Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Jagiellonią

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

16.05.2019 15:20

(akt. 16.05.2019 15:22)

Piłkarze Legii przegrali z Jagiellonią i szansę na tytuł mistrza Polski zostały ograniczone do minimum. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Mizeria – Nie tak powinna wyglądać Legia walcząca o mistrzostwo Polski. Plan taktyczny na mecz był taki, by Jagiellonia w pierwszej połowie się nabiegała, ale niczego nie ugrała. Po zmianie stron mieli wejść gracze ofensywni, którzy zrobią różnicę i przychylą szalę zwycięstwa. Niestety choć gospodarze rzadko stwarzali zagrożenie, to zostali wyręczeni przez pechowo interweniującego Mateusza Wieteskę. Po zmianie stron „Wojskowi” cisnęli, mieli przewagę, ale bili głową w mur. Brakowało kreatywności, nieszablonowości. Było za to tuzin dośrodkowań w pole karne, które jednak nie trafiały do adresata. Tak naprawdę gracze Aleksandara Vukovicia mieli jedną znakomitą okazję, ale Dominik Nagy zamiast podawać do lepiej ustawionego partnera zdecydował się na strzał, trafił wprost w bramkarza. Mecz może i na remis, może wyrównany, ale przegrany, bez jakości z przodu i nic tego nie zmieni.

Grobowa atmosfera – Po meczu z Piastem atmosfera w drużynie zaczęła siadać, a po meczu z Pogonią nastąpiło apogeum. Podczas gierek było jak na pogrzebie – cicho i smutno. Takie rzeczy mają przełożenie na mecz. I widać to było najlepiej w sytuacji, gdy Mateusz Wieteska skierował piłkę do własnej bramki. Nikt do niego nie podbiegł, nie poklepał po plecach – nie powiedział „gramy dalej, nic się nie stało, głowa do góry”. „Wietes” został sam i musiał to przetrawić. Taki jest duch zespołu obecnie. Brakuje liderów, takich prawdziwych, którzy potrafią pociągnąć zespół, gdy nie idzie, a nie takich co pokrzykują, gdy drużyna prowadzi i idzie jej dobrze. Przed meczem z Jagiellonią piłkarze mówili, że wszystko jest możliwe, ale mam wrażenie, że sami w mistrzostwo już nie wierzyli.

Zmiany w składzie – Aleksandar Vuković po meczu powiedział, że zmiany w składzie były, bo po meczu z Pogonią musiały zajść. No to po kolei. Radosław Cierzniak popełnił błąd przy bramce dla Pogoni, a do zdrowia i formy doszedł już Radosław Majecki. Zmiana w bramce się broni. William Remy był najlepszy na zgrupowaniach w Portugalii, ale potem formę gdzieś zatracił i rozmienił na drobne. W każdym meczu na obronie popełniał błędy i sam chętnie bym go zobaczył jako defensywnego pomocnika. Zastąpił go Mateusz Wieteska. Po meczu każdy powie, że decyzja niefortunna, bo „Wietes” strzelił swojaka. Ale to wiedza pomeczowa. Andre Martins nie mógł zagrać z powodu urazu i była to duża strata - chyba największa z możliwych. Tym bardziej, że Cafu będący jesienią jednym z liderów zespołu, teraz jest bez formy i porusza się jak wóz z węglem. Luis Rocha zgłosił uraz w starciu z Pogonią. Ostatecznie nie była to kontuzja groźna, ale usiadł na ławce, zastąpił go Adam Hlousek. Jako, że jest deficyty wśród skrzydłowych w formie, to został tam przesunięty Marko Vesović, a na obronie zagrał Paweł Stolarski. Jak na razie wszystko wydaje się w miarę logiczne, bez większych kontrowersji. Ale w końcu dochodzimy do tego, że Legia wyszła na mecz, który musiała wygrać, bez nominalnego napastnika. Carlitos w ostatnich meczach grał słabo, ale od początku sezonu z Hiszpanem jest tak, że zagra jeden czy dwa mecze dobrze, a potem robi sobie przerwę. Potencjał jednak ma i to większy niż koledzy z nim rywalizujący. „Vuko” czerpał wiedzę od różnych szkoleniowców. Kiedyś Henning Berg dyscyplinował sadzaniem na ławkę Orlando Sa. Obecna sytuacja trochę przypomina tamtą. Ale do dziś nie wiem czy w klubie, który nie ma kilku dobrych graczy na jedną pozycję, jest to najwłaściwsze rozwiązanie.

Co się stało się? – W Legii od dawna jest jedna prawidłowość. Wystarczą dwa wygrane mecze z rzędu i każdy zaczyna myśleć, że jest najlepszy. I tyczy się to niemal wszystkich osób w klubie. Tak było w zeszłym sezonie, gdy rozgrywki w wykonaniu Legii były dramatyczne, ale udało się je uratować udanym finiszem. I od razu każdy był przekonany, że jest super, nie wyciągnął wniosków, każdy był zadowolony. Tym razem było podobnie. Po wygranej z Lechią w Gdańsku pewność siebie także wśród piłkarzy stała się zgubna. Były wypowiedzi o tym, że to najlepsza drużyna, że pokazała mistrzowski charakter. Ale wystarczyła porażka z Piastem i sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Pojawiło się niedowierzanie, znikł błysk w oku i pewność siebie gdzieś uleciała. Nie wiem co się wydarzyło w okolicach meczu z Piastem, ale atmosfera z naprawdę dobrej zmieniła się w pogrzebową. Mistrzostwo było na wyciągnięcie ręki, ale w trzech kolejnych spotkaniach piłkarze nie potrafili zagrać na miarę oczekiwań. I teraz mistrzostwo oddaliło się tak bardzo, że trzeba cudu by mogło się wydarzyć.

Potrzeba zmian – Drużyna Legii jest źle zbilansowana, nie ma liderów, nie ma charakterów, a czasem i umiejętności brak. Jest potrzeba zmian, nie od dziś. Władze klubu te zmiany zapowiadają, ale niestety do przebudowy zespołu ma dojść w momencie, gdy budżet transferowy jest znikomy. A to zawsze zwiększa prawdopodobieństwo pomyłek przy ruchach transferowych. Nie jest łatwo przecież znaleźć kozaka, który jest bez klubu lub właśnie wygasa mu umowa i jeszcze z nikim nowej nie podpisał. A przecież mile widziani byliby obrońcy – lewy i środkowy, defensywny pomocnik, rozgrywający, ze dwóch skrzydłowych i napastnik. Wśród tych graczy musi znaleźć się lider, ktoś kto stanie się nowym przywódcą – na boisku i poza nim. Na to wszystko potrzeba jednak i pieniędzy, i czasu. A zapowiada rewolucja ma mieć miejsce w przededniu eliminacji do europejskich pucharów. A brak fazy grupowej może być ogromnym problemem. To wszystko niestety nie napawa optymizmem.

Polecamy

Komentarze (118)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.