Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Bodo - koncert Luquiego, przywitanie Emrelego, kłopoty Bodo

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

09.07.2021 16:00

(akt. 09.07.2021 22:02)

Piłkarze Legii Warszawa wygrali w meczu z Bodo-Glimt w Norwegii 3:2. Świetne zawody zagrał Luquinhas, kapitalnie z kibicami przywitał się Mahir Emreli, jak profesor grał Andre Martins, a bez kompleksów wystąpił Kacper Skibicki. Bodo ma swoje kłopoty, a każdy z ich graczy jest w zasięgu mistrzów Polski. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Przyjemny dla oka mecz - Rok temu pierwszym meczem w europejskich pucharach dla Legii i zarazem drugim meczem o stawkę w sezonie było starcie z FC Linfield – legioniści po słabym meczu wygrali 1:0. Dwa lata wcześniej było spotkanie z Europa FC zakończone bezbramkowym remisem. Trzy lata temu było Cork City i wymęczona wygrana 1:0 dzięki nieprawdopodobnemu uderzeniu Michała Kucharczyka. W porównaniu do tych meczów, ten w Norwegii z Bodo był całkiem przyjemnym doznaniem. Legioniści grali ładnie dla oka, byli poukładani taktycznie, podchodzili wysoko do rywala i już na 40 metrze starali się odebrać futbolówkę, nie pozwalali przeciwnikowi na zbyt długie posiadaniu piłki nie zapominając przy tym o kreowaniu groźnych akcji. Mistrzowie Polski mieli od początku mecz pod kontrolą, a gole dla gospodarzy wynikały z indywidualnych błędów. To był naprawdę obiecujący początek sezonu. Kilku graczy już teraz zaprezentowało się bardzo dobrej strony.

Nic nie było dziełem przypadku – Trzeba przyznać, że Legia miała bardzo dobrze rozpracowanego rywala. Na łamach Legia.Net trener Michał Macek mówił o tym, że rywale są groźni przy stałych fragmentach gry, że mają dwa warianty dobrze opracowane i z tym zespół sobie poradził doskonale. Nieco gorzej było z akcjami skrzydłami i dośrodkowaniami w pole karne – tutaj wiedza była, ale przydarzyły się błędy w kryciu i ustawieniu. Dlatego informacje o tym, że Botheim jest niezwykle grożny w polu karnym i trzeba go odciąć od podań w dwóch sytuacjach nie były przydatne. Gole dla Legii również nie były dziełem przypadku – wszystko było ćwiczone na treningach. Zagranie z rzutu wolnego na bliższy słupek i przedłużenie na dalszy słupek, to coś, co zawodnicy ćwiczyli do znudzenia. Tak do siatki trafił Mahir Emreli. Szybkie wyjście skrzydłem i dogranie w pole karne do nabiegających graczy to również schemat wyćwiczony – tak bramkę zdobył Luquinhas. To cieszy, że praca na treningach ma przełożenie na mecze o stawkę. Tym bardziej, że elementów wypracowanych na zgrupowaniu czy zajęciach w ośrodku treningowym można było w czasie meczu dostrzec znacznie więcej.

Koncert Luquinhasa, przywitanie Emrelego – Prawdziwy koncert dał w środę Luquinhas. Brazylijczyk świetnie się czuł na sztucznej nawierzchni, potrafił zrobić właściwy użytek ze swojej techniki, umiejętności szybkiej zmiany kierunku. Był nie do zatrzymania dla rywali, świetnie też dogrywał piłkę do kolegów. Znakomicie czuł się w roli jednej z „dziesiątek”. Przed meczem były duże oczekiwania wobec Mahira Emrelego – sześć goli w czterech meczach sparingowych, dużo pochwał za postawę na treningach. Balon rósł, ale Azer udźwignął ten ciężar i spisał się bardzo dobrze. Zdobył dwie bramki, a mógł nawet więcej. Mahir świetnie wszedł w ten zespół, dogaduje się kolegami. Czasem jest tak, że łapie już polecenia po polsku i tłumaczy jest np. Andre Martinsowi choć jest tu trzy tygodnie, a Portugalczyk trzy lata. Na pochwały zasłużył też Martins, który zagrał świetne zawody, był niemal bezbłędny, czasem jak profesor przemieszczał się po murawie. I jeszcze słowo o Kacprze Skibickim – zagrał bez kompleksów, na dużym luzie. Skończył z dwiema asystami, miał szansę na gola. Robił dużo zamieszania. Nie ustrzegł się błędów w defensywie, ale jego postawa mogła się podobać.

Kłopoty Bodo, ciekawi gracze do wyciągnięcia – Zespół Bodo miał kłopoty już przed meczem z Legią. Najpierw drużynę opuścili najlepsi gracze – Kasper Junker, Philip Zinckernagel i Janes Peter Hauge. Jakby tego było mało, urazy wykluczyły z gry kolejne czołowe postacie – Sondre Sorliego i Ola Solbakkena. Na dodatek w trakcie starcia z mistrzami Polski urazu nabawił się Fredrik Andre Bjorkan – lewy obrońca. Sportowa prasa w Norwegii nazywa to najgorszą z możliwych strat, bowiem w kadrze nie ma ani jednego zawodnika, który mógłby go godnie zastąpić. Jakby tego było mało, czerwoną kartkę zobaczył Morten Konradsen. Mimo wszystko zespół Kjetila Knutsena dobrze się prezentował, zwłaszcza w ofensywie. Jak udało nam się dowiedzieć, zawodnicy Bodo zarabiają od 3 do 7 tys. euro. Czyli każdy gracz tego klubu finansowo jest w zasięgu Legii Warszawa. Trener Czesław Michniewicz z pewnością ucieszyłby się gdyby do jego zespołu dołączył Patrick Berg, Ulrik Saltnes czy Erik Botheim. Kto wie, może w przypadku awansu warto będzie się bliżej przyjrzeć temu tematowi.

Pełna mobilizacja – To co cieszy, to fakt że po meczu nikt nie pozwolił sobie na chwilę rozprężenia. Mimo wygranej na trudnym terenie, zawodnicy od razu po przyjeździe do Polski zostali zaproszeni na trening w ośrodku treningowym w Książenicach. – Nie ma taryfy ulgowej. Za nami fajny mecz, ale przed nami równie trudny, a może i trudniejszy. Musimy być dobrze przygotowani do rewanżu – mówił do zawodników trener Czesław Michniewicz już po przylocie do Polski. Od poniedziałku treningi z zespołem rozpoczną Josip Juranović i Tomas Pekhart, ale na starcie z Bodo raczej nie będą brani pod uwagę.

Polecamy

Komentarze (68)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.