Kilka spostrzeżeń po meczu z Lechem - Odrobiona lekcja i powtarzające się błędy
18.04.2023 14:05
Bardzo dobre pół godziny – Piłkarze Legii mecz z Lechem zaczęli imponująco. Grali wysokim pressingiem, często odbierali piłkę już na 30-35 metrze od bramki Filipa Bednarka i przez to goście mieli spore problemy. Już w 2. minucie uderzał z dystansu Bartosz Slisz, ale pomylił się o metr czy dwa. Dwie minuty później mieliśmy dobrą próbę Filipa Mladenovicia, a po przerwie spowodowanej kontuzją sędziego liniowego bramkę Tomasa Pekharta. Duże zamieszanie w szeregach rywali robił Josue, posyłając prostopadłe piłki do wybiegających na pozycje wahadłowych. W 18. minucie znów wysoki pressing przyniósł efekt – Bartosz Kapustka odebrał piłkę Antonio Miliciowi i po chwili oddał strzał zza szesnastki, ale wprost w bramkarza. Później były dwie próby Mladenovicia – raz dogrywał do Muciego, a po chwili oddał strzał z ostrego kąta. W 27. minucie mogliśmy znów oglądać podanie Josue do wybiegającego Wszołka – wykonane krzyżakiem, z pierwszej piłki, dla takich zagrań przychodzi się na stadion. „Wszołi” tym razem jednak niedokładnie podał w pole karne. Potem jeszcze Muci przejął piłkę w środku pola, pognał z nią do przodu. Mógł zagrać na prawo do rozpędzonego Wszołka, ale przełożył sobie piłkę na lewą nogę i uderzył na bramkę – wprost w Bednarka. Tak naprawdę nie licząc błędu w całej grze defensywnej przy sytuacji Mikaela Ishaka i strzale z wolnego Barry’ego Douglasa, Lech nie stworzył sobie okazji w pierwszej części spotkania. Legioniści byli lepsi, kontrolowali przebieg gry, przebiegli ponad 60 kilometrów, o cztery więcej niż gracze Lecha. Niestety na tak intensywną grę wysokim pressingiem w drugiej odsłonie brakowało sił.
Odrobiona lekcja – Mecz Lecha z Fiorentiną pokazał gdzie „Kolejorz” ma największe problemy. Były nimi dośrodkowania, dogrania w pole karne z bocznych sektorów boiska. I w ten sposób legioniści nękali rywala raz za razem czy to poprzez Filipa Mladenovicia czy też Pawła Wszołka. Goście mieli z takimi akcjami wiele kłopotów. W czwartej minucie „Mladen” dogrywał w pole karne do Tomasa Pekharta, ale ten został w ostatniej chwili uprzedzony przez Barry’ego Douglasa. W 13. minucie Josue zagrał świetnie do wybiegającego Wszołka, ten dograł z bocznego sektora w pole karne, a tam do piłki dopadł Pekhart i wślizgiem wpakował futbolówkę do siatki. Dziesięć minut później kopię tej akcji widzieliśmy po drugiej stronie – Yuri Ribeiro zagrał prostopadłą piłkę do Filipa Mladenovicia, ten będąc z boku pola karnego chciał wycofać futbolówkę do Ernesta Muciego, ale połapał się w tym wszystkim Barry Douglas. W 22. minucie „Mladen zwiódł z lewej strony pola karnego dwóch obrońców i uderzył z ostrego kąta, ale nikt nie przeciął toru lotu piłki i ta minęła bramkę w bezpiecznej odległości. Po przerwie Josue posłał piłkę na lewo do Mladenovicia, ten minął Pereierę zakładając mu „dziurę”, dośrodkował do Wszołka, który jednak nie zdołał zamknąć akcji. W końcówce po dograniu piłki przez Wszołka z bocznego sektora przed szansą na gola stanął Lindsay Rose, ale przestrzelił. W końcu Wszołek wyrównał stan meczu po dograniu z boku od Macieja Rosołka.
Powtarzające się błędy w defensywie – W tym sezonie Legii przydarzają się powtarzające się błędy w defensywie, przez które zespół stracił już kilka goli i punktów. Najczęstszym jest złe rozegranie piłki w strefie defensywnej, w pobliżu pola karnego lub w nim. W meczu z Lechem też miała miejsce taka sytuacja – Dominik Hładun zagrał do przodu do Filipa Mladenovicia, na 30 metr od bramki, zza jego pleców wyskoczył Joel Pereira i odebrał piłkę, ruszył w pole karne, na szczęście z asekuracją w porę przyszedł Yuri Ribeiro i naprawił błąd kolegów. Rozgrywanie piłki do tyłu jest modne, robią tak najlepsze zespoły, ale trzeba to robić mądrze, być skoncentrowanym i rozważnym. Inaczej powstają prezenty dla rywali.
W meczu z Rakowem Rafał Augustyniak był zły, że źle zareagował razem z Yurim Ribeiro przekazując sobie zawodnika, przez co Bartosz Nowak był niekryty i został sam co wykorzystał. Gracz Legii podkreślał, że lepiej byłoby do końca bronić strefą. I w starciu z Lechem wyglądało na to, że piłkarze w podobnych sytuacjach trzymali się swoich stref, ale nie zawsze było to dobre rozwiązanie. W 29. minucie Joel Pereira posłał piłkę za linię obrony i sam przed Dominikiem Hładunem znalazł się Mikael Ishak. Najbliżej do napastnika Lecha miał Yuri Ribeiro, ale nie zbliżył się do atakującego gości, pozostał do końca w swojej strefie, choć tam nie było nikogo. Gonił lechitę Artur Jędrzejczyk, choć miał dalej, nie zdążył. Na szczęście Ishak był w niedzielę słabo dysponowany i uderzył tak, że Hładun odbił piłkę do boku. Na szczęście do boku, bo przed nim stał Afonso Sousa, którego też nikt nie krył i nawet w jego kierunku szybszym krokiem nie zmierzał. Najbliżej Sousy był Rafał Augustyniak, ale tylko się przyglądał całej akcji. W tej sytuacji przedziwne było zachowanie całego bloku obronnego.
Legioniści drugi raz wyszli na drugą połowę nieco rozkojarzeni, grając zbyt spokojnie. Wykorzystała to Miedź strzelając gola i tworząc kilka sytuacji w Legnicy, wykorzystał to też Lech chwilę po zmianie stron długie podanie do Michała Skórasia posłał Nika Kwekweskiri, był przy młodym graczu Lecha Filip Mladenović, ale zachowywał się pasywnie. Skóraś odegrał do Radosława Murawskiego, do boku, skąd poszło dośrodkowanie w pole karne, tam najpierw Bartosz Slisz przegrał główkę a po chwili kluczowy dla losów tej akcji Yuri Ribeiro przegrał pojedynek powietrzny z większym o głowę Mikaelem Ishakiem. Piłka spadła pod nogi Afonso Sousy, który strzelił gola.
Rezerwowi tym razem dali radę – O ile w spotkaniu w Legnicy gracze ostatnio rezerwowi w osobach Makany Baku, Maika Nawrockiego, Carlitosa czy Macieja Rosołka niewiele wnieśli do gry, to z Lechem było inaczej. W 78. minucie Lindsay Rose zagrał ładnie w pole karne do wbiegającego w szesnastkę Igora Strzałka, ale ten przegrał pojedynek z rywalem. W 82. minucie Carlitos w tempo zagrał do Wszołka, który zagrał w pole karne, piłkę odbił Bednarek i przed szansą stanął Rose ale fatalnie przestrzelił. W końcu Maciej Rosołek zagrał w pole karne do Strzałka, ten z pierwszej chwili dał podanie zwrotne, idealnie w tempo. „Rosi” podał do szarżującego Wszołka, który dostawił nogę i wyrównał stan meczu. Duże brawa za przeniesienie na mecz o stawkę tego, co jest ćwiczone na treningach, taki schemat na zajęciach jest często powtarzany.
Statystyki dla Legii – Legioniści zremisowali mecz Lechem, ale niemal wszystkie statystyki były po stronie gospodarzy. Posiadanie piłki 57 procent do 43 procent, rzuty rożne 5:1, podania 489:411, procent celnych podań 82:79. Piłkarze Legii przebiegli 120 kilometrów, o pięć więcej niż gracze Lecha, wykonali więcej sprintów – 120:94, więcej szybkich biegów 617:554, najwięcej biegający w zespole Bartosz Slisz przebiegł o kilometr więcej niż w Lechu najwięcej biegający Radosław Murawski, a najszybszy w Legii Paweł Wszołek 33,46 km/h był sporo szybszy od najszybszego w Lechu Artura Sobiecha – 32,19 km/h. Niestety remisowo było w strzałach celnych i niecelnych, oraz w najważniejszej ze statystyk czyli w bramkach.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.