Johansson Emreli Kastrati

Jakub Otava: Rekomendujemy kandydatów do gry w Legii

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Piotr Gawroński

Marcin Szymczyk, Piotr Gawroński

Źródło: Legia.Net

09.11.2021 10:00

(akt. 09.11.2021 12:48)

Od początku roku czeska firma 11-hacks mocno współpracuje z Legią Warszawa. Analitycy na podstawie programów statystycznych filtrują zawodników z całego świata i ci, którzy mają liczby przez kilka sezonów z rzędu i są w zasięgu finansowym klubu, są polecani na Łazienkowską. Kogo do Legii już polecono i kto dołączył do mistrzów Polski? O tym rozmawiamy z Jakubem Otavą, jednym z właścicieli 11-hacks.

Skąd się wzięliście? Jakie macie doświadczenia w piłce nożnej?

- 11-hakcs przez lata pracowało dla Slavii Praga. Opuściliśmy czeski klub rok temu, nie zgodziliśmy się na przedłużenie kontraktu. Slavia chciała wyłączności na czeski rynek, nie znaleźliśmy jednak dobrego rozwiązania finansowego, za wyłączność trzeba zapłacić więcej. Zrobiliśmy swoje, mieliśmy za sobą razem z klubem udany czas - Slavia grała m.in. w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Potrzebowaliśmy nowego bodźca i wtedy pojawiła się Legia z Dariuszem Mioduskim i Tomaszem Zahorskim. Szybko się dogadaliśmy, to dla nas bardzo dobry wybór i ciekawy projekt.

A skąd pomysł na taki rodzaj działalności i jak zrobiliście pierwszy krok?

- Mój wspólnik i jednocześnie kolega, który jest założycielem firmy, Jakub Dobias widział film „Moneyball” i miał pomysł na zrobienie tego samego w piłce nożnej. Zaczął od tabelki w Excelu, w której zamieszczał różne liczby, a następnie przyjechał do Slavii i powiedział: „Mogę pomóc”. Tak to się zaczęło jakieś pięć lat temu. Trener Dusan Uhrin stwierdził: „Ok, podoba mi się ten pomysł". Od początku chcieliśmy przede wszystkim pomagać przy scoutingu. Próbujemy zidentyfikować graczy, niektóre liczby. Pierwszym zawodnikiem, którego wyszukaliśmy był Michael Ngadeu. Trafił z rumuńskiego FC Botosani do Slavii, obecnie gra w KAA Gent. Został znaleziony tylko po statystykach za około 50 tys. euro. Związał się ze Slavią, został z czasem jej kapitanem, a potem sprzedano go za ok. sześć milionów euro. To dowód słuszności koncepcji. Zaufano nam, zaczęliśmy się rozwijać.

A Legia? Tak po prostu wysłałeś maila z propozycją, ta się spodobała i zaskoczyło?

- Nie, w ten sposób byłoby trudniej się przebić. Pracowałem w Sparcie Praga przez jedenaście lat - w zarządzie i na stanowisku dyrektora działu sportu. Pierwszy raz spotkałem się z Dariuszem Mioduskim oraz Tomaszem Zahorskim na Europejskim Stowarzyszeniu Klubów (ECA), w którego zarządzie byłem. Gdy upuszczałem Spartę, odszedłem też z ECA, a na stanowisku zastąpił mnie Mioduski. Wtedy jeszcze nie było 11-hacks, ale poznaliśmy się, wymieniliśmy doświadczeniami, dużo rozmawialiśmy.

Kiedy weszliście do środowiska z matematycznym spojrzeniem na futbol na poważnie?

- Byłem przed czterdziestką, pracowaliśmy wtedy jeszcze dla Slavii. Związaliśmy się z innymi klubami, zwłaszcza w Czechach. Chodzi m.in. o Dynamo Czeskie Budziejowice i Banik Ostrava. Pracowaliśmy też dla Viktorii Pilzno, gdy był tam Adrian Gula, obecny trener Wisły Kraków, który uwielbia liczby. Możliwe, że bylibyśmy teraz w Wiśle, ale podpisaliśmy z Legią umowę na wyłączność. Zawarliśmy także kooperację z austriackim LASK Linz. Wtedy rozpoczęliśmy działalność skautingową. Od tego czasu zatrudniliśmy wolnych, profesjonalnych, wykształconych trenerów z certyfikatami UEFA. Mamy ludzi, którzy naprawdę rozumieją futbol. Z tego względu, zaczęliśmy też analizować drużyny przeciwników.

Byliście w kontakcie z trenerem Czesławem Michniewiczem i jego ludźmi?

- Mieliśmy kilka spotkań ze sztabem Legii, był na nich obecny trener Czesław Michniewicz, ale kontaktujemy się przeważnie z jego asystentami, czyli Przemysławem Małeckim i Kamilem Potrykusem. Odbyliśmy już rozmowy poświęcone bardziej strategicznym kwestiom. Nie jesteśmy zbytnio potrzebni przy analizach przeciwników z ekstraklasy, bo trenerzy mają ich rozpracowanych. Zawsze jednak staramy się jakoś pomóc.

O ile liczby przy potencjalnym wyborze zawodnika mogą się przydać, to w analizie drużyn już chyba mniej. Nie tak dawno graliśmy z bliską ci Slavią. Wskaźnik oczekiwanych goli (xG) Legii wynosił ok. 0,14. A mimo to mistrzowie Polski zdobyli dwie bramki. To przykład pierwszy z brzegu pokazujący, że liczby nie zawsze mówią prawdę.

- Pełna zgoda, w futbolu jest wiele zmiennych i trzeba mieć szczęście, które często jest kluczowe. Nie można wszystkiego zmierzyć w liczbach. Analizując rywala staramy się to robić przynajmniej na przykładzie dzisięciu meczów. 900 minut gry to czas, w którym np. wskaźnik oczekiwanych goli i inne aspekty się potwierdzają. I to naprawdę działa, mam spore doświadczenie w tym temacie. Wszystko opiera się na długoterminowości i zdobywaniu danych. Ktoś może nie strzelać goli, ale regularnie stwarza sobie szanse i wtedy wiadomo, że wcześniej czy później będzie gole strzelać.

Legia miała szczęście w dwumeczu ze Slavią?

- W pierwszym meczu tak. Byliśmy dobrze przygotowani, daliśmy z siebie wszystko, lecz mieliśmy też szczęście. Nigdy się nie dowiemy, co by było, gdyby np. Tomas Pekhart nie złapał kontuzji, a Mahir Emreli nie wystąpiłby w podstawowym składzie.

Ale zespół był dobrze przygotowany. Mieliśmy gotowe 52 slajdy, było dużo informacji, cyferek i wykresów. Mogliśmy się z nich dowiedzieć, w jaki sposób rywale grają, jak podają, z którego atutu korzystają najczęściej i tak dalej. To wartościowe i ciekawe informacje. Mieliśmy też filmy pokazujące jak budują ataki, jak grają, co robią. To jest naprawdę super głęboka analiza przeciwnika, która wymaga sporo pracy. Trenerzy sami robią taką analizę i robią to na bardzo wysokim poziomie. Ale wiem, że z tego co my przygotowujemy, też korzystają. Mamy narzędzia, które pozwalają na obserwację tego, jak rywale pressują, jakie mają mocne strony, jak kryją przeciwnika, jak wykonują rzuty wolne, wrzuty z autu.

Analizujecie tylko przeciwnika czy też pokazujecie sposoby, w jaki sposób można jego słabości wykorzystać?

- Nie, to już nalezy wyłącznie do sztabu szkoleniowego. Mogę tylko powiedzieć, że jesteśmy naprawdę bardzo skoncentrowani na stałych fragmentach gry, przygotowaliśmy kilka prezentacji na ten temat, od paru miesięcy dużo o tym dyskutujemy. Wiem, że klub jest bardzo zainteresowany wyznaczeniem trenera od stałych fragmentów gry.

Trenerzy Michniewicz i Potrykus lubili nowoczesne technologie, używania dronów i wszystkiego dookoła. Byliśmy więc kolejną usługą, z której mogli skorzystać. Ale nie byliśmy tu głównie lub tylko dla nich. Jesteśmy tu również, a może przede wszystkim, dla Radosława Kucharskiego. Związaliśmy się w Legią oficjalnie od 1 stycznia, ale Radek już półtora roku wcześniej pytał nas o różnych zawodników. Teraz mamy grupę na WhatsAppie, mówimy mu o wszystkich piłkarzach, którzy są na radarze.

Celujecie głównie w piłkarzy, na których można dobrze zarobić?

- Nie jest to najważniejsza kwestia, choć z pewnością istotna. Podam przykład Oscara Dorleya, który grał na lewej obronie przeciwko Legii, w Pradze. Wyszukaliśmy go w przeszłości na podstawie statystyk. Zabraliśmy go do Slovana Liberec za 40 tys. euro. Potem klub sprzedał go za półtora miliona euro do Slavii, obecnie są za niego oferty na poziomie 4 mln euro. To przykład tego, jak działamy i jak chcemy działać.

Zdajemy sobie sprawę, że nie ma sensu oglądać piłkarzy, którzy kosztują 2 mln euro lub więcej. Klub ma przecież swoje ograniczenia. Ale to nie jest tak, że wyszukujemy tylko wolnych zawodników. Wiadomo jednak, żeby znajdywać jak najtańszych i sprzedawać ich później jak najdrożej.

W jaki sposób wyszukujecie kandydata do gry w Legii?

- Kupujemy dane. Nie obchodzi nas więc, ile kilometrów przebiegnie zawodnik, tylko każde jego dotknięcie piłki, to co zrobił, i jak był zaangażowany w akcję, która prowadziła do strzelenia gola albo straty. Te dane pochodzą z kilku firm, na przykład InStat lub WyScout. W przeszłości korzystaliśmy z InStata, ale tam nie ma tak dobrej jakości. Kupujemy API, DATA, płacimy za to duże pieniądze, ale jest to „top” produkt.

Umieszczamy te dane w naszej platformie analitycznej, potem następuje generowanie radarów, które pokazują nam, jak dobry jest każdy gracz, w porównaniu do wszystkich graczy w naszej bazie danych. Jest w niej już 350 tysięcy graczy, obserwujemy jak wyglądają zawodnicy z całego świata, z czołowych lig. Zawsze odkładamy na bok pierwsze i ostatnie pięć procent, bo jeśli porównasz danego piłkarza z Messim czy Ronaldo, to tak naprawdę wynik nie będzie zachwycający.

Później zajmujemy się porównywaniem poszczególnych lig. Wiemy, jak wygląda ekstraklasa, a także inne rozgrywki – niektóre są bardziej lub mniej defensywne. Można wziąć napastnika z Polski, który strzeli 20 goli w ekstraklasie, ale jeśli chcemy ściągnąć go do Czech, to jest duża szansa, że już nie będzie miał tylu bramek. Mamy dużo twardszą defensywę, znacznie silniejszych stoperów, inny styl gry. Myślimy o tym wszystkim, a potem próbujemy jak najlepiej to dopasować, co daje nam jakiś wynik.

Jest zawodnik, którego cenicie, ale w ostatnim czasie nie trafił do Legii, a innego klubu, może w Polsce?

- Adriel Ba Loua, który niedawno związał się z Lechem, jest bardzo dobrym piłkarzem. Nie jestem zadowolony, że trafił do Poznania, bo to niezły zawodnik. Gdy współpracowaliśmy z Viktorią Pilzno, znaliśmy go bardzo dobrze. Ma silną mentalność.

A których graczy analizowaliście i do Legii trafili?

- Mahir Emreli był takim piłkarzem, na temat którego dyskutowaliśmy w klubie, wypadł dobrze w naszej platfromie. Szukaliśmy zawodnika, który będzie zdobywał bramki, kiedy Tomas Pekhart nie strzela. Kogoś w innym stylu. Podobnie było z Ernestem Mucim. Jeśli rozmawiamy o zawodnikach, Radek Kucharski lub skauci wysyłają nam konkretne nazwiska, to przygotowujemy raport danych. Mamy trzech skautów, dlatego na piłkarzy zawsze patrzą przez „futbolowe oczy”. Każdy skaut ogląda poszczególnego zawodnika przynajmniej w 8-10 meczach, głównie w telewizji. Przygotowujemy szczegółowy raport, ale ostateczna decyzja należy do Radka i zarządu. My dajemy tylko rekomendacje.

Patrzę w twój tablet i widzę, że w rekomendacji Emrelego oceniliście go na 8 w skali 1-10.

- Od razu widzieliśmy, że pojawi się problem związany z wykorzystywaniem przez niego praktycznie tylko lepszej nogi. Zielony kolor pokazuje wskaźniki, w których zawodnik jest lepszy od średniej wartości z bazy danych, żółty jest przypisany do przeciętnych wyników, natomiast czerwony sygnalizuje słabe punkty. To dane dotyczące sezonu 2020/21 i Karabachu Agdam, ale ze wszystkich rozgrywek z ich udziałem.

Jaki był wasz raport na temat Jasurbeka Yaxshiboyeva?

- To człowiek, którego bardzo lubimy i cenimy. Przejście do Legii było dla niego ogromny krokiem, może na ten moment nawet za dużym. Pojawił się znikąd i trafił do dużego klubu, jak Legia. W Warszawie był zagubiony, wszystko było inne - kultura, miasto, liga, ludzie i wiara. Nie radził sobie, więc nie był wysoko ustawiony w planach trenera. Teraz jest na wypożyczeniu, pracuje z trenerem który go zna. To mu z pewnością pomoże. Trafił do klubu, gdzie nie ma takiej presji, do mniejszego miasta i zaczął lepiej funkcjonować. Jest jednym z graczy, który zasługuje na drugą szansę i taką w Legii ma dostać. Odpowiadając na pytanie - rekomendowaliśmy jego przyjście na Łazienkowską.

W przypadku transferów, które analizowaliście dla Legii, za każdym razem wasza opinia była pozytywna?

- To akurat jest poufna informacja, mogę tylko powiedzieć, że każdy zawodnik ostatnio transferowany do Legii był przez nas analizowany. Nasza rola ogranicza się do tego, że przygotowujemy dane, przekazujemy raport. Choć mogę przyznać, że nie byliśmy przekonani do Yuriego Ribeiro. W przypadku Josue można było wywnioskować, że pod kątem kreatywności to podobny zawodnik do Luquinhasa. Okazało się, że nie jest to jednak aż tak ciężko pracujący piłkarz jak można było się tego spodziewać. W procesie decyzyjnym dotyczącym transferu jesteśmy tylko jego małą częścią, dostajemy zlecenie na konkretne nazwisko, przekazujemy raport i do tego ogranicza się nasza rola.

Co jeszcze analizujecie oprócz przeciwników i kandydatów do gry w Legii?

- Jest wiele takich aspektów. Próbujemy na przykłąd udoskonalać grę Legii dzięki analizom np. wyrzutów z autu. Mamy analizę specjalisty od autów, który pracuje w Liverpoolu, wcześniej w Midtjylland. Dane pokazują nam zespoły, które najlepiej wykonują auty, następnie oglądamy ich mecze i dajemy klubowi przykłady, co można wprowadzić. To samo jest ze stałymi fragmentami gry. W tej kwestii jest duże zainteresowanie w kierownictwie. Zależy im, aby to poprawić.

Ile klub musi wydać, żeby was zatrudnić? Jesteście drodzy?

- Legia funkcjonuje na preferencyjnych warunkach, ale ogólnie mogę powiedzieć, że kosztujemy mniej niż przeciętny zawodnik. Nie chcę mówić szczegółowo o pieniądzach, ale nie jesteśmy ani zbyt tani, ani drodzy. W porównaniu do zarobków piłkarzy to na pewno nie jest dużo.

Rozmowa była przeprowadzona po awansie do fazy grupowej Ligi Europy. 

Polecamy

Komentarze (99)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.