Spostrzeżenia, wnioski

Kilka spostrzeżeń po meczu z ŁKS-em

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

10.02.2020 18:40

(akt. 11.02.2020 01:14)

Piłkarze Legii Warszawa mają za sobą pierwszy mecz o punty w 2020 roku. Legioniści grali do końca, Z dobrej strony pokazali się rezerwowi - Walerian Gwilia i Maciej Rosołek. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Grali do końca - Podkreślaliśmy, że na zgrupowaniu w Turcji piłkarze Legii bardzo dobrze wyglądali pod względem fizycznym. Nie było widać, ani trzytygodniowej przerwy w treningach, ani też ciężkich zajęć na obozie. W meczach sparingowych było widać przyspieszenie i zwrotność na odpowiednim poziomie. Dyspozycję motoryczną z okresu przygotowawczego legioniści potwierdzili w pierwszym meczu o stawkę. Gracze Aleksandara Vukovicia grali do końca, sił im nie zabrakło i to w końcówce meczu zapewnili sobie trzy punkty. Rywal zagrał dobrze, ale wraz z upływem minut nieco opadł z sił, co wykorzystali wicemistrzowie Polski. Legioniści wykonali więcej sprintów i więcej szybkich biegów.

Gorący Rosołek - Niby nic dwa razy się nie zdarza, ale nie w przypadku Macieja Rosołka. Jesienią wszedł na boisko w meczu z Lechem Poznań przy stanie 1:1 i po dwóch minutach zdobył bramkę na wagę zwycięstwa. A był to debiut tego młodego chłopaka. W niedzielę legioniści dość niespodziewanie przegrywali 0:1 z ostatnim w tabeli ŁKS-em Łódź. Gdy w 62. minucie przy linii bocznej pojawił się Rosołek, wielu obserwatorów było zdziwionych takim ruchem trenera Aleksandar Vukovicia. A jednak po ośmiu minutach to właśnie młody piłkarz pokonał Arkadiusza Malarza, wykorzystując podanie innego rezerwowego, Waleriana Gwilii. Co więcej „Rossi” mógł po chwili mieć na koncie dwa gole, ale Samuel Corral tak ręką odbił piłkę, że ta trafiła w słupek. Przewinienia piłkarza gości sędzia nie zauważył, nie wykazali aktywności również sędziowie w wozie VAR. Postawa Rosołka to nie przypadek, jego wskaźniki we wszelkich systemach monitorujących bardzo wzrosły. Piłkarz zrobił ogromny postęp i kto wie, czy wiosną nie otrzyma większej liczby minut na pokazanie się.

Strzelec Kante - Już podczas zgrupowania w Turcji było widać, że Jose Kante poczuł odpowiedzialność na swoich barkach, ale też szansę na odegranie poważnej roli i poprowadzenie Legii do sukcesów.  Taką postawę potwierdził w meczu z ŁKS-em. Od początku był bardzo aktywny i dążył do strzelenia gola. W 7. minucie uderzał głową po dograniu Antolicia, ale Arkadiusz Malarz przeniósł piłkę nad poprzeczkę. W 41. minucie znów po podaniu „Antoli" posłał bombę w boczną siatkę. Cztery minuty później dobijał strzał Novikovasa, zderzył się z Malarzem i bramkarz gości potrzebował pomocy medyków. W 72. minucie kapitalnie złożył się do strzału przewrotką, ale znów na drodze piłki do bramki stanął Malarz. W 83. minucie jego uderzenie ręką zatrzymał Sobociński, a rzut karny na bramkę zamienił Antolić. W końcu w 88. minucie przymierzył zza pola karnego, a piłka przeleciała pod rękawicą Malarza i zatrzepotała w siatce. Bardzo dobry mecz Kante, był pazerny na bramkę. Takiego Gwinejczyka chcemy oglądać częściej.

Seria błędów przy straconym golu - By nie było samych pochwał, należy wspomnieć o straconym golu. Przy bramce dla gości miała miejsce cała seria błędów. Sajdak był nieatakowany i oddał strzał, który w ostatniej chwili zablokował ofiarnie Artur Jędrzejczyk. Futbolówka trafiła do stojącego bez opieki Macieja Wolskiego. Po chwili doskoczył do niego Igor Lewczuk, zdołał zablokować strzał, ale piłkarz ŁKS-u utrzymał się przy piłce. W tym momencie w polu karnym pojawił się spóźniony Marko Vesović tylko się przyglądał jak Wolski odegrał piłkę do Michała Trąbki, ten z dziwną łatwością poradził sobie z Lewczukiem i Jędrzejczykiem i odegrał do Łukasza Piątka, którego krycie całkowicie odpuścił Domagoj Antolić. Umieszczenie piłki w siatce przez byłego gracza Polonii było już tylko formalnością.

Świetne wejście Gruzina - Walerian Gwilia zaliczył doskonałą zmianę w pierwszym meczu 2020 roku. Gruzin wszedł na boisko i szybko asystował Maciejowi Rosołkowi. Po chwili dośrodkował z rzutu rożnego, a młodzieżowiec uderzył w słupek. Pochodną akcji było uderzenie przewrotką Jose Kante. Na koniec Gwilia podawał do reprezentanta Gwinei, a ten wywalczył rzut karny. Były piłkarz Górnika Zabrze dołożył dużą cegiełkę do pokonania ŁKS-u i potwierdził to, co mówił o nim jakiś czas temu Vuković. - Gdyby grało 12 zawodników, to "Vako" też wybiegałby na boisko, ale może występować jednocześnie tylko jedenastu piłkarzy.

Polecamy

Komentarze (70)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.