Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Koroną - najlepszy mecz Baku w Legii

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.08.2023 13:30

(akt. 23.08.2023 15:26)

Piłkarze Legii Warszawa w niedzielę wygrali 1:0 z Koroną Kielce i awansowali na pozycję lidera w tabeli ekstraklasy. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Mała rotacja – Mecz z Austrią w Wiedniu kosztował piłkarzy bardzo wiele – tak fizycznie jak i mentalnie. Mimo to trener Kosta Runjaić nie zdecydował się na większą rotację. Zawodnicy, którzy w czwartek zagrali w większym wymiarze czasowym byli zmęczeni, ale znaleźli się w pierwszym składzie na spotkanie z Koroną Kielce w lidze. Zabrakło jedynie Juergena Elitima, Marca Guala i Pawła Wszołka, który pierwszy raz w tym sezonie mógł nieco odpocząć. Szkoleniowiec Legii poważnie podszedł do niedzielnego spotkania, nie chciał podążyć drogą innych pucharowiczów - Pogoni czy Lecha, którzy potracili punkty w tej kolejce ekstraklasy. Zaangażowanie piłkarzy nie było takie jak w czwartek, ale piłkarze mieli prawo być zmęczeni. Poza tym byli świadomi, że cztery dni później czeka ich o wiele ważniejszy mecz, o dużo większą stawkę – tak finansową jak i sportową. Mimo to, udało się wygrać – skromnie ale zawsze. Mecz był trudny dla widza do oglądania, na boisku niewiele się działo, ale cel został osiągnięty.

Tlen ponownie podany rywalowi – Piłkarze Legii Warszawa do 74. minuty w pełni kontrolowali przebieg meczu, mogli i powinni do przerwy prowadzić więcej niż 1:0. Swoje szanse mieli – dwukrotnie Maciej Rosołek (raz trafił w poprzeczkę), Tomas Pekhart – uderzenie nożycami i Makana Baku – strzelił gola. Po zmianie stron dobrej okazji nie wykorzystał Ernest Muci, bramkarz gości poradził sobie też ze strzałem Bartosza Slisza. I wydawało się, że spotkanie dobiegnie do końca bez większych perturbacji, gdyż rywale nie mieli argumentów, nie potrafili wykreować dogodnej sytuacji bramkowej. Ale kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną zobaczył Artur Jędrzejczyk. I tym sposobem Legia w kolejnym meczu podała tlen pacjentowi, który był już w stanie agonalnym. A ten poczuł się o tyle lepiej, że zaczął raz za razem zagrażać, atakować. Arbiter nawet podyktował rzut karny dla gości po faulu Rafała Augustyniaka na Adrianie Dalmau, ale na szczęście okazało się, że w momencie podania gracz Korony był na pozycji spalonej i po analizie VAR prowadzący spotkanie Damian Sylwestrzak zmienił decyzję. Dogodną okazję zmarnował Dawid Błanik uderzając głową z bliskiej odległości ponad bramką, a w ostatniej akcji meczu interwencją ratującą zespół przed utratą gola popisał się rezerwowy Lindsay Rose. Mecz został wygrany jak najmniejszym nakładem sił, przy małej rotacji i cel został osiągnięty, teraz liczy się tylko czwartkowe spotkanie w Danii. Ale warto odnotować fakt, że legioniści kolejny raz podali pomocną dłoń przeciwnikowi, gdy ten znajdował się w beznadziejnej sytuacji.

Baku show – W niedzielę oglądaliśmy z pewnością najlepszy mecz Makany Baku w barwach Legii. Niemiecki skrzydłowy już w tym sezonie pokazywał się z dobrej strony, ale tym razem wyszedł w podstawowym składzie i zagrał naprawdę dobre zawody. W 2. minucie wybiegł w tempo na wolne pole po podaniu Josue i znalazł w polu karnym dobrze ustawionego Macieja Rosołka, podał mu dokładnie piłkę, ale ten trafił wprost w bramkarza. W 17. minucie Baku dośrodkowywał piłkę w pole karne, a Tomas Pekhart uderzył tuż przy słupku nożycami, ale skuteczną interwencją popisał się Xavier Dziekoński. W końcu w 27. minucie Dominik Zator nieporadnie wybił piłkę przed siebie, a przebitkę w powietrzu z Kyryło Petrowem wygrał właśnie Baku i oddał strzał na bramkę. Futbolówka przeleciała między nogami Zatora, obok stopy Dziekońskiego i zatrzepotała w siatce. W ten sposób Makana zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach Legii. Baku w końcu nie bał się grać ryzykownie i korzystał ze swoich największych atutów w grze czyli szybkości i dryblingu. Podawał z 79 procentową skutecznością, wchodził w dryblingi z rywalami – próbował 9 razy, a 4 razy z powodzeniem. Wygrał 9 pojedynków z rywalami na 16 prób, miał trzy przechwyty i 12 razy tracił piłkę. W przypadku Niemca najważniejsze, że próbował, że nie grał tylko bezpiecznie, za co wszyscy mieli do niego pretensje. Baku jakby się odblokował, co jest bardzo dobrą informacją dla trenerów i kibiców.

Dobra mina do złej gry – Po meczu trener Korony Kamil Kuzera mówił o dobrej grze jego zespołu, który jednak ma pecha i nie punktuje. Była to jednak dobra mina do złej gry. Przed przerwą goście nie mieli żadnych argumentów, a stojący w bramce Kacper Tobiasz solidnie się wynudził. Tak było też po zmianie stron i sytuacja zmieniła się dopiero w ostatnim kwadransie, gdy legioniści grali w dziesiątkę i chyba nieco spanikowali, zagrali zbyt bojaźliwie. Korona stworzyła sobie jednak tylko dwie sytuacje bramkowe będąc w przewadze, a poza tym raziła niedokładnością, posyłała dośrodkowanie za dośrodkowaniem, tyle że piłka rzadko docierała do adresata. Wynik może i skromny, ale oba zespoły dzieli przepaść. Drużyna Korony ma swoje problemy, całkiem spore, i nie ma przypadku w tym, że w czterech meczach ugrała tylko jeden punkt i strzeliła tylko dwa gole. W Warszawie dostała niejako w prezencie szansę na remis, ale atakowała dość nieudolnie. Fakt, że Legia w końcówce grała nerwowo, ale tak naprawdę bez większego wysiłku obroniła skromne prowadzenie.

Strzałek wciąż bez gry – Po zgrupowaniach często pada pytanie o to kto zyskał a kto stracił. Czas pokazuje, że najwięcej stracił Igor Strzałek, choć na obozie nawet nie był. Pojechał na zgrupowanie reprezentacji Polski, brał udział w mistrzostwach Europy do lat 19, strzelił na tym turnieju dwa gole. Nie mógł odmówić wyjazdu na zgrupowanie i turniej, ale tym samym nie brał udziału w przygotowaniach do sezonu z Legią Warszawa. I wszystko na co pracował w poprzednim sezonie, jakby straciło na znaczeniu. Strzałek w tym sezonie, biorąc pod uwagę zarówno mecze ligowe jak i te w europejskich pucharach, zagrał jedynie 16 minut w starciu z Puszczą Niepołomice. W niedzielę, po meczu z Austrią w Wiedniu, po którym piłkarze byli wycieńczeni, nie tylko nie znalazł się w podstawowym składzie, ale nie zagrał nawet minuty. Był przeznaczony do ostatniej zmiany, ale czerwona kartka dla "Jędzy" sprawiła, że Strzałek na murawie się nie pojawił. Pytanie czemu był przeznaczony akurat do ostatniej zmiany, czemu nie zagrał w spotkaniu z Ruchem? Tym bardziej, że w poprzednim sezonie wchodził na boisko przy stykowych wynikach - choćby z Widzewem. Igor dobrze pracuje na treningach, jest chwalony przez kolegów, zwiększył nieco masę - przytył 3 kilogramy. Tak jak wspominaliśmy już wcześniej, jego jedyną nadzieją na grę będzie awans Legii do fazy grupowej Ligi Konferencji. W przeciwnym razie o jakiekolwiek pojawianie się na boiskach ekstraklasy może być naprawdę trudno. Przynajmniej w barwach Legii.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.