Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Górnikiem

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Piotr Kamieniecki

Marcin Szymczyk, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

11.11.2019 12:00

(akt. 11.11.2019 14:43)

Piłkarze Legii Warszawa pokonali w piętnastej kolejce PKO Ekstraklasy 5:1 Górnika Zabrze i pozostali na pozycji lidera rozgrywek. Dwie bramki zdobył Paweł Wszołek, a po jednym golu dla "Wojskowych" strzelili Arvydas Novikovas, Jarosław Niezgoda i Paweł Bochniewicz (samobójczy). Zapraszamy do lektury kilku wniosków dotyczących rywalizacji ze śląską ekipą.

Coraz większy repertuar w ofensywie - Legioniści w spotkaniu z Górnikiem, ale też tydzień wcześniej z Arką, preferowali ataki skrzydłami. Warszawiacy regularnie stawiali na oflankowanie przeciwników, a także mnogość dośrodkowań. Dodatkowo zespół Aleksandara Vukovicia potrafił zaatakować środkiem czy zastosować spokojniejszą wymianę podań, szukając odpowiedniej pozycji. Gol Wszołka po akcji Luquinhasa pokazał też umiejętność zastosowania szybkiego ataku w odpowiednim momencie, gdy doskonałym otwierającym zagraniem popisał się Niezgoda. Legia zaczynała sezon mając problemy z ofensywą, stołecznej ekipie brakowało goli. Teraz wicemistrzowie Polski mają za sobą kolejny mecz, w którym prowadzą grę, dominują i oddają wiele strzałów. Repertuar Legii w ofensywie staje się niezwykle interesujący, a piąta wygrana z rzędu dowodzi, że jest przy tym zabójczy dla rywali. 

Fragmenty - Legia ma z sobą kolejne spotkanie, w którym dominowała i prowadziła grę. Warszawiacy potrafią w ostatnich meczach mieć doskonałe fragmenty. Taki był pierwszy kwadrans drugiej połowy, w której zespół Vukovicia zdobył trzy bramki. Legia nie pozwalała wtedy zaistnieć zabrzanom - odbierała piłkę, rozgrywała i strzelała gole. Patrząc na ostatnie pięć meczów "Wojskowych", nie brakowało w nich okresów dobrej i skutecznej gry. Stołeczna drużyna coraz częściej nie odpuszcza gdy prowadzi, walczy o kolejne bramki. Nieco dziwna była końcówka meczu z Górnikiem, gdy ten złapał oddech po golu Przemysława Wiśniewskiego. Goście poczuli okazję, by zmniejszyć rozmiary porażki. Stanęło na wyniku 1:5, choć nie można zapomnieć o sytuacji, w której Igor Angulo posłał piłkę do siatki, ale konsultacja z systemem VAR nie pozwoliła sędziemu Mariuszowi Złotkowi uznać bramki Hiszpana. 

Środek pola na plus - Ponownie Legia potrafiła przez dłuższy czas kontrolować środek pola. Trójkąt pomocników jest w dobrej formie i regularnie odciska swoje piętno na grze wicemistrzów Polski. Andre Martins wykonuje swoje zadania, rozrzuca piłkę, a dzięki obecności Domagoja Antolicia, może pełnić rolę gracza "box to box". Chorwat jest najważniejszy w kontekście gry defensywnej, ale podłącza się także do akcji na połowie rywali. Niektóre podania byłego gracza Dinama Zagrzeb wywołują burzę oklasków. "Antola" stał się niezwykle pożytecznym zawodnikiem i wespół z Portugalczykiem wybornie zbiera "drugie piłki". Całości dopełnia Luquinhas wprowadzający element dynamiki i nieprzewidywalności w ofensywie, a przy tym walki w pierwszej fazie rywalizacji o odebranie piłki. Gdy na boisku pojawił się Walerian Gwilia, Legia także potrafiła przeważać, a Gruzin również wprowadzał jakość. Środek pola "Wojskowych" jest w dobrej formie i mocno wspomaga cały zespół w walce o kolejne wygrane. 

Rzadka "piątka" - Pięć wygranych z rzędu nie brzmi na skalę światową jak wyczyn, lecz w Polsce to rzadkość, a w kontekście Legii, seria, która zdarza się bardzo rzadko. Ostatnio warszawiacy popisali się tym w 2017 roku za kadencji Romeo Jozaka. Wtedy legioniści zwyciężyli z Lechią (1:0), Wisłą Kraków (1:0), Arką (2:0), Bytovią (3:1), Pogonią (3:1), a potem - po raz szósty - z Górnikiem (1:0). Potem pojawiały się cztery kolejne wygrane, ale i tak "Wojskowi" kontynuują passę, która pojawia się w Ekstraklasie coraz rzadziej. Zawodnicy Legii są w dobrej formie, często otrzymują wyróżnienia za konkretne mecze, są wybierani do "jedenastki" kolejki. Trener "Wojskowych" ma także zostać najlepszym szkoleniowcem miesiąca w lidze, a takie wyróżnienie przy Łazienkowskiej nie pojawiło się od dawna. Szkoleniowiec tonuje nastroje, nie chce zbytniego optymizmu - i słusznie. Przed piłkarzami wiele pracy do wykonania. Ale mecze z Wisłą czy Górnikiem przywołują wspomnienia z czasów, gdy Legia przegrywała na własnym obiekcie rzadko, a stadion był twierdzą trudną do zdobycia. Czy obecny zespół nawiąże do okresów świetności? Przekonamy się wkrótce.

Młodzież mądrze wprowadzana - Od początku meczu z Górnikiem w Legii zagrali młodzi Radosław Majecki i Michał Karbownik. Obaj wywalczyli sobie miejsca w podstawowym składzie, obaj są ważnymi graczami zespołu. Do drużyny powoli są wprowadzani kolejni. Maciej Rosołek dzięki postawie na treningach, zadebiutował w meczu z Lechem Poznań, zdobył zwycięską bramkę. W starciu z Górnikiem Zabrze miał okazję do drugiego występu. Przez pół godziny gry miał szansę na gola, ale piłka nieznacznie minęła bramkę. Przy stanie 5:1 na murawę wszedł Kacper Kostorz. Debiut przy takim wyniku wydaje się idealnym momentem. Zawodnik również miał szansę na trafienie do siatki. Nie udało się w sobotę, ale udało w niedzielę. Młody chłopak, podbudowany występem w pierwszym zespole, strzelił gola w meczu rezerw z Concordią Elbląg. A jest przecież jeszcze kolejny młody - Mateusz Praszelik. Zawodnik nie znalazł się w kadrze meczowej na mecz z Górnikiem tylko dlatego, że dwa dni wcześniej doznał urazu. W zespole rezerw następni zawodnicy pracują na to, by zimą otrzymać szansę i pojechać z zespołem na zgrupowanie. Trzeba przyznać, że wygląda to wszystko naprawdę obiecująco.

Polecamy

Komentarze (31)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.