Jarosław Niezgoda: Czuję zaufanie trenera

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Piotr Kamieniecki

Marcin Szymczyk, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

03.07.2019 09:00

(akt. 17.07.2019 00:07)

- Myślałem w zeszłym sezonie, że wrócę do gry i będę pierwszoplanową postacią. Tak się jednak nie stało. Teraz nadrabiam zaległości, staram się wkomponować w zespół i mam nadzieję, że wrócę do gry w pierwszym składzie, do strzelania goli – mówi w rozmowie z Legia.Net Jarosław Niezgoda.

Miałeś praktycznie stracony sezon, ale dostałeś szanse pokazania się kibicom w końcówce rozgrywek ekstraklasy. 

- To były raptem trzy mecze, wchodziłem z ławki rezerwowych. Po takiej przerwie nie byłem gotowy na występ w większym wymiarze czasowym. 20-30 minut to było to, na co było mnie stać. Trener wprawdzie myślał o tym, bym zaczął któryś mecz od początku, ale myślę, że dobrze się stało, że do tego nie doszło. Nie byłem na to gotowy. Nawet po wejściu z ławki czułem, że trochę mi tego tlenu brakowało. Nawet 60 minut, to byłoby dla mnie za dużo. 

To jak z tym tlenem teraz?

- Wygląda to w porządku, jest dużo lepiej. Tak, jak wspomniałem, nadrabiam zaległości. 

A o kontuzjach już zapominasz?

- Na dziś z moim zdrowiem jest OK. Liczę, że tak będzie jak najdłużej. Przez ten rok gdy nie grałem, najbardziej zmieniła się moja świadomość, przygotowanie do treningu. Muszę robić wiele rzeczy poza treningiem, by być do niego gotowym. Doszedłem też do wniosku, że nie samą piłką człowiek żyje, że są ważniejsze sprawy. Przed kontuzją była piłka i długo, długo nic. 

Legia chętnie stawia na piłkarzy, których może wypromować i dobrze sprzedać. Ty też możesz pójść taką drogą. Miałeś jakieś rozmowy na ten temat?

- Często rozmawiam z trenerem Vukoviciem. Wiem, że ceni moje umiejętności i da mi poważną szansę na grę. Jeśli będę zdrowy i w formie, to z pewnością coś tam pogram. Podstawą jest zdrowie i dobre przygotowanie, wtedy i dyspozycja szybko wzrośnie. Na razie nie myślę o przyszłości, chcę się odbudować. Zostaję w Legii, nigdzie się nie wybieram. Poważnie myślałem o wyjeździe pół roku temu, gdy moja sytuacja była inna. Byłem daleko w hierarchii trenera Ricardo Sa Pinto. Teraz powinno to wyglądać inaczej. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.  

A dowiedziałeś się może od portugalskiego trenera dlaczego nie mieściłeś się w jego koncepcji?

- Widomo jakim jestem zawodnikiem, w defensywie pracuję mniej niż pozostali. Oczekiwał większej pracy w defensywie, a ja mu tego nie gwarantowałem. Być może wtedy za mało dawałem, na pewno jestem w stanie dać więcej. Wtedy nie byłem w najlepszej dyspozycji, brakowało mi przygotowania fizycznego, motoryki i dynamiki. Chciałem, ale nie mogłem wtedy pokazać tego wszystkiego, co mam najlepsze. 

Blisko było do tego byś przeniósł się do Midtyjlland?

- Tak, brakowało niewiele. Miałem wiele myśli w głowie, byłem po długiej kontuzji, moja sytuacja w klubie nie była optymistyczna, nie należałem do faworytów trenera. Byłem daleko od grania i byłem gotowy odejść. Byłem już po słowie, ale kluby nie doszły do porozumienia. Nie wiem tego na sto procent, ale wydaje mi się, że zarząd Legii uznał, że pieniądze jakie oferują za mnie Duńczycy są niewystarczające, że po odbudowaniu się oferty za mnie mogą być znacznie lepsze. 

Był moment, gdy żałowałeś, że nie doszło do transakcji?

- Chyba nie. Ja staram się nie gdybać, nie myśleć na zasadzie co by było gdyby… To nie była też jakaś niesamowita oferta, klub z innej bajki. Midtyjlland to dobry zespół, ale to nie Barcelona bym to potem rozpamiętywał. 

Teraz zaczynasz nowy rozdział w Legii, twoja sytuacja uległa poprawie, ale miejsca w składzie za darmo nie dostaniesz. Jak oceniasz konkurencję na swojej pozycji?

- Carlitos jest szykowany na „dziesiątkę” lub do gry w systemie z dwójką napastników. Każdy zna jego walory, to świetny piłkarz, znakomicie wyszkolony technicznie. Są też Vamara Sanogo , Sandro Kulenović i Jose Kante. O tym kto będzie grał, zdecyduje trener, nie mnie oceniać kolegów. Wiem jedno – tak jak mówiłem. Jeśli będę zdrowy i w formie, to znajdzie się dla mnie miejsce na boisku. 

Co dało ci wcześniejsze rozpoczęcie treningów z Legią – dwa tygodnie wcześniej od zespołu?

- Czy coś dało to się okaże (śmiech), ale na to liczę. Ale bez przesady, wszyscy trenowali, dostali rozpiskę. Tyle, że ja akurat w klubie pod okiem trenera Mateusza Oszusta. 

Czujesz zaufanie od sztabu szkoleniowego. Ja ważne jest ono dla ciebie?

- Czuję zaufanie, nie ma się co oszukiwać. Trener Vuković jest w klubie od dawna, znamy się nie od wczoraj. Wiem, że mnie ceni i nie pozostaje mi nic innego jak zasuwać na treningach i odwdzięczyć się dobrą grą i bramkami za zaufanie jakim mnie obdarza. 

Po schematach gry, treningach widać, że będziecie grać w dwóch wariantach – dziewiątką na szpicy i systemie z dwójką atakujących. W którym systemie czujesz się lepiej?

- Szczerze? Nie powiem teraz, bo jeszcze tego nie wiem. Treningi czy schematy pomagają nam bardzo, ale to praca na sucho, bez przeciwnika. Jednak gra z rywalem, z twardo grającymi obrońcami, to zupełnie co innego. Wróćmy do tego pytania po kilku meczach o stawkę i wielu minutach na boisku w obu systemach. Do tej pory częściej grywałem jako typowa „dziewiątka”, ale to o niczym nie świadczy.

Z zespołu odeszło wiele ważnych postaci, mocnych charakterów. Kto teraz, poza Arturem Jędrzejczykiem, może wcielić się w taką rolę?

- Wyczuwam, że mnie tam wkręcasz (śmiech). Nie jestem takim człowiekiem, typem lidera. Wprawdzie stażem, w porównaniu do innych, jestem tu dość długo, ale spokojnie. To, że Tomek Jodłowiec wrócił po półtora roku do Legii, mało kogo znał w szatni i to ja go w jakiś sposób wprowadzałem, nic nie znaczy. Ale poza Jędzą są Radek Cierzniak i Igor Lewczuk. Na pewno odnajdą się w takiej roli. 

Kilka lat temu Krzysztof Piątek był na tym samym poziomie co ty, może nawet był niżej w hierarchii. Jak patrzysz na jego karierę to myślisz sobie, że jak on może, to jak też? Motywuje cię to do pracy?

- W pewnym momencie byliśmy faktycznie na podobnym poziomie. Strzelaliśmy bramki w niższych klasach rozgrywkowych, obaj pojechaliśmy na mistrzostwa Europy do lat 21 i siedzieliśmy na ławce rezerwowych. Jak to wygląda teraz wszyscy wiemy. Rok w piłce to czasem bardzo dużo i wiele może się zmienić. On poszedł do przodu, a ja do tyłu. Niestety kontuzja mnie zatrzymała. Krzysiek świetnie sobie radzi i bardzo się z tego cieszę. To pokazuje, że można, że się da, że napastnik z A-klasy może nie tylko zrobić karierę, ale zostać gwiazdą europejskiego formatu. To motywuje, nie tylko mnie, ale każdego chłopaka. 

Znacie potencjalnych  rywali w dwóch pierwszych rundach w europejskich pucharach.

- Gibraltar, Andora, Białoruś i Finlandia – umówmy się, że z kim byśmy nie grali, to musimy te zespoły przejść. Nie widzę innej opcji. Każdy inny rezultat byłby dla nas wstydem. 

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.