Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Górnikiem - demolka

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

20.09.2020 23:15

(akt. 21.09.2020 13:06)

Piłkarze Górnika na początku meczu zdemolowali Legię i w sumie wygrali całkowicie zasłużenie. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

20 minut demolki – Co to był za początek meczu ze strony Górnika. Wprawdzie trener Aleksandar Vuković na pomeczowej konferencji prasowej mówił, że zabrzanie niczym nie zaskoczyli, ale wydarzenia na boisku świadczyły o czymś innym. Gracze Marcina Brosza grali szybko, zwykle na jeden kontakt, szybko podejmowali decyzje i piłkarze mistrza Polski nie mogli sobie z tym dać rady. W pierwszych minutach spotkania Górnik na tle Legii wyglądał jak drużyna z innej planety. Rywale grali z klepki, podczas gdy legioniści na trzy kontakty. Goście stosowali wysoki pressing, zaś gospodarzy nie było stać na taką grę i ograniczali się do średniego pressingu. W dodatku kolejne udane akcje Górnika powodowały coraz więcej błędów i niedokładności w szeregach Legii. Lider ekstraklasy zdobył w pierwszych 20 minutach dwie bramki, a mógł nawet cztery.

Kłopoty z szybkością i dynamiką – Mecz z Górnikiem pokazał wszystkie niedoskonałości w zespole Legii. Przede wszystkim rzucało się w oczy to, że zabrzanie biegają więcej i szybciej. W przerwie spowodowanej pandemią wszyscy improwizowali, przygotowania odbywały się w warunkach, które nigdy wcześniej się nie zdarzyły i pozostaje mieć nadzieję, że nigdy się nie zdarzą. Jedni trafili z metodami i formą, inni nie. Legia już w maju miała problemy, oddychała rękawami. Między innymi dlatego gdy mistrzostwo było już pewne, to spora grupa zawodników otrzymała urlopy – by miała dłuższy wypoczynek. Korekty w przygotowaniach nie przynosiły jednak spodziewanych efektów. Nie było dużego skoku. Górnik potrafił to wykorzystać, wiedział co grać, decyzje podejmował w ułamku sekundy. Do tego gracze dołożyli zdyscyplinowanie taktyczne, formacje grały blisko siebie. I w efekcie wygrali całkowicie zasłużenie.

Moment zwątpienia – Po meczu wielu kibiców, ja również, poczuło zwątpienie. Wiele osób zastanawiało się zapewne po ostatnim gwizdku co dalej i czy ten projekt ma sens? Przyznam się szczerze, że przed rokiem było podobnie. Po meczu z Piastem w Gliwicach, a była to trzecia porażka z rzędu, miałem mnóstwo wątpliwości. Zespół jednak odpalił dwa tygodnie później w starciu z Lechem i przez kolejne miesiące grał jak z nut. Niestety nie wiem czy sytuacja może się powtórzyć. Wtedy zawodnicy byli bowiem świetnie przygotowani fizycznie i motorycznie, a teraz są z tym kłopoty. Wówczas wielu piłkarzy było w formie, wyglądało dobrze. Trener dał im sporo swobody taktycznej, dołożył kilka schematów i to wypaliło. Teraz większość zawodników jest pod kreską z formą, a organizacją gry, jak robiła to Omonia, tych braków Legia nie potrafi nadrobić. To znaczy ta drużyna odpali – jestem o tym przekonany. Kiedyś musi, ma zbyt wielu dobrych piłkarzy, ale prawdopodobnie będzie to już po czasie, na którym zależy włodarzom klubu czyli już po eliminacjach europejskich pucharów.

Transfery – W dostaniu się do fazy grupowej europejskich pucharów miały Legii pomóc zakupieni latem piłkarze, ale tak się do dziś nie stało i prawdopodobnie nie stanie. Artur Boruc sportowo nie jest ani gorszy ani lepszy od Radosława Majeckiego. W spotkaniu z Górnikiem miał spory udział przy pierwszym straconym golu – wybił piłkę wprost pod nogi Manneha. Filip Mladenović daje jakość w ofensywie i od razu był do gry. Ale zawinił przy dwóch golach z Omonią, a w starciu z Górnikiem popełnił wiele błędów w obronie. Bartosz Kapustka zaczął grać, ale dużo pracy przed nim. To piłkarz do odbudowania, być może do pełni formy dojdzie po zimowych przygotowaniach do rundy wiosennej. Rafael Lopes przyszedł z kontuzją i zamiast pomagać drużynie, to czas spędzał na rehabilitacji. Dopiero co wznowił zajęcia i jest daleki od optymalnej dyspozycji. Z kolei Josip Juranović miał pecha, dopadł go wirus i musiał blisko miesiąc spędzić w domu. Być może za pół roku każdy z tych piłkarzy będzie stanowił o sile zespołu, ale póki co przypomina to zaciąg sprzed trzech lat. Wtedy klub z wielką pompą prezentował pięciu nowych graczy – Cristiana Pasquato, Armando Sadiku, Hildeberto, Krzysztofa Mączyńskiego i Łukasza Monetę. Do gry od początku nadawał się jedynie „Mąka”. Oby piłkarze, którzy przyszli do klubu latem skończyli lepiej niż poprzednicy.

Co dalej? – Pozycja trenera Aleksandara Vukovicia osłabła. Wiele wskazuje, że już w poniedziałek może dojść do zmiany szkoleniowca. Tylko, że kolejny raz wracamy do punktu wyjścia. I kolejny raz uważam, że nigdy winna nie jest tylko jedna osoba. Czy wnioski zostaną wyciągnięte? Przekonamy się. Ale jeśli nie, to problem wróci i za rok znów będziemy się zastanawiali co dalej…

Polecamy

Komentarze (60)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.