Spostrzeżenia, wnioski

Kilka spostrzeżeń po meczu w Zabrzu: Polowanie na Luquinhasa

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.02.2021 14:20

(akt. 28.02.2021 14:27)

Piłkarze Legii Warszawa wygrali w Zabrzu z Górnikiem 2:1. Spotkanie miało kilku bohaterów - dobry mecz w obronie zagrał Szabanow, bardzo ciekawie w środku pola grał Kapustka, gola na wagę zwycięstwa strzelił Kostorz, ale i tak najlepszy na boisku był niemiłosiernie poniewierany przez rywali Luquinhas. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Poniewieranie Luquinhasa - Niby wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że Luquinhas jest najczęściej faulowanym zawodnikiem Legii, że rywale nie dają sobie z nim rady. Ale to, co działo się w Zabrzu przekroczyło pewne granice. Od pierwszej minuty gracze Górnika polowali na nogi Brazylijczyka i robili to za przyzwoleniem sędziego. Naprawdę nie dziwmy się później, że tak siermiężnie wyglada nasza liga, skoro zamiast chronić graczy technicznych, sędziowie czy komentatorzy opowiadają się za tymi, którzy jedyne co potrafią to przerwać akcję faulem lub też w najlepszym wypadku przeszkadzać w grze. Luqinhas, mimo polowania na jego nogi, został najlepszym graczem meczu wg. InStat Index. Oto krótka historia poniewierenia Luquinhasa na Śląsku. 

2. minuta - Biegnący z piłką przy nodze Luquinhas zostaje nadepnięty przez Adriana Gryszkiewicza tuż przed polem karnym. Sędzia dyktuje rzut wolny, kartki nie wyjmuje.

8 minuta – Luquinhas jest boleśnie zahaczony przez Romana Prohazkę w okolicach linii bocznej. Rzut wolny. Brazylijczyk zwija się z bólu. 

21. minuta - Luquinhas uwalnia się w środku pola. Próbuje go faulować Kubica, ale Brazylijczyk ucieka z nogami. Wobec wejścia Prohazki jest jednak bezradny – piłkarz Górnika trafia wyprostowaną nogą wprost w staw skokowy. Sędzia pokazuje mu żółtą kartkę. Brutalny faul komentujący mecz Grzegorz Mielcarski nazwał „stempelkiem”.

31. minuta - Luquinhas przejmuje piłkę przed własnym polem karnym i rusza z akcją. Faul taktyczny, ale bez brutalności w wykonaniu Wiśniewskiego. 

39. minuta - Janża najpierw trafia w piłkę, a po chwili z impetem w nogi Luquinhasa. Piłkarz otrzymał żółtą kartkę, ale za komentowanie decyzji arbitra i zachowania piłkarzy Legii, Brazylijczyk zwija się z bólu, konieczna jest pomoc lekarza. 

45. minuta – szarżującego na bramkę Luquinhasa równo z trawą wycina Nowak – otrzymuje za to żółtą kartkę. 

58. minuta - Wiśniewski przy linii bocznej trafił w piszczel Luquinhasa, sędzia odgwizdał przewinienie, ale kartki nie wyciągnął, a szkoda, bo się należała.

59. Gryszkiewicz tuż przed polem karnym trafia w łydkę Luquinhasa, ale sędzia udał że nie widzi tej sytuacji. Zamiast rzutu wolnego, Brazylijczyk musiał być opatrywany, miał rozciętą skórę. Nie wytrzymał trener Czesław Michniewicz i mając żółtą kartkę zapytał ironicznie sędziego: – Rozcięta noga, sam sobie to zrobił? Zaciął się przy goleniu tak? 

72. minuta – Luquinhsa podcięty przez Masourasa w pobliżu narożnika pola karnego.

82. minuta – Nieco komiczna sytuacja, ale idealnie podsumowująca grę piłkarzy Górnika. Koj tak bardzo chciał wyciąć Luquinhasa, że gdy Brazylijczyk zmienił kierunek biegu, ten wślizgiem wszedł w swojego kolegę – Wiśniewskiego. Po chwili "Luqi" zagrał do Kostorza, a ten strzelił gola. 

 

Dobry mecz Szabanowa – Piłkarz Dynama Kijów zadebiutował w Legii przed tygodniem, w przerwie meczu z Wisłą Płock zmieniając Pawła Wszołka. W sobotę zagrał od pierwszej minuty spotkania. W 7. minucie wygrał pojedynek z Kubicą, a minutę później uprzedził Jimeneza i zapobiegł groźnej akcji. Bardzo dobrze radził sobie z Alexem Sobczykiem – wygrywał z nim pojedynki tak na ziemi, jak i w powietrzu. W 71. minucie świetnie na linii pola karnego zatrzymał Nowaka. Dziesięć minut w fantastycznym stylu zablokował wślizgiem podanie Masourasa. W 93. minucie zderzył się głową z Kojem, miał zawroty głowy. Ostatecznie wrócił na boisko i dokończył mecz. Na szczęście zarówno po meczu jak i następnego dnia wszystko było w porządku z jego zdrowiem. W sumie wygrał 80 procent pojedynków z rywalami, zanotował 4 udane odbiory, odzyskał aż 12 piłek - najwięcej w zespole. Raz dryblował - z powodzeniem. Był to naprawdę obiecujący mecz w wykonaniu Ukraińca. 

Trudny mecz - Legia od początku w Zabrzu grała na wolne przestrzenie. Tak padł pierwszy gol - "Luqi" zagrał na wolne pole do Juranovicia, "Jura" na wolne pole do Kapustki. To był szybki atak, coś co legioniści ćwiczą na każdym niemal treningu. Piłkarze Michniewicza podchodzili wysoko, formacje były blisko siebie, przez co "Wojskowi" szybko odbierali piłkę. Tak wyglądała pierwsza połowa spotkania, ale po przerwie mistrzowie Polski długo nie mogli wrócić do swojej gry. Rywal postawił twarde warunki i często niezgodnie z przepisami, ale poprawił skuteczność interwencji w środku pola. Przez to gracze z Zabrza coraz częściej dochodzili do sytuacji strzeleckich. Trener szybko reagował - wprowadził m.in. Gwilię, Kosorza i Wszołka kosztem środkowych pomocników - Martinsa czy Slisza. Wciąz było jednak sporo niedokładności. Na szczęście mecz udało się zakończyć zwyciestwem. 

Udany wieczór Kostorza - W 55. minucie zmienił Andre Martinsa. Pięć minut później, przy kontrze, zbiegł do boku, zabrał za sobą obrońcę, przez co Juranović mógł zagrać w pole karne do Muciego. Ale nowy gracz Legii nie opanował futbolówki. W 77. minucie przejął piłkę, zagrał momentalnie do Mladenovica, wbiegł w pole karne i uderzał na bramkę, ale jego strzał został zablokowany. W 82. minucie wyszedł do podania Luquinhasa, nie spalił – trzymał się linii. Wbiegł w pole karne, z ogromną łatwością i dużym spokojem przełożył sobie Aleksandra Paluszka i posłał piłkę do siatki pod pachą bramkarza. Kostorz w drugim meczu z rzędu pokazał, że ma to coś. Stlem gry przypomina nieco Jarosława Niezgodę. Do asysty w starciu z Wisłą Płock, dorzucił bramkę w spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Brawo. Oby tak dalej. 

Kluczowa interwencja - To była już 92. minuta meczu. Dla Boruca mecz był do tej pory w miarę spokojny – kilka wyłapanych strzałów z dystansu, kilka piłek posłanych do przodu dalekimi wykopami. Aż nadszedł doliczony czas gry. W polu karnym znalazł się Paluszek i zdołał oddać strzał. Piłkę jeszcze blokował Wieteska, ale ta zmierzała do siatki. Wtedy kapitalną, instynktowną interwencją popisał się doświadczony bramkarz. Wykonując swojego charakterystycznego pajacyka zbił piłkę poza bramkę. Klasa!

Polecamy

Komentarze (86)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.