: „Kowale Roku”.

Pierwszy „KR” idzie do Jacka Zielińskiego. I to nawet nie za Puchar Polski oraz wicemistrzostwo, w które ma swój wielki wkład. Za pomysł. Pomysł na Legię, która wygląda nieźle, po swoim najgorszym od lat sezonie osiągnęła w kolejnym wiele, a i wiele wskazuje, że może być tylko lepiej. Nie byłem fanem pomysłu z Kostą Runjaiciem. Twardo optowałbym za utrzymaniem przy władzy Aleksandara Vukovicia, ale nikt mnie nie zapytał. Jacek sobie Runjaicia w Legii wymyślił, pomysł dowiózł i okazało się, że trafił w dychę. „10”, która jest zastrzeżona, bo ma przypominać śp. Kazia Deynę. Deyna był wirtuozem, Legia wciąż jeszcze nie pokazuje wirtuozerii, ale pokazuje coś innego – to zespół, w którym jeden idzie za drugim, wspomaga, prze, a za kopniaki oddaje kopniaki. Mentalne wsparcie Josue i „Jędzy”, naszych kapitanów, prowadzi tych zawodników do przodu, robi wynik. To jest pomysł „Zielka” i za to ten mój „KR” oraz następujące słowa: taki dyrektor to skarb. Oby miał odpowiednie wsparcie finansowe prezesa, by ten projekt dalej odpowiednio nakręcać.

Była kiedyś impreza z okazji bodajże urodzin „Naszej Legii”. Śp. Wiesiu Giler potrafił takie rzeczy znakomicie organizować, było miło, stoły zastawione, wśród gości piłkarze i władze Legii, trochę znakomitości świata kibicowskiego, zaprzyjaźnieni dziennikarze, słowem – sami swoi. Nakładam sobie sałatkę, jak Dyzma, już mam wbić kły w majonezowy majstersztyk mistrzów cateringu, a tu dostaję kuksańca i słyszę: „To twoje wypociny?”. Tak, to były moje wypociny, a precyzyjniej: opis jakiejś sytuacji meczowej, w której – moim zdaniem – „Zielek” mógł zachować się lepiej. On z pianą, ja nienajedzony, ale też zdenerwowany, odkładam sałatkę i rozmawiamy. To tak naprawdę była jakaś pierdoła, ale uświadomiła mi, że Jacek to facet, któremu zależy. Padły wtedy jakieś niemiłe słowa z obu stron, ale dziś witamy się i patrzymy na siebie z szacunkiem. Bo on wiedział, że ja napisałem to, bo zależy mi na Legii, a wkurwił się, bo… zależało mu pewnie sto razy bardziej, niż mnie. Cieszę się, że to właśnie Jacek jest dzisiaj dyrektorem sportowym Legii. To się może udać, to może być jeszcze lepsze.

Następny „KR” wędruje do Kacpra Tobiasza. Również dlatego, że mu zależy, ale też – bo umie. Świetny materiał na bramkarski numer jeden w bramce reprezentacji. I zapomnijmy z okazji przyznania tej nagrody o wpadce w Gdańsku. My zapomnijmy, bo on to będzie jeszcze długo pamiętał. Ale dzięki temu będzie lepszy.

Skoro jesteśmy przy ludziach z „Żylety”, to kolejnego „KR” chciałbym przyznać „Nieznanym Sprawcom”. Gdy wieki temu pojawiłem się po raz pierwszy na Legii, to nie gra znanych z „Przeglądu Sportowego” asów spowodowała, że chciałem kolejny raz siąść na „Żylecie”. To ta gęsta, pełna od niepozostawiających niedomówienia wyrazów ekspresji atmosfera spowodowała, że chciałem wrócić. Że zostałem i że Legia wraz z rodziną oraz muzyką jest dla mnie tym, co taktuje moim życiem. To było zanim się pojawił przy Łazienkowskiej 3 zorganizowany ruch ultras, choć nie narzekaliśmy na atmosferę . Ale dzisiaj tu jest, tworzony kiedyś przez „Cyberfanów”, teraz rozwalający system atutami „NS-ów”, sprawiający, że wszyscy mamy więcej powodów, by brać udział w 90-minutowym misterium kopania pęcherza z powietrzem w środku.

Są jeszcze dwie rzeczy bardzo istotne w przypadku „NS”. Choć to przecież nie ich zadanie, aktywnie brali udział w nakręcaniu atmosfery rozbudowującej stadionową frekwencję, ba!, byli w tym bardziej wyraziści od klubowych komórek marketingu i promocji. A druga rzecz – patrząc na renesans ruchu ultras w Europie, nie sposób nie dostrzec w tym inspiracji idącej z Warszawy. Szacunek.

Kolejny „KR” jest dla każdej osoby, która włożyła serce w niesamowitą atmosferę, jaka w tym roku towarzyszyła meczom przy Ł3. Niezdobyta twierdza i – co tu dużo kombinować – klimat, którego się nie zapomina, który przyciąga nowe osoby, który jest esencją szaleństwa nas łączącego. Kiedyś z kilkoma kolegami uszyliśmy flagę „Legia to my”. Nie był to wyraz naszej aprobaty, tylko pewna kontra w stosunku do tego, co się nam wtedy nie podobało w działaniu klubu. To było dobrych 20 lat temu, przez te lata hasło nabierało różnych odcieni kontekstu, ale jedno pozostało i jest faktem niezbitym: Legia to właśnie my. Nikt z nas nie jest ponad Klubem, być nie może i nie będzie, ale to my tworzymy Klub. Każdego dnia jesteśmy świadkami historii, każdego dnia tę historię budujemy. Niech nic nas nie powstrzymuje.

P.S. Ostatni będzie „ANTY KR”. Wędruje on do faceta, który ma ksywkę taką samą jak ja, wszystko, co w życiu osiągnął, zawdzięcza Legii, ale nie potrafi wypowiadać się o niej z szacunkiem. Krytyka musi być, jest wręcz wymagana. Ale rynsztok niech pozostanie marginesem. Szkoda, że tak to się poukładało, bo byłem jednym z tych, którzy byli dumni, iż chłopak od nas z trybun czaruje piłkarską Europę. Smutne to, panie Wojtku…

Kowalski

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.