Domyślne zdjęcie Legia.Net

Jak nie powstawał stadion Legii...

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

28.09.2009 14:06

(akt. 17.12.2018 03:33)

Budowę Stadionu Narodowego w miejscu stadionu klubu Legia <strong>Lech Kaczyński</strong> obiecał na początku swej warszawskiej prezydentury. Koszt inwestycji - 150 mln zł - miało wziąć na siebie miasto. W 2003 r. wiceprezydent Warszawy <strong>Sławomir Skrzypek</strong> powołał spółkę miejską pod nazwą Budowa i Zarząd Stadionu Piłkarskiego z kapitałem 500 tys. zł. Spółka pod patronatem obecnego szefa NBP miała zbudować stadion przy Łazienkowskiej, ale zdołała jedynie przejeść swój kapitał - informuje Gazeta Wyborcza.
Budowa się nie rozpoczęła, a w 2005 r. rząd Belki zgłasza nasz akces do Euro 2012 i mówi, że miejsce dla największego sportowego obiektu to znajdujący się po drugiej stronie Wisły Stadion Dziesięciolecia. W tym samym roku rządzący Warszawą PiS zmienia koncepcję: próbuje znaleźć prywatnego inwestora, który zbuduje stadion przy Łazienkowskiej w ramach partnerstwa prywatno-publicznego. Istnienie miejskiej spółki powołanej do budowy stadionu traci rację bytu. Mimo to ratusz jej nie likwiduje. Będzie działała jeszcze dwa lata. Jej władze są miejscem pracy ludzi z najbliższego otoczenia Lecha Kaczyńskiego. - Od 2005 r. spółka nie ma już nic do roboty. Ale jeszcze przez dwa lata urzęduje w niej sekretarka, prezes i rada nadzorcza biorą wynagrodzenia. Do momentu likwidacji spółka przejadła blisko 2 mln zł. To pieniądze wyrzucone w błoto - mówi Paweł Lech (PO), szef komisji rewizyjnej Rady Warszawy. Radni już dwa lata temu zdecydowali, że przejrzą akta spółki i znajdą osoby odpowiedzialne za domniemaną niegospodarność. Ale pracę zakończyli dopiero teraz. Raport przygotowany przez komisję rewizyjną rada miasta ma przyjąć na najbliższej sesji. - Komisja stwierdziła liczne zaniedbania, bałagan w dokumentacji lub na pewnych odcinkach całkowity jej brak - czytamy w ich raporcie. Piszą, że spółka w ogóle nie realizowała zadań przed nią postawionych. A w latach 2005-07 ograniczyła się do księgowania kosztów bieżących - płac dla zarządu i rady nadzorczej. - Prezesi zarabiali powyżej 9 tys. zł, dieta w radzie to od 1 tys. do 1,5 tys. zł. Nie są to najwyższe stawki, ale w tej sytuacji to bezczelne marnotrawstwo - mówi Agnieszka Kuncewicz. Radni w raporcie pokazują też wykaz wydatków zlecanych przez spółkę. Np. na usługi prawnicze - blisko 34 tys. zł. Doradztwo finansowe - podobna kwota. Agnieszka Kuncewicz twierdzi, że osoba za ten stan rzeczy odpowiedzialna to Sławomir Skrzypek, który pod rządami PiS nadzorował z ramienia ratusza spółki miejskie. - Dziś jako prezes NBP jest poza zasięgiem naszego działania. Nie mieliśmy nawet tytułu, by wezwać go na nasze posiedzenie - mówi Kuncewicz. - Nie mamy też jak wyciągnąć konsekwencji wobec innych urzędników, bo już nie pracują w ratuszu. Zastanawialiśmy się, czy na podstawie naszego raportu skierować doniesienie do prokuratury. To była na pewno niegospodarność, ale czy karalna? - zastanawia się Paweł Lech. - Prokuratury nie zawsze podejmują tego typu sprawy. A odmowa wszczęcia śledztwa byłaby szeregach PiS reklamowana jako zwycięstwo i ostateczne rozgrzeszenie. - To był błąd polityczny: spółka miała źle postawione cele i zbyt długo działała. Ale nie ma mowy o przestępstwie - broni się Dariusz Figura, radny PiS i były szef rady nadzorczej stadionowej spółki. Autor: Jan Fusiecki

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.