Kilka spostrzeżeń po meczu z Dritą - Wygrana dzięki słabości rywala
30.08.2024 16:15
Awans dzięki słabości rywala — W żadnym wypadku nie chcę umniejszać awansu Legii do fazy ligowej Ligi Konferencji, ale czwartkowy mecz w Prisztinie z Dritą był z gatunku tych, których nie da się oglądać. Gospodarze grali odważniej niż w Warszawie i legioniści w teorii powinni na tym skorzystać, ale w praktyce okazało się, że są często kompletnie bezradni i pozytywny rezultat zawdzięczają słabości przeciwnika. Zawodnicy Legii w czwartek wyglądali słabo jakościowo, szybkościowo i mentalnie, Kosowianie byli też bardziej zdeterminowani i grali z większym zaangażowaniem, poświęceniem. W Legii nie funkcjonowało nawet doskakiwanie do rywala, by ograniczyć im swobodę rozgrywania futbolówki. A akcje, w których udało się wymienić trzy celne podania, można policzyć na palcach jednej ręki. Gracze Goncalo Feio popełniali proste błędy, byli apatyczni, większość miała problemy z opanowaniem piłki. Tak wiem, że nawierzchnia była fatalna, ale czas na dostosowanie się do panujących warunków to 15-20 minut i później powinno to wyglądać lepiej. Tymczasem legioniści w pierwszych minutach wyglądali zdecydowanie lepiej, niż podczas drugiej połowy spotkania. Drita, nawet grając w osłabieniu, nadal atakowała i stworzyła sobie najgroźniejszą sytuację, zmuszając Kacpra Tobiasza do wykazania się swoimi umiejętnościami. Rozumiemy trudne warunki, zaliczkę z pierwszego meczu oraz fakt, że cel uświęca środki, ale gra Legii z takim rywalem zwyczajnie tak nie powinna wyglądać.
Morishita odbiciem gry zespołu — Idealnym odzwierciedleniem gry i postawy zdecydowanej większości zawodników Legii było wejście Ryoyi Morishity. Japończyk w tym sezonie był przez nas głównie chwalony, ale w Prisztinie jego występ był zatrważający. Wszedł na boisko z ławki rezerwowych, po godzinie gry, na podmęczonego już rywala, ze świeżymi siłami i… przegrał niemal wszystkie pojedynki z rywalami, podawał do nikogo lub pod nogi przeciwnika, nawet krótkie dogrania na dwa metry tego dnia mu nie wychodziły, odbijał się fizycznie od obrońców, a gdy już opanował futbolówkę, to potykał się na prostej drodze i piłkę tracił. Jeśli strzelał na bramkę, to piłka szybowała wysoko ponad poprzeczką. Grający naprzeciw „Moriego” Raddy Ovouka był jak jakiś potężnie zbudowany obrońca z angielskiej Premier League, który był nie do przejścia. Nie chodzi o to, by pastwić się nad Morishitą, tak naprawdę można by podmienić nazwisko na inne i opis by mniej lub bardziej pasował. Tak po prostu wyglądała gra większości legionistów w czwartek.
Tylko Augustyniak i Luquinhas dawali radę — Jeśli szukać w zespole Legii graczy z pola, którzy udźwignęli ciężar spotkania i zagrali na w miarę normalnym poziomie, to można wskazać tylko dwa nazwiska. Rafał Augustyniak już w drugiej minucie meczu uratował honor zespołu. Gospodarze rozegrali rzut wolny i po chwili sam w polu karnym znalazł się Camilo Mesa. Kolumbijczyk posłał piłkę obok Kacpra Tobiasza, ale na szczęście przed linią bramkową skutecznie interweniował „August”. Aż strach pomyśleć jakby się mógł potoczyć ten mecz, gdyby go w tej akcji zabrakło. Poza tym był solidny w defensywie, naprawiał błędy kolegów, często ich asekurował. Potrafił też wyjść z futbolówką do przodu i zagrać ją na wolne pole — dwukrotnie w ten sposób uruchamiał Luquinhasa. Drugim z graczy Legii, zasługującym na słowa pochwały, był właśnie „Luqui”. Jemu piłka nie przeszkadzała, nie podskakiwała, szybko zaadaptował się do warunków i grał swoje. Czasem piłka po jego zagraniu potoczyła się w niekontrolowany sposób, ale były to wyjątki. To Brazylijczyk rozpoczął akcję, po której fatalnie przestrzelił Wszołek. Potrafił swoją dynamiką i szybkością zrobić różnice, zmusić przeciwnika do błędu lub faulu.
Głupie żółte kartki — Wynikiem bezsilności legionistów w meczu z Dritą na wyjeździe były żółte kartki, które zawodnicy Legii otrzymywali za głupotę, nerwy, nieodpowiedzialność. W 16. minucie Sergio Barcia otrzymał żółtą kartkę za to, że po tym jak piłka opuściła boisko, wziął ją w ręce, przytrzymywał i odbiegał z nią, zamiast zostawić rywalowi. Dziewięć minut później Blaż Kramer, będąc przed polem karnym, próbował wybić piłkę głową tak, by oddalić akcję. Ale źle trafił w piłkę i konieczna była poprawka. Przy drugim wyskoku pomógł sobie łokciem, którym trafił rywala w okolice szyi. Nie było jednak żadnego zagrożenia, nie było takiej konieczności, aby w tym momencie tak reagować. W 45. minucie Kapustka stracił piłkę na połowie rywala na rzecz Ovouki i złapał go w pół — obejrzał za to żółty kartonik. „Kapi” nie musiał tak reagować, do bramki Legii było blisko 60 metrów. W 73. minucie Paweł Wszołek otrzymał kartkę za popychanie rywala — chyba nawet chciał tego uniknąć, ale nie starał się wystarczająco mocno i w efekcie kolejna kartka, której można było uniknąć. Trzy minuty przed końcem spotkania żółtą kartkę otrzymał Steve Kapuadi, który najpierw pilnował piłki, by ta wyszła na aut, ale okazało się, że był to aut dla Drity, a po chwili za przepychanki i wypowiedziane słowa został napomniany przez arbitra. To w sumie pięć żółtych kartek, których można było uniknąć.
Dobre losowanie — Piłkarze Legii awansowali do fazy ligowej Ligi Konferencji i tam zmierzą się z takimi drużynami jak: Real Betis Balompie (dom), Djurgardens IF (wyjazd), Omonia (wyjazd), FC Lugano (dom), FK TSC Backa Topola (wyjazd) i Dinamo Mińsk (dom). Tak naprawdę z każdym można powalczyć, z każdym można wygrać, tylko jest jeden warunek — trzeba zacząć grać w piłkę. Bo z taką postawą jak w spotkaniach z Dritą czy Puszczą nie będzie czego szukać. Czas powinien działać na korzyść Legii — będzie więcej czasu na treningi i poprawienie niemal wszystkiego. Ciekawym pojedynkiem wydawał się mecz z serbską drużyną FK TSC, gdyż prowadził ją znany nam Dean Klafurić, który zdobył z Legią mistrzostwo Polski i Puchar Polski, ale dziś został zwolniony ze stanowiska.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.