Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu w Kaliszu - kadra musi być szersza jakościowo

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

05.04.2023 16:20

(akt. 06.04.2023 11:23)

Piłkarze Legii Warszawa awansowali do finału Pucharu Polski. Wygrali w Kaliszu z KKS-em 1:0, choć na pewno sam przebieg meczu wyobrażali sobie inaczej. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Nie było lekceważenia, brakowało pary – Trener Kosta Runjaić po meczu z Rakowem Częstochowa w sobotę mówił: „Teraz musimy się zregenerować i skupić na kolejnym, nawet jeszcze ważniejszym meczu, typu "wszystko albo nic". Chodzi mi o półfinał Pucharu Polski z KKS-em w Kaliszu, to będzie bardzo trudne spotkanie”.

Nie było w tych słowach kurtuazji, szkoleniowiec wiedział o czym mówi. Posłał do boju możliwie najsilniejszy skład, dokonał tylko dwóch zmian w wyjściowej jedenastce – Dominika Hładuna zastąpił Cezary Miszta, a Bartosza Kapustkę zmienił Igor Strzałek. Nie było więc mowy o jakimkolwiek lekceważeniu rywala. Potwierdziło się również to, że kluczowa będzie regeneracja. Zawodnicy Legii dobrze zaczęli mecz, już w drugiej minucie objęli prowadzenie po golu Igora Strzałka, któremu dogrywał Yuri Ribeiro. Po chwili z gola mógł cieszyć się Tomas Pekhart. Bramkarz gospodarzy Maciej Krakowiak tak wybijał piłkę, że trafił nią w stopę Czecha i futbolówka obiła słupek. Legioniści mieli więcej z gry przez około 25 minut, później spotkanie się wyrównało, zaś w drugiej połowie przewagę osiągnął KKS. Zmienieni zostali ci, którzy już nieco opadli z sił – Ernest Muci, Paweł Wszołek, Filip Mladenović i Tomas Pekhart. Na niewiele się to jednak zdało, brakowało dynamiki i siły, gospodarze do końca dążyli do wyrównania. Szczęście jednak tym razem dopisało legionistom i to oni zagrają w finale!

Dyscyplina taktyczna – Legioniści póki mieli siły, robili różnicę, pokazywali dlaczego są na fali w ekstraklasie i mają bardzo dobrą serię. Piłkarze nie lekceważyli graczy gospodarzy, Yuri Ribeiro chwilę po tym jak asystował przy golu Igora Strzałka, dogonił rozpędzonego Nikodema Zawistowskiego i wślizgiem wygarnął mu piłkę w pobliżu pola karnego. Gdy zespół z Kalisza był przy piłce, legioniści grali skoncentrowani w defensywie, blisko siebie, podwajali krycie graczy będących w pobliżu „szesnastki”, zakładali pressing, na wiele rywalom nie pozwalali. Zaś w ofensywie „Wojskowi” grali swoje, z dużą swobodą. Co ważne, po stracie piłki, szybko doskakiwali do przeciwnika i odbierali futbolówkę. Zespół najczęściej atakował tą stroną, po której był Josue, który raz zagrywał piłkę prostopadłą, innym razem górną za linię obrońców. W 14. minucie Portugalczyk uderzał wolejem po podaniu Filipa Mladenovicia, innym razem w polu karnym poprzez błędy w przyjęciu piłki nie odnaleźli się Strzałek bądź Paweł Wszołek, Wszystko było pod kontrolą, legioniści grali zdyscyplinowanie taktycznie, nic nie zapowiadało późniejszych kłopotów legionistów.

Szarża gospodarzy – Wiadomo było, że dla piłkarzy KKS Kalisz spotkanie z Legią jest meczem życia. Gospodarze szybko otrząsnęli się po ciosie zadanym przez Legię, a po pół godzinie gry zaczęli dochodzić do głosu. W 31. minucie kolejna akcja gospodarzy zakończyła się dograniem w pole karne. Filip Mladenović tak wybijał głową piłkę, że trafił w głowę Piotra Giela i futbolówka nieznacznie minęła bramkę. Chwilę później piłka przetoczyła się wzdłuż linii bramkowej, na szczęście nikt nie zdołał skierować jej do siatki. Legioniści dostawali ostrzeżenia, ale nie reagowali właściwie i prosili się o kłopoty. Z jednej strony piłkarze Legii na zbyt wiele pozwalali graczom Bartosza Tarachulskiego, a z drugiej po prostu nie byli za bardzo w stanie temu przeciwdziałać. Walczyli na ile potrafili, zakładali pressing, ale zaczęło brakować pary. Po przerwie gospodarze poczuli krew i wręcz rzucili się na „Wojskowych”. Najpierw nieznacznie pomylił się uderzając z dystansu Nestor Gordillo, po chwili Kasjan Lipkowski ograł Pawła Wszołka, dograł w pole karne i z linii bramkowej futbolówkę wybijał Mladenović. Nie minęły dwie minuty jak Nikodem Zawistowski wpadł w pole karne, ale wyrzucony nieco do boku, uderzył w boczną siatkę bramki Legii. W 55. minucie w pobliżu pola karnego faulem musiał ratować się Artur Jędrzejczyk. Z rzutu wolnego w pole karne piłkę posłał Gordillo, po zamieszaniu dopadł do niej Giel i z dwóch metrów trafił w słupek, a piłkę zmierzającą do bramki twarzą wybronił Cezary Miszta. Futbolówka jeszcze trafiła w rękę Rafała Augustyniaka, sytuacja była analizowana pod kątem jedenastki, ale ostatecznie sędzia na wapno nie wskazał, a na rzut rożny. Po kornerze piłkę piąstkował Miszta, po chwili Gordillo zakręcił obrońcami, przełożył sobie piłkę i uderzył minimalnie obok bramki. Tym razem Miszta nawet by nie drgnął, ale szczęście było tego dnia przy nim. W 75. minucie Jakub Głaz znalazł się w "szesnastce" i jego strzał w ostatniej chwili ofiarną interwencją zablokował Augustyniak. Po kolejnym rzucie rożnym do piłki najwyżej wyskoczył Filip Kendzia, ale trafił wprost w Misztę. Po uderzeniu Wiktora Smolińskiego piłka o metr minęła bramkę Legii. Jeszcze w 87. minucie Augustyniak prawie skierował piłkę do własnej bramki – futbolówka trafiła w poprzeczkę. Te akcje gospodarzy przypominały gwałtowne szarże, legioniści z pomocą szczęścia jednak przetrwali to natarcie. Nikt w tym sezonie jeszcze takiego stracha "Wojskowym" nie napędził.

Wnioski dla działu sportowego – Strzelec jedynego gola Igor Strzałek po meczu ocenił: „To spotkanie pokazało, że nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli, ale przepchnęliśmy wynik i awansowaliśmy do finału! Z przebiegu spotkania wyciągniemy wnioski”.

Wnioski muszą wyciągnąć jednak nie tylko piłkarze i trenerzy, ale przede wszystkim dział sportowy. Jeśli w przyszłym sezonie Legia ma grać w europejskich pucharach, łączyć to z występami w lidze i krajowym pucharze, to kadra Legii musi być o wiele szersza jakościowo. Nie chodzi o ilość, bo zawsze można dobrać sobie zawodników z zespołu rezerw, ale o jakość. Jeśli nie chcemy powtórzyć błędów z poprzedniego sezonu, tracić zbyt wielu punktów w ekstraklasie, to konieczna będzie rotacja. W tym sezonie dało się wszystko ogarnąć wąską kadrą, gdyż zespół występował tylko na krajowym podwórku. W przyszłym sezonie ma się to jednak zmienić, a do tego potrzebne będzie ściągnięcie 5-6 graczy do kadry pierwszego składu, którzy po wejściu na boisko nie obniżą zbytnio poziomu.

Finał jest nasz – Legioniści mimo słabszego meczu osiągnęli cel i awansowali do finału Pucharu Polski. 2 maja zagrają na Stadionie Narodowym, a dawno nie mieli już ku temu okazji. Przy okazji warto wspomnieć o świetnej, trwającej wciąż serii meczów. Gracze Kosty Runjaicia wygrali już 6 spotkań z rzędu, notują serię 17 meczów bez porażki, wygrali ostatnie 6 starć na obcym terenie, nie przegrali ostatnich 15 spotkań przy Łazienkowskiej. A to wszystko po tak nieudanym poprzednim sezonie. Rosła nam drużyna Legii z miesiąca na miesiąc i wciąż rośnie. Nie wpływa na to obraz meczu w Kaliszu. Wypada naprawdę docenić pracę niemieckiego szkoleniowca i całego sztabu szkoleniowo-medycznego.

Polecamy

Komentarze (44)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.