Kilka spostrzeżeń po meczu z Florą - Rollercoaster Kapustki, specjalista Lopes
22.07.2021 20:25
Rollercoaster Kapustki – Znakomicie mecz z Florą Tallinn rozpoczął Bartek Kapustka. W trzeciej minucie spotkania przejął piłkę na własnej połowie i momentalnie ruszył do przodu. Przebiegł kilkadziesiąt metrów i plasowanym strzałem ze słabszej lewej nogi pokonał bramkarza dając prowadzenie legionistom. Fantastyczna akcja, jakiej nie ogląda się na polskich boiskach, przypomniały się popisy ś.p. Diego Maradony. Niestety „Kapi” od radości i euforii w niespełna minutę przeszedł do smutku i załamania. Ciesząc się z gola wyskoczył do góry, chciał cieszyć się z trafienia razem z kibicami. Spadając pechowo upadł na prawą nogę, kolano się wygięło, uciekło do boku. W pierwszej fazie ból chyba nie był najgorszy, piłkarz wrócił do gry sugerując, że mogło być źle, ale skończyło się na strachu. Niestety nie skończyło się. Przy pierwszej próbie zmiany kierunku Kapustka upadł na murawę i załamany skrył twarz w dłoniach. Nie był w stanie kontynuować gry, prawdopodobnie uszkodził więzadło w kolanie – poboczne lub krzyżowe. Więcej będzie wiadomo po badaniach USG i rezonansie magnetycznym. Trzymamy kciuki za jak najszybszy powrót do zdrowia i do gry. Legii Kapustka jest po prostu bardzo potrzebny.
Szczelne ustawienie Flory – Gracze Flory, otrząsnęli się po szybko straconej bramce i grali ustawieniem trudnym do sforsowania dla zawodników Legii. Zawodnicy grali blisko siebie, formacje były dość szczelne. W efekcie legioniści dość długo budowali atak pozycyjny, z którego zazwyczaj nic nie wychodziło. Minimum sześciu graczy Flory broniło dostępu do własnej bramki, a czterej obrońcy mieli długimi momentami wręcz zakaz przekraczania linii środkowej boiska. Piłkarze Czesława Michniewicza kreowali sobie sytuacje, ale głównie wtedy gdy goście tracili piłkę i nie zdążyli wrócić na czas i ustawić szyków. Wtedy kontry Legii były najgroźniejszą bronią. Po takich akcjach gole mogli strzelić m.in. Martins czy Luquinhas. Legioniści byli nieco bezradni na tak grający zespół gości, nie pomagały zmiany w ustawieniu. Na szczęście drugą bronią mistrzów Polski w tym meczu w drugiej części starcia okazały się również stałe fragmenty gry.
Trzy ustawienia legionistów – Piłkarze Legii Warszawa mecz z Florą Tallinn rozpoczęli w klasycznym ustawieniu 3-5-2, z dwójką ofensywnie przysposobionych pomocników – z czego Kapustka operował bardziej z prawej strony, zaś Luquinhas z lewej. Niestety ten plan taktyczny, w skutek fatalnego urazu „Kapiego”, szybko trzeba było zmienić. Gdy na boisku pojawił się Slisz, grał obok Martinsa, zaś w miejsce Kapiego niejako wycofany został Emreli. Było więc ustawienie 3-6-1, zaś w momencie bronienie się 5-4-1. Gdy po godzinie gry Lopes zmienił Hołownię, zespół przeszedł na grę dwoma stoperami i było to ustawienie 4-4-2. Czesław Michniewicz starał się więc reagować na bieżąco na sytuację na boisku i płynnie przechodził z ustawienia do ustawienia. Nie wszystkie pomysły się sprawdzały, ale z pewnością trener żył meczem i starał się na tyle pomóc zespołowi z ławki, na ile było to możliwe. Postawienie na Lopesa z pewnością mu się opłaciło.
Specjalista od ważnych goli – Rafael Lopes strzelił w barwach Legii do tej pory sześć goli, ale aż cztery z nich dały zwycięstwo drużynie. Zaczęło się od meczu z Lechem Poznań przy Łazienkowskiej, na tablicy utrzymywał się wynik remisowy, ale w 90 minucie do siatki gości trafił „Rafa” i zapewnił zespołowi trzy punkty. Później był niezwykle ważny mecz z Piastem w Gliwicach pod koniec ubiegłego sezonu – gol Lopesa zapewnił Legii komplet punktów i spokój w tabeli. W ostatniej kolejce sezonu wszystko już było jasne, ale legioniści chcieli się godnie pożegnać z kibicami – jedynego gola w spotkaniu z Podbeskidziem strzelił Portugalczyk. I przyszedł czas na mecz z Florą Tallin – gra się nie kleiła, utrzymywał się wstydliwy remis, ale na kłopoty idealny jest Lopes – dopadł do odbitej przez Pooma piłki i posłał bombę nie do obrony. Brawo!
Najważniejszy wynik – Oczywiście styl gry Legii w tym spotkaniu może martwić, ale jak pokazały wyniki innych zespołów, nie tylko Legia miała podobne kłopoty. Olympiakos wymęczył 1:0 z Neftchi, Ludogorets zremisował bezbramkowo z NS Mura, Celtic zremisował na własnym boisku z Midtjylland 1:1, CFR Cluj nie bez trudu wygrało 2:1 z Lincoln Red Imps na Gibraltarze. To pokazuje, że na tym etapie sezonu liczy się wynik. Legia męczyła się potwornie, ale rzutem na taśmę potrafiła jednak wygrać i poleci do Estonii ze skromną zaliczką. Coś mi się wydaje, że zespół Czesława Michniewicza drugi raz tych samych błędów nie popełni i zaprezentuje się zdecydowanie lepiej.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.