Iuri Medeiros

Iuri Medeiros: Wciąż mogę być warty 60 mln euro

Redaktor Piotr Kamieniecki

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

21.02.2019 12:00

(akt. 27.02.2019 12:36)

- Dobrze rozumiem się na boisku z Carlitosem. Jesteśmy w stanie przeprowadzić sporo dobrych akcji wspólnie. Lubię ryzykować. Wciąż też wierzę, że mogę być warty 60 mln euro - tyle, ile wynosi moja klauzula odstępnego. Teraz zagramy z Lechem i chcemy wygrać. Dodatkowo napędza mnie nienawiść kibiców rywali - opowiada w rozmowie z Legia.Net Iuri Medeiros, który trafił zimą na półroczne wypożyczenie na Łazienkowską.

Dlaczego wybrałeś Legię? To pragmatyzm mający zapewnić regularną grę?

- Znam trenera Ricardo Sa Pinto, z którym spotkałem się w juniorach Sportingu Lizbona. Moim celem w trakcie kariery jest zdobywanie tytułów, radość z wygranych, a jestem przekonany, że w Warszawie będzie to możliwe. Nie bez znaczenia był fakt, że w składzie było już czterech rodaków. Liczyłem, że pomogą mi w aklimatyzacje i tak rzeczywiście jest. Najważniejsze są jednak wygrane, które mogę zapewnić Legii. Jeśli uda się zdobyć mistrzostwo, to stworzymy dalszą historię klubu. To dla mnie istotne. 

Największą rolę przy transferze odegrał trener Sa Pinto? Pytałeś o opinię choćby byłego klubowego kolegę, Krzysztofa Piątka?

- Trener Sa Pinto i jego rola przy przenosinach była zdecydowanie najważniejsza. Szkoleniowiec zadzwonił, przedstawił warunki i opowiedział o warunkach w stolicy Polski. Zdecydowałem się na Legię, bo mogę tutaj zrobić to, co potrafię najlepiej - myślę naturalnie o grze w piłkę. Nie rozmawiałem jednak na temat mistrzów Polski z Krzysztofem Piątkiem. Wybrałem Warszawę kosztem innych ofert. 

Skąd były inne propozycje?

- Mogę wprost powiedzieć o Bolonii, bo informacje o tej propozycji pojawiały się w mediach. Pojawiało się również zainteresowanie m.in. z Portugalii. Trener Sa Pinto powiedział mi jednak, że jeśli trafię do Legii, to zrobię różnicę na boisku. To właśnie chcę pokazać. 

Czego zabrakło do sukcesu w Genoi?

- Nie grałem tam w ostatnim czasie. Zawsze mogło być lepiej, choć początek był w porządku. Strzeliłem dwa gole. Z czasem moja sytuacja się pogarszała. Pojawiały się również roszady w składzie, a to nie wpływało na mnie dobrze. Potrzebuję regularnej gry i rytmu meczowego. 

Czujesz się zawodnikiem, który może stać się najlepszym graczem Ekstraklasy?

- Kiedy słucham trenerów, jestem przekonany, że mogę być wyróżniającym się zawodnikiem. Sam również podobnie czuję. Chce odcisnąć piętno na drużynie. Byłoby idealnie, gdy opuszczałbym Legię jako gracz uznawany za najlepszego piłkarza rozgrywek. 

W twojej umowie ze Sportingiem znajduje się klauzula odstępnego wynosząca 60 milionów euro. To zabezpieczenie dla klubu. Czujesz jednak, że nawet będąc obecnie w Polsce, w twoim kontekście może mówić się o takich kwotach czy to mrzonka?

- Wiem o tym, że stale grając, będę się rozwijał, a jeśli tak będzie, to stanę się piłkarzem wartym takich kwot. 

Da się porównać Legię ze Sportingiem?

- Legia to największy klub w Polsce. Warunki organizacyjne są podobne. Największa różnica to kwestia ośrodka czy też akademii. Na obiektach lizbońskich „Lwów” wychowali się późniejsi zdobywcy złotej piłki. Jeśli w stolicy pojawi się centrum treningowe, które jest już w planach, Legia będzie mogła osiągnąć poziom pokroju Sportingu, Benfiki czy FC Porto. 

Jesteś w stu procentach gotowy do gry?

- Cały czas trenowałem z Genoą. Nie miałem zaległości. Jedyny czas bez zajęć, to ostatnie dni przed wypożyczeniem, kiedy musiałem załatwić formalności oraz kilka spraw w Portugalii. Początkowo potrzebowałem w Warszawie chwili na adaptację i przyzwyczajenie się do miejscowych nawyków. Mam przekonanie, że jestem już teraz gotowy do gry. Najważniejsze jest jednak zdanie trenera, który sam zdecyduje czy mam wybiec na boisko w pierwszym składzie czy nie. 

Lubisz ryzyko?

- Tak, lubię.

Na boisku czy w życiu również?

- Przede wszystkim na placu gry. Poza boiskiem cenię sobie stabilizację. Mam żonę, dwójkę dzieci, a trzecie jest w drodze. To dla mnie najważniejsze. 

Spędziłeś do tej pory mało czasu na boisku i zbyt wcześnie na wnioski, ale dotychczas 55% twoich podań było celnych. To efekt ryzyka czy braku zgrania z drużyną?

- Uważam, że to kwestia ryzyka, które staram się podejmować na boisku. Lubię podawać piłkę, zagrywać tak, by droga do bramki została otwarta. Bywa, że takie podanie nie jest celne, ale jeśli już trafi do partnera, to każdy to doceni. 

Twoje najmocniejsze cechy na boisku?

 - Umiejętność skutecznych podań, strzały na bramkę, a także umiejętność wykonywania stałych fragmentów. 

Pozycja, na której czujesz się najlepiej, to…

- Wskazałbym na prawe skrzydło, choć mogę również grać jako „dziesiątka”.

Kogo traktujesz jako największego rywala do miejsca w składzie? Salvadora Agrę czy Dominika Nagya?

- Żadnego z nich. Każdy musi trenować i dawać z siebie na treningach maksimum. Potem to trener decyduje, kto będzie grał. 

Jakie przemyślenia dotyczące klasy ligi towarzyszą ci po dwóch meczach w Ekstraklasie?

- To liga, która opiera się na sile fizycznej. Nie brakuje tutaj kontr, prób szybkiego rozegrania piłki. W Portugalii jednak mocniej szanuje się futbolówkę. 

Jesteś w stanie szybko się do tego przystosować? Sezon kończy się już w maju. 

- Jeśli trener będzie wiedział, że mogę grać, to postaram się zrobić różnicę. 

Miguel Leal, twój były trener, wypowiedział się na twój temat na łamach „Przeglądu Sportowego”. - Największym problemem Medeirosa jest mentalność, potrafi przysnąć na boisku, nie wykonywać zadań taktycznych. Czasami nie przykładał się również na treningach. 

- Coś w tym wszystkim jest. Sam zauważyłem, że zmieniając stronę na skrzydłach, zdarzało mi się faktycznie „zdrzemnąć” na boisku. Z każdej sytuacji wyciągam jednak wnioski i pracuję nad sobą. Nie zawsze w odpowiednim momencie reagowałem na boiskowe sytuacje. Jestem jednak przekonany, że to się zmienia, a u trenera Sa Pinta tym bardziej tak będzie. 

Potrzebujesz trenera, który stoi nad tobą z batem czy jednak takiego, który wszystko zrozumie?

- Jeśli dobrze się zastanowię, to powiedziałbym, że potrzebuję szkoleniowca, który jest stanowczy i ma własną osobowość. Jest jednak jedno „ale”. Uważam, że szkoleniowiec musi umieć rozmawiać z zawodnikiem i znaleźć właściwą drogę, by do niego trafić. Wierzę, że tak jest z trenerem Sa Pinto, z którym umiałem znaleźć wspólny język w Sportingu. 

Kto jest najlepszym zawodnikiem Legii?

- Takich piłkarzy nie brakuje przy Łazienkowskiej. Mogę wymienić chociażby Remy’ego, Cafu, Martinsa, Vesovicia czy Carlitosa. 

A z kim najlepiej współpracuje ci się na murawie?

- Dobrze rozumiem się na boisku z Carlitosem. Moim zdaniem to zawodnik, z którym jesteśmy w stanie przeprowadzać wspólne akcje, zwłaszcza, że możemy szybko wymieniać piłkę na jeden kontakt. 

Jesteś piłkarzem, który będzie wolnym elektronem czy będzie wtłoczony w ścisłe ramy taktyczne?

- Przede wszystkim mam odpowiadać za grę ofensywną, rozgrywanie piłki, akcje na skrzydłach. Chcę korzystać ze swojej techniki oraz dryblingu. Obecny futbol jest jednak taki, że każdy musi brać udział w grze defensywnej, choć zapewne będę mógł liczyć na odrobinę wolności na placu gry. 

Grupa portugalska nie jest zbyt duża przy Łazienkowskiej?

- Rzadko się zdarza, że tak liczba grupa z danego kraju znajduje się w jednym klubie. Widzę jednak pozytywy, bo dostałem od wszystkich dużo wsparcia w pierwszych dniach w Warszawie. Nie jest jednak tak, że ktoś się zamyka na innych. Mieszkam na Wilanowie, podobnie jak wielu zawodników stołecznego klubu. Często pojawia się u nas również Carlitos. 

Zdążyłeś poznać już miasto? 

- Warszawa to przyjemne miejsce do życia, choć nieco zimne w porównaniu z Portugalią. Nie miałem jeszcze czasu na większe zwiedzanie poza okolicą wokół mieszkania. Na wszystko przyjdzie czas, ale najważniejsza jest dla mnie regularna gra w Legii. 

Po porażce z Cracovią, Legia zagra w Poznaniu. Dla miejscowego Lecha, który źle zaczął rundę, może to być mecz sezonu. 

- Słyszałem już o specyfice meczów z Lechem. Nie poznałem jej jeszcze na własnej skórze. To prawda, poznańska drużyna nie jest w dobrej sytuacji, przegrała dwa mecze na początku rundy i zapewne będzie zmotywowana na spotkanie z nami. Trzeba jednak na to spojrzeć również z drugiej strony. Jesteśmy bardzo podrażnieni po porażce z Cracovią i niezwykle zależy nam na rewanżu i zdobyciu trzech punktów w rywalizacji z Lechem. 

W Poznaniu cały zespół Legii może liczyć na „gorące” przywitanie. 

- Nienawiść kibiców mnie motywuje. Wiem, że nie usłyszymy ciepłych słów w Poznaniu, ale znam takie warunki. Pamiętam spotkanie Boavisty z Benfiką, kiedy miałem dwie asysty i zdobyłem bramkę. Wtedy odczułem na własnej skórze nienawiść 60-tysięcznego tłumu kibiców. Wiem, jak sobie z tym poradzić i mogę zapewnić, że wywołuje to u mnie dodatkową chęć do gry. 

Największym rywalem Legii w walce o mistrzostwo jest… Legia?

- Wiem, że wszyscy kibice innych klubów odczuwają praktycznie nienawiść względem Legii. Domyślam się, że każdy chciałby nam odebrać tytuł mistrzowski, ale… nie pozwolimy na to!

Co potem? Jesteś wypożyczony na pół roku - Legia to przystanek?

- Nie, w ogóle się nad tym nie zastanawiam. Mam na razie jeden konkretny plan. Chcę stworzyć wspólnie z Legią, zdobyć kolejne mistrzostwo i pozostawić po sobie coś, co zostanie w pamięci fanów stołecznego klubu.

Sfera duchowa najważniejsza?

- Najważniejsza jest gra, regularna. A cała reszta? Przyjdzie później, ale już na spokojnie. 

Za tłumaczenie dziękujemy panu Adamowi Mieszkowskiemu.

Polecamy

Komentarze (171)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.