Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Jagiellonią - Jest Boruc, jest zwycięstwo

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

30.11.2021 23:00

(akt. 30.11.2021 23:33)

Między słupki wrócił Artur Boruc, a z nim zespół Legii nie tylko nie stracił bramki, ale też w końcu wygrał ligowe spotkanie. Czas na kilka spostrzeżeń po meczu z Jagiellonią Białystok.

Powrót Artura Boruca – Ostatnim meczem, jaki Legia wygrała w lidze, ten z Górnikiem Łęczna 3:1. Miało to miejsce 19 września. Tak się składa, że było to ostatnie spotkanie gdy między słupkami stał Artur Boruc. Później doświadczony bramkarz zaczął walkę z kontuzją pleców. Uraz był na tyle dokuczliwy, że na kolejny mecz Króla Artura z „eLką” na piersi trzeba było czekać 70 dni. Tyle samo czekali też kibice na zwycięstwo Legii w ekstraklasie. Boruc jednak wrócił, a zespół wygrał i nawet nie stracił bramki. Artur miał w tym meczu trochę szczęścia – tak było gdy wypuścił piłkę, a wyręczył go Kacper Skibicki. Ale później obaj zamienili się rolami i gdy „Skiba” był bliski trafienia samobójczego, to Boruc popisał się refleksem i dobra interwencją. Poprzedni trener Legii Czesław Michniewicz mówił, że wszystko posypało się w momencie gdy Artur doznał urazu. Wspominał, że młodzi Cezary Miszta i Kacper Tobiasz będą popełniać błędy, bo brakuje im doświadczenia. I tak było. Aktualny trener, Marek Gołebiewski, od początku wyczekiwał powrotu Boruca, wspominał w wywiadach o jego roli na boisku i poza nim. Doczekał się. Legia wygrała i z zawodników choć trochę zeszło ciśnienie. Oby poprawa sfery mentalnej spowodowała poprawę gry i wyników.

- Stałe fragmenty gry – Trener Marek Gołębiewski od początku pracy z pierwszym zespołem zapowiedział pracę nad poprawą organizacji gry i stałymi fragmentami. O ile zachowanie przy stałych fragmentach gry w defensywie wciąż wymaga pracy, o tyle w ofensywie widać wyraźną poprawę. Gol w meczu z Jagiellonią padł po rzucie rożnym – piłkę zgrywał głową Mahir Emreli, a do siatki wpakował ją Mattias Johansson. To już piąty gol po stałym fragmencie gry za kadencji nowego szkoleniowca. Ze Świtem Skolwin gola po rzucie rożnym strzelił Lindsay Rose, bramkę ze Stalą Mielec po rzucie wolnym wykonywanym przez Josue zdobył Mateusz Wieteska. Ten sam duet powtórzył wyczyn w spotkaniu z Górnikiem w Zabrzu – dośrodkował z rzutu wolnego Portugalczyk, a piłkę do bramki wpakował „Wietes”. W starciu z Leicester rzut karny wykonywał Emreli, a piłkę odbitą przez Kaspera Schmeichela dobił Filip Mladenović. Teraz trafienie Szweda zapewniło zespołowi długo oczekiwaną wygraną. - Od stałych fragmentów zaczęliśmy praktycznie pierwszy trening, który poprowadziłem. Cieszy, że to już kolejna bramka zdobyta w taki sposób. Martwi mnie troszkę nasza postawa w obronie, przy stałych fragmentach. Co prawda, gol Israela Puerto w ostatnim spotkaniu nie został uznany, ale martwi mnie, że gubimy krycie – przyznał Gołębiewski.

- Pierwszy gol Johanssona – Gdy z Legii odszedł Josip Juranović, na jego miejsce przyszedł Mattias Johansson, a dyrektor sportowy Radosław Kucharski zapewniał, że Szwed nie jest gorszym zawodnikiem od Chorwata, a ma nawet szansę być lepszym. Niestety Mattias od początku pobytu w Warszawie ma pecha – prześladują go kolejne kontuzje. W dodatku przeszedł mononukleozę, która osłabiła jego organizm. Wyniki badań piłkarza po chorobie wciąż nie są najlepsze, przez to i tak delikatny zawodnik jest jeszcze bardziej podatny na urazy. Jednak gdy był zdrowy stawiali na niego zarówno Czesław Michniewicz jak i Marek Gołębiewski. Obaj też zgodnie przyznają, że nie jest to gracz na pozycję wahadłowego, ale na prawą obronę. W tej roli Johansson wystąpił w starciu z Jagiellonią i trzeba przyznać, że wyglądał dobrze. W obronie był solidny, strzelił gola, a mógł dwa. Za pierwszy razem jednak piłkę po strzale głową Szweda z linii bramkowej wybił Taras Romanczuk. Przy drugiej próbie Xavier Dziekoński musiał już jednak wyjąć piłkę z siatki. Niestety piłkarz naciągnął mięsień dwugłowy i na drugą połowę spotkania już nie wyszedł. Pokazał jednak, nie pierwszy raz zresztą, że może dawać drużynie odpowiednią jakość.

Zwycięstwo okupione czterema urazami – Wygrana z Jagiellonią cieszy, ale zwycięstwo ma nieco gorzki smak. Już w szóstej minucie po starciu w powietrzy z Bojanem Nasticiem i dość niefortunnym upadku groźnie wyglądającej kontuzji doznał kapitan zespołu, Artur Jędrzejczyk. Jak się okazało „Jędza” złamał obojczyk i czeka go 2-miesięczna przerwa w treningach. Pierwsze rokowania są takie, że na zimowym zgrupowaniu w Dubaju nie będzie jeszcze mógł pracować z zespołem, a ćwiczyć indywidualnie, bez kontaktu. Jędrzejczyka zmienił Matiias Johansson, strzelił gola, ale również doznał kontuzji. Chwilę po tym jak zeszły z niego emocje po zdobytej bramce, trzymał się za mięsień dwugłowy i po przerwie na boisku się nie pojawił. Szweda zmienił Lindsay Rose i również spotkania nie dokończył. W polu karnym rywala wyskoczył do piłki, zderzył się z Błażejem Augustynem i złamał nos. Lekarze podkreślają, że zdarzenie było fatalne w skutkach, a nos obrońcy był w kilku częściach. Piłkarz przeszedł już operację i jest szykowany na powrót na zimowy obóz przygotowawczy – oczywiście w specjalnej masce. Poturbowany był też Luquinhas, rywale nie przebierali w środkach i Brazylijczyk ucierpiał, a konkretnie jego piszczel. Na szczęście pomocnik już we wtorek trenował z zespołem. Wypadło na dłużej jednak dwóch obrońców, co może być w kolejnych dniach kłopotliwą sytuacją.

Mocna końcówka roku – Legioniści w 19 dni zagrają 6 meczów – cztery w lidze, jeden w Pucharze Polski i jeden w Lidze Europy. A na liście kontuzjowanych jest dziesięciu zawodników. Na wtorek to Abu Hanna, Jędrzejczyk, Rose, Johansson, Charatin, Muci, Kastrati, Skwierczyński, Kapustka i Lopes. Ewentualne kolejne urazy lub kartki mogą mocno skomplikować sytuację sztabowi szkoleniowemu. Pozostaje mieć nadzieję, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Tym bardziej, że mecze z Motorem Lublin czy Spartakiem Moskwa mają duży ciężar gatunkowy. – Spotkanie z Motorem to Puchar Polski, a te rozgrywki mogą być najprostszą jeśli nie jedyną drogą Legii do europejskich pucharów w przyszłym sezonie, zaś jeśli zwyciężymy ze Spartakiem, to awansujemy do fazy pucharowej Ligi Europy. To pokazuje jak ważne mecze czekają nas w najbliższym czasie – skomentował Gołębiewski. W meczu z Jagiellonią póki zawodnicy mieli siłę, to walczyli o każdą piłkę. To już był jednak 30. mecz w sezonie i sił może zacząć brakować.

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.