Jacek Magiera: Jesteśmy gotowi na ligowy finisz
31.03.2017 17:30
W spotkaniach z Lechią i Zagłębiem skutecznością błysnął Michał Kucharczyk. Możemy się spodziewać, że mecz z Pogonią zacznie w pierwszym składzie?
- Kucharczyk z Lechią dał wielki sygnał, że zasługuje na grę w podstawowym składzie. Zawsze dobieramy piłkarzy do zestawienia, patrząc na ich dyspozycję w mikrocyklu, ale też mając na uwadze, z kim się mierzymy i kto jest nam potrzebny do wypełniania założeń taktycznych. Ważny jest dla nas każdy trening i mecz. Wchodzimy w decydującą fazę rozgrywek i każdy zawodnik potrzebny jest nam w wysokiej formie. Nie ma mowy o zaniedbaniu czegokolwiek. Istotne jest nastawienie piłkarzy i gotowość do występów. Każdy jest potrzebny, powtarzam to cały czas.
Jakub Czerwiński w ostatnich tygodniach nie występował zbyt często…
- Na pewno nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że Czerwiński nie grał zbyt wiele za mojej kadencji. Kuba wychodził na boisko w Lizbonie, Madrycie czy w Dortmundzie… Występował często, a potem do składu wskoczył Michał Pazdan. Zaczął tworzyć duet stoperów z Jakubem Rzeźniczakiem, a nasza gra wyglądała coraz lepiej. Środek obrony to newralgiczna pozycja, na której mamy czterech świetnych zawodników. Nie brakuje rywalizacji, a czterech stoperów nie wystawimy, bo nie dałoby nam to zbyt wiele. Mamy graczy zasługujących na grę w wyjściowym składzie, ale możemy wystawić tylko jedenastu. „Czerwo” zasługuje na pochwały, bo na każdych zajęciach walczy i nie ma słabych dni. To wielki profesjonalista, który musi być obecnie cierpliwy. Jestem przekonany, że jego praca zaprocentuje i będzie grał. Nie masz wpływu, kiedy dostaniesz szansę, ale kiedy ta się pojawi, masz wpływ na to, jak ją wykorzystasz.
Co z Tomaszem Jodłowcem? W Sosnowcu nie wystąpił.
- Jodłowiec nie był w kadrze meczowej na mecz z Zagłębiem, ale trenował z nami w Sosnowcu. Ćwiczył tam po powrocie po kontuzji, której nabawił się tuż po meczu z Wisłą. Z powodu urazu nie pojechał z nami do Gdańska. W dniu konfrontacji z Zagłębiem, miał indywidualne zajęcia. Tomek w poniedziałek zaczął przygotowania do spotkania z Pogonią. Obecnie jest do mojej dyspozycji i może otrzymać szansę. Tak samo, jak Czerwiński. Przed nami ostatni trening i mam nadzieję, że nic złego się na nim nie wydarzy.
Sobotni mecz poprowadzi arbiter ze Szwajcarii. To ma znaczenie?
- Nie ma.
A jakie jest pana zdanie na temat systemu VAR, który miałby zminimalizować ilość sędziowskich pomyłek?
- Nie mam wpływu na jego wprowadzenie lub nie. Wielokrotnie zdarzało się, że rywale strzelili gola ze spalonego i tak samo moje zespoły potrafiły trafić do siatki w takich sytuacjach. Podobnie sprawa wygląda z rzutami karnymi. Chociaż tu mamy niekorzystną statystykę, bo mieliśmy tylko jedną „jedenastkę”, a rywale aż dziewięć. Sędziowie są w trudnej sytuacji, bo muszą podejmować decyzje w ułamku sekundy. Pomoc w postaci wideo byłaby korzystniejsza, bo eliminowałaby ludzkie błędy. Myślę, że wcześniej czy później, VAR będzie wprowadzony. Może być jak w hokeju, siatkówce czy tenisie. Kwestia przyzwyczajenia. Pamiętam, jak jako zawodnik podawałem piłkę do bramkarza, a on ją łapał. Obecnie gra się inaczej. To kwestia decyzji, a po miesiącu od jej wprowadzenia, nikt nie będzie pamiętał o przeszłości.
Na początku pana pracy w Legii, przegraliście 2:3 z Pogonią. Chcecie się zrewanżować?
- Zawsze mamy motywację, by wygrywać. Pamiętam tamtą porażkę i proste błędy w defensywie. W każdym spotkaniu walczymy o trzy punkty, które zawsze smakują tak samo. Nie dzielimy przeciwników na lepszych i gorszych.
W sobotę minutą ciszy zostanie uczczona pamięć Pawła Zarzecznego. Jak trener go wspomina?
- Znaliśmy się długo, odkąd pamiętam Paweł Zarzeczny pisał o piłce nożnej. To zawsze był dziennikarz kontrowersyjny, który potrafił pisać relacje z meczów, na których go nie było. Można mieć o nim różne wspomnienia, ale nie znaliśmy się tak dobrze, bym opowiadał o nim anegdotki. Ostatni raz widziałem się z nim w 1 stycznia, kiedy w programie telewizyjnym witaliśmy nowy rok. To przykre co się stało, ale Paweł pozostawia po sobie wiele dobrego. A niektóre teksty czy chwile na wiele lat zostaną w pamięci kibiców. Był to człowiek o niesamowitym poczuciu humoru, ale te świetnym piórze redaktorskim. Był legionistą, wielokrotnie nas krytykował, ale nie po to, aby ośmieszać, ale by wydobyć z nas więcej emocji i ambicji. Wychowywał się na tym stadionie, czuł się jednym z nas i tego nikt mu nie zabierze. On wiele razy był dumny z Legii i Legia też może być dumna, że miała takiego kibica.
Waleri Kazaiszwili zaczynał rundą w pierwszym składzie, a ostatnio był poza kadrą meczową. Przegrał rywalizację czy też zdecydowały kwestie pozasportowe?
- Dla nas najważniejszy jest wynik i to czy Waleri może dać jakość zespołowi. Początki jesienią miał u mnie trudne. Postawiłem na początku na tych, których znałem, a Vako dostał czas na aklimatyzację. Zimą zaimponował mi tym, jak pracował, jak prezentował się w sparingach. Zagrał w Gdyni z Arką, zagrał z Ajaksem. Spotkanie w Amsterdamie było jego najlepszym. Potem było gorzej, on wie co musi poprawić, aby grać. To bardzo dobry piłkarz, ale oczekuję od niego lepszych statystyk. Wszystko w jego głowie i nogach. Nie pojechał z nami do Gdańska, taka była moja decyzja. Mam nadzieję, że to pobudzi go do wytężonej pracy. On potrafi się znaleźć w dogodnej sytuacji, będziemy wymagać od niego poprawy skuteczności. On nie wykorzystuje pełni swoich umiejętności. Jeśli będzie to robił. Stanie się graczem światowego formatu. Życzę mu tego, aby tak się stało, jestem od tego, aby mu pomóc. Celowo go nie tłamszę, nie zabieram na mecz po złości. On ma pracować i mam nadzieję, że jeszcze wiele pomoże Legii w tej rundzie. Poświęcam mu wiele czasu, chcę by wiedza o tym, czego od niego oczekuję była pełna. Szansę na grę będzie miał już w sobotę z Pogonią.
Tomas Necid jeszcze w tym sezonie ma szansę stać się wartością dodaną dla Legii?
- Zobaczymy, to na razie wróżenie z fusów. Na razie trenuje indywidualnie, ale liczę na niego. Za tydzień będzie w pełni sił i gotowy aby podjąć rywalizację o miejsce w składzie na mecz z Lechem.
Za nami ostatnia dłuższa przerwa, gdy można było mocniej popracować. Czy coś drgnęło w sprawie Daniela Chima Chukwu, czy jest bliżej szansy gry w pierwszym zespole?
- Ma pracujemy cały czas i nie miało znaczenia czy to przerwa ostatnie czy przedostatnia. Pracujemy zgodnie z wytyczonym wcześniej planem. Oczywiście zdarzają się korekty, jest to nieuniknione. Mamy system GPS, który pomaga nam w bieżących korektach. Daniel w Sosnowcu zagrał nieźle, byłem z niego zadowolony, ale wciąż musi pracować. Musi wywalczyć sobie plac. Jeśli będzie lepszy od tych, którzy obecnie grają, to znajdzie się w wyjściowej jedenastce. Jeśli zasłuży na to by usiąść ba ławce rezerwowych, to usiądzie. Jeśli na to nie zasłuży to będzie budował formę e rezerwach i w sparingach.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.