Domyślne zdjęcie Legia.Net

Girondins Bordeaux - Legia Warszawa 4:1

Jerzy Zalewski

Źródło: Gazeta Wyborcza, Legia.Net

20.07.2010 21:04

(akt. 15.12.2018 20:57)

Legia rozegrała swój pierwszy sparing na obozie we Francji. Przeciwnikiem był zeszłoroczny mistrz Francji, a obecnie szóste w Ligue1 Girondins Bordeaux. Legia już do przerwy przegrywała 0:2 po nieudanej pułapce offsajdowej i trafieniu <strong>Jaroslava Plasila</strong> oraz po niezdecydowaniu <strong>Marijana Antolovicia</strong> przy bramce będącej dziełem <strong>Geraldo Wendela</strong>. Kontaktowego gola niedługo po przerwie zdobył strzałem głową <strong>Artur Jędrzejczyk</strong>, ale kilka minut później prowadzenie podwyższył dwukrotnie <strong>Fernando Cavenaghi</strong>. Tym samym po godzinie gry wynik końcowy 4:1 był ustalony.

fot. www.girondins.com

Legia Warszawa - Girondins Bordeaux 1:4

36' (0:1) Jaroslav Plasil
41' (0:2) Geraldo Wenel
49' (1:2) Artur Jędrzejczyk 
56' (1:3) Fernando Cavenaghi 
60' (1:4) Fernando Cavenaghi

Składy obu drużyn:

 

Legia: Marijan Antolović - Artur Jędrzejczyk (85' Michał Żyro), Srda Kneżević, Inaki Astiz (30' Marcin Komorowski), Jakub Wawrzyniak - Manu (76' Miroslav Radović), Ariel Borysiuk (76' Piotr Giza), Ivica Vrdoljak, Maciej Iwański (65' Maciej Rybus), Alejandro Cabral (76' Sebastian Szałachowski) - Bruno Mezenga (64' Fanghzuo Dong)

Bordeaux: Kevin Olimpa - Pierre Docasse (85' Paul Lasne), Ludovic Sane (46' Michael Ciani), Menegazzo Fernando (85' Matthieu Saunier), Florian Marange - Jaroslav Plasil (75' Abdoulaye Traore), Alou Diarra (46' Matthieu Chalme), Geraldo Wendel (61' Gregory Sertic) - Yoann Gourcuf (46' Jussie Ferreira Vieira) - Yoann Gouffran (61' Henri Saivet), Fernando Cavenaghi(75' Floyd Ayite)

 

Relacja z meczu: Wynik był do przewidzenia

Początek spotkania zgodnie z oczekiwaniami należał do francuskiej drużyny. Jednak ich ataki kończyły się na dość solidnym bloku obronnym. Legioniści grali dosyć agresywnie stosując wysoki pressing. Przyczajona Legia starała się atakować, ale wrzutka Manu powędrowała wprost w ręce bramkarza. Potem ładną prostopadłą piłkę zagrywał Ariel Borysiuk, jednak Maciej Iwański znalazł się na pozycji spalonej. Momentami nadal widoczny był brak zgrania, co raz spowodowało niewygodną sytuację dla Antolovicia, który musiał się ratować dość pokracznym wybiciem swoją słabszą prawą stopą na rzut rożny. Warszawianie stopniowo zaczęli zdobywać teren, a sygnał do ataku dał Iwański. Jego strzał był co prawda słaby, ale uwidaczniał lekką przewagę stołecznej jedenastki. Chwilkę później Manu przeprowadził ładną akcję zakończoną ostrym dośrodkowaniem i defensor francuskiej ekipy z trudem wybił piłkę o mało nie kierując jej do własnej bramki. Następną ciekawą akcję przeprowadził Jakub Wawrzyniak, który wyłożył piłkę Bruno Menzedze, ale Brazylijczyk uderzał słabszą prawą nogą na dodatek tracąc równowagę, więc jego strzał nie dość, że niecelny, był też anemiczny.

Francuzi postanowili nie pozostawać dłużni, ale Jaroslav Plasil przegrał pojedynek sam na sam z Antoloviciem. Na domiar złego po pół godzinie gry boisko z powodu kontuzji  opuścić musiał najlepszy defensor Legii Inaki Astiz , a zastąpił go Marcin Komorowski. Jednak Legia robiła swoje i nadal starała się zagrażać francuzom. Na około dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy najlepszą okazję Legii zmarnował Cabral, który skorzystał z nieustępliwej walki o piłkę Menzegi. Argentyńczyk ładnie opanował piłkę i niepilnowany uderzył silnie, jednak minimalnie niecelnie. Ta sytuacja w myśl starego piłkarskiego porzekadła zemściła się. Po nieudanej pułapce ofsajdowej lewą stroną przeforsował się Yoann Gourfuf i płasko dograł do Jaroslava Plasila. Temu ostatniemu pozostało już tylko uderzyć obok bramkarza Legii, by Francuzi cieszyli się z prowadzenia. Kilka minut później Geraldo Wendel wykonywał rzut wolny z okolicy narożnika pola karnego Legii. Jego wrzutki nie dotknął żaden z graczy co wprawiło w osłupienie Antolovicia, który nie wiedział jak ma się zachować i za chwilkę mógł już wyciągać po raz drugi piłkę z siatki. Tym samym Legia po pierwszej połowie przegrywała 0:2.

Druga połowa zaczęła się pozytywnie, bo po rzucie rożnym wybijanym przez Iwańskiego gola strzałem głową zdobył Jędrzejczyk. Jednak wbrew pozorom zdobyty gol kontaktowy nie podziałał na legionistów mobilizująco, ale rozluźniająco, a wręcz deprymująco. W niespełna dziesięć minut po zdobytym golu było już po meczu. Stało się tak po fatalnej grze w obronie i dwóch trafieniach Fernando Cavenaghiego. Pierwszego gola zdobył po dobitce odbitego od poprzeczki strzału Yoann Gouffrana będąc na pozycji spalonej, ale sędziowie tego nie zauważyli. Drugi jego gol był przedniej urody i padł mimo nieudolnej próby przerwania akcji przez warszawskich defensorów. Strzał z woleja z półobrotu z bliskiej odległości był w zasadzie nie do obrony. Od tego momentu zaczęli wchodzić rezerwowi zawodnicy obu ekip, a gra stawała się coraz mniej zorganizowana. Jednak w Legii wyglądało to gorzej, gdyż nawet przy wykonywaniu rzutu wolnego doszło do nieporozumienia, jakiego w Legii oglądać okazji jeszcze nie miałem. Mianowicie obaj zawodnicy ustawiający piłkę przebiegli obok niej, zamiast ją wprowadzić do gry… Z ciekawszych wydarzeń na odnotowanie zasługuje jeszcze ostre starcie Jędrzejczyka z francuzami, co zakończyło się przepychankami.

Tak więc Legia w swoim premierowym występie na zgrupowaniu we Francji wyraźnie uległa Bordoux 1:4 będąc zespołem znacznie słabiej rozumiejącym się. Zadziwiający jest fakt, że cały blok defensywny posypał się po zejściu z powodu kontuzji jednego zawodnika, a kilka minut później przeważająca i nieźle grająca drużyna przegrywa 0:2. Co ciekawe wynik meczu rozstrzygnął się w pół godziny gry – tyle czas zajęło francuzom wbicie czterech bramek nierówno broniącemu Antoloviciowi, który chyba zbyt wcześnie uwierzył w swoją świetlaną karierę. Jednak nie należy już teraz oczerniać zespołu Legii. Takie wyniki były do przewidzenia i do kolejnych porażek, które z pewnością będą miały miejsce nie należy przywiązywać wagi. Za to uwagę należy zwracać na współpracę poszczególnych zawodników i formacji. Było by dziwne, gdyby Legia ledwo radząca sobie z co najwyżej przeciętnymi zespołami z Polskiokazała się równorzędnym rywalem dla czołowych drużynz Francji. Legia nie przyjechała tu pokazać swej potęgi, ale budować "drużynę".

Polecamy

Komentarze (651)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.