Domyślne zdjęcie Legia.Net

Gołota trenował na Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: bokser.org

22.10.2009 09:42

(akt. 17.12.2018 00:50)

Bokserzy Andrzej Gołota i Tomasz Adamek, bohaterowie zbliżającej się (24 października w Łodzi) polskiej walki stulecia, przygotowują się do walki w ten sam sposób - wracając w dobrze sobie znane miejsca: Gołota na sali Legii na Fortach Bema i w ośrodku przygotowań olimpijskich "Start" w Wiśle, a Adamek w rodzinnym mieście, we własnym domu. Dzieli ich 30 minut jazdy samochodem, ale na wspólnej kolacji raczej się nie spotkają.
- Znam tutaj każdy zakątek. Mogę się poruszać z zamkniętymi oczyma - mówił Andrzej Gołota, który przed wyjazdem do Wisły mieszkał w hotelu Mercure Grand na Kruczej, kilkaset metrów od domu gdzie się wychował, gdzie do dziś mieszka jego mama i gdzie chodził do szkoły podstawowej. Na miejsce treningów też wybrał swoje stare śmiecie - bokserski ośrodek Legii na Fortach Bema, gdzie do dziś wisi zdjęcie szczupłego siedemnastolatka, którego przyszłości nikt nie mógł wtedy przewidzieć.

Andrzej w pierwszym dniu pobytu w Polsce nie trenował, ale już następnego dnia ranem był na Legii. - Przebiegłem jakieś 6, może 7 kilometrów - powiedział Andrzej, którego można rozpoznać po firmowym dresie "Piasta", firmy, która sponsorował jego pierwszą walkę w Polsce, prawie 10 lat temu z Timem Witherspoonem. Pogadał ze znajomymi, przyjrzał się treningowi starego mistrza Polski Adama Kozłowskiego.

Wieczorem, zaledwie dwie godziny po tym, jak Sam Colonna, jego trener, wylądował na Okęciu, para ponownie była na Legii. - Dwie godziny ostrego, naprawdę ostrego treningu. - mówi Colonna. - Zaskoczył mnie. Pojechaliśmy na godzinę, byliśmy dwie. Andrzej zrobił 12 rund walki z cieniem, zadając tyle ciosów, że jakby w Łodzi zadał ich połowę mniej, to Adamek będzie miał olbrzymie kłopoty. Powiedziałem mu to. Potrzebujemy takiej ilości ciosów, bo Tomek to straszny twardziel. Nigdy nie zapomnę zapachu krwi, która przesączyła cztery ręczniki, któremu wycieraliśmy jego krwawiący, pęknięty nos kiedy walczył z Paulem Briggsem. Za każdym razem, kiedy szedł do narożnika leciało z niego z pół kubka krwi. Nie chodzi nawet o jej widok, bo do tego się przyzwyczaiłem, to był jej zapach. Ale Andrzej też potrafi walczyć "na zaparte". Pokazał to z Mike Mollo, kiedy bił się z jednym okiem, błagając lekarza, żeby nie zatrzymywał walki. Zapytajcie się Adamka, jak to jest jak się nie widzi ciosów, bo oko jest zamknięte.

W niedzielę Andrzej i Sam pojechali z Warszawy do Wisły, gdzie czekać na nich będzie odpowiedzialny za odnowę biologiczną Leszek Samitowski. Ekipa Gołoty ma zjawić się w Łodzi w czwartek, na dzień przed konferencją prasową i ważeniem.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.