Jakub Kosecki: Mistrzostwo to hołd dla Warszawy
01.06.2013 08:53
Utożsamia się pan z Legią?
- Trudno się nie utożsamiać, skoro ojciec grał w Legii, a na murach, obok których codziennie przechodziłem, były wymalowane "elki". Dorastałem wśród kolegów zakochanych w Legii. Braliśmy większy busik z Konstancina, siedmioosobowy, i jeździło się na Łazienkowską. Kiedy po meczu podchodzę pod trybuny, spotykam znajomych, z którymi chodziłem na Żyletę. Marzenia jednak sięgają dalej. W Polsce może być trudno osiągnąć to, co sobie zaplanowałem. Legia to mój ukochany klub, ale całej kariery w nim na pewno nie spędzę.
Ma pan do wyboru - gra z Legią o Ligę Mistrzów albo przyjęcie atrakcyjnej oferty z zachodniego klubu. Co pan robi?
- Jeżeli pojawi się oferta z Hiszpanii, może nie byle jaka, to można powiedzieć, że jestem spakowany. Dostaję teraz inne propozycje, i to z takich klubów, które pod marzenia, o których wspominałem, podpadają. Będziemy rozmawiać z menedżerem, co robić. Nie odszedłbym do zespołu, który ma mniejsze możliwości niż Legia. Zmienię klub tylko na taki, który gra w Lidze Mistrzów albo jest jej blisko. Dla polskich drużyn te rozgrywki są nieosiągalne od lat. Choć prezes Leśnodorski wykonuje takie ruchy, że Liga Mistrzów w Warszawie wydaje się realna.
Po faulach na panu rywale obejrzeli w tym sezonie 17 żółtych kartek. Dużo.
- Po każdym meczu schodzę tak obity, że następnego dnia na rozbieganiu trener mówi: Kosa, uciekaj już na odnowę. Ludzie mają pretensje, że często się kładę na boisku. Robię to, bo gdybym taki rozpędzony starał się utrzymać na nogach, pozrywałbym mięśnie. Jestem szybkim zawodnikiem i wiadomo, że jak mijam rywala, a on mnie nawet lekko wytrąci z równowagi, muszę się położyć. Bywam bardzo zaprzyjaźniony z trawą.
W Legii jest pan synkiem Jana Urbana? Trener ma do pana słabość.
Dba o mnie i chroni. Jeżeli na treningu ktoś przypadkowo mnie sfauluje, to już się denerwuje, krzyczy. Z drugiej strony więcej ode mnie wymaga. Po każdej złej wrzutce czy zagraniu komentuje, że tak nie przystoi grać reprezentantowi Polski. I nie mówi tego łagodnym tonem. Opier... mnie zwyczajnie. Pamiętam sytuację z moich początków w Młodej Legii. Podpisałem kontrakt, zarabiałem dużo jak na swój wiek. Nie musiałem wydawać na utrzymanie, bo mieszkałem z tatą. Imprezki, no różne rzeczy się działy. Zapuściłem się, spadek formy od razu. Ćwiczyłem z pierwszą drużyną, a trenerzy Urban i Magiera zauważyli, że coś jest nie tak. Wzięli mnie na rozmowę. "Chu...wyglądasz, masz tydzień na rehabilitację" - usłyszałem. Prawie się przy nich popłakałem, ale nie dałem tego poznać. Wiedziałem, co robię źle. Szybko się poprawiłem.
Zapis całej, długiej rozmowy z Jakubem Koseckiem w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego" oraz na przegladsportowy.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.