Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Piastem - Trafiony plan, festiwal sytuacji, spacer trenera

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.04.2021 18:40

(akt. 25.04.2021 08:42)

Piłkarze Legii Warszawa w środę pokonali Piasta w Gliwicach 1:0, choć mogli i powinni znacznie wyżej. Bohaterem spotkania został strzelec jedynego gola, Rafael Lopes. Trenerzy trafili z planem na mecz, zablokował się Tomas Pekhart, a Czesław Michniewicz spacerował w kurtce Legii pod stadionem. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Przedmeczowe zmiany - Trener Czesław Michniewicz nieco zamieszał w podstawowym składzie Legii. Od pierwszej minuty na murawę wyszli m.in. Mateusz Hołownia, Walerian Gwilia i Rafael Lopes. Na ławce usiedli Andre Martins i Luquinhas. Ale od początku założenie było takie, że obaj wejdą na boisko na podmęczonego rywala i dadzą mocne zmiany. W poprzednich spotkaniach, gdy na tablicy świetlnej utrzymywał się wynik bezbramkowy, nie było za bardzo kim wzmocnić siły ofensywnej aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Stąd taki manewr. Legia od początku wyglądała ciekawie, Gwilia był aktywny, pokazywał się do gry i już w pierwszej minucie mógł strzelić gola, ale po strzale głową piłka poszybowała nad poprzeczką. Po chwili mógł mieć asystę, ale piłki po zagraniu Gruzina nie sięgnął Pekhart. Hołownia pokazał się z dobrej strony, grał solidnie, nie zawiódł, a Lopes został bohaterem spotkania. Jeśli do tego do dodamy, że po wejściu z ławki rezerwowych Luquinhas i Martins rozruszali jeszcze bardziej drużynę i dodali sporo jakości, napędzali akcje zespołu, to można powiedzieć, że plan trenera Czesława Michniewicza na to spotkanie wypalił w stu procentach.

Skuteczna asekuracja – Już przed meczem było wiadomo, że najgroźniejszym zawodnikiem Piasta Gliwice jest Jakub Świerczok. To trudny zawodnik do upilnowania, przez długie momenty niewidoczny, ale gdy ma już piłkę przy nodze jest niezwykle niebezpieczny. Przekonała się o tym Legia podczas meczu w Warszawie. W niedzielę legioniści mieli jednak plan na grę z atakującym „Piastunek” i znakomicie go wypełniali. Gdy Świerczok był z prawej strony boiska miał przy sobie Mateusza Hołownię i Mateusza Wieteskę, a gdy był bliżej lewej strony boiska to atakowali go Artur Jędrzejczyk z Wieteską. Gdy krycie było podwajane, wówczas na środek obrony cofał się Bartosz Slisz. Obrońcy asekurowali siebie nawzajem, zaś Slisz asekurował kolegów z defensywy. Całość wypadła świetnie, taka gra okazała się bardzo skuteczna. Świerczok przez cały mecz właściwie tylko raz zagroził bramce Legii, gdy podawał do Tiago Alvesa w pole karne.

Pracowity Lopes – Bardzo dobre wrażenie sprawiał od początku spotkania Rafael Lopes. Zawodnik świetnie się zastawiał, robił użytek ze swojej techniki, potrafił niekonwencjonalnie odegrać, wyjść na pozycje. Chętnie grał kombinacyjnie, potrafił przyspieszyć akcję, gdy była taka potrzeba. Obrońcy mieli z nim pełne ręce roboty, cały czas absorbował defensorów swoją osobą. Wracał się pod własne pole karne, pomagał w grze obronnej. W 59. minucie po dograniu Mladenovicia uderzył nieznacznie nad poprzeczką. Kwadrans później ktoś w końcu skorzystał z doskonałego zagrania Juranovicia i tą osobą był Lopes. Świetnie wyszedł do głowy, uderzył po koźle i piłka wpadla w prawy, górny róg bramki. Brawo. Niezwykle zmęczony został zmieniony przez Kostorza w 82. minucie.

Zablokowany Pekhart - Zaciął nam się ze strzelaniem goli Tomas Pekhart. W ostatnich trzech meczach mógł zdobyć na spokojnie z sześć bramek, a nie dopisał sobie na konto żadnego trafienia. Pudłował z Lechem i Cracovią, nieskuteczny był też w starciu z Piastem. W 52. minucie znalazł się w wymarzonej dla siebie sytuacji po dograniu Josipa Juranovicia, ale mając piłkę na czole posłał ją nad poprzeczką. W 69. minucie miał jeszcze lepszą sytuację. Z prawej strony, z pierwszej piłki w pole karne zagrał Juranović, a Czech miał trzy metry do bramki i futbolówkę na nodze. Mógł spytać bramkarza gdzie posłać piłkę, a trafił wprost w Placha. Po chwili miał okazję do poprawki ale fatalnie skiksował. Licznik goli czeskiego wieżowca stanął na 21. Czy ruszy do przodu? Przekonamy się w niedzielę w Gdańsku.  

Festiwal niewykorzystanych sytuacji – W pierwszej połowie dobrą sytuację miał Walerian Gwilia, ale piłka po uderzeniu głową minęła bramkę. Groźnie główkował Artur Jędrzejczyk – piłka nieznacznie minęła słupek po strzale kapitana Legii. Josip Juranović posłał piłkę obok bramki, podobnie Bartosz Kapustka, który efektowny rajd zakończył niecelnym strzałem. Filip Mladenović uderzał celnie, ale bronił Frantisek Plach. Po przerwie „Kapi” uderzył ponad bramką, ponad poprzeczką z bliska główkował Pekhart, Gwilia posłał piłkę tuż obok bramki po strzale zza „szesnastki”, Lopes posłał piłkę nad poprzeczką. W 64. minucie Luquinhas uderzył na bramkę i piłka o centymetry minęła bramkę, Pekhart z bliska trafił w bramkarza, a po chwili skiksował. W 74. minucie do bramki trafił w końcu Lopes, ale nie zmieniło to obrazu gry, Legia nadal atakowała i marnowała kolejne okazje. W 83. minucie sytuację sam na sam z Plachem przegrał Kacper Kostorz, a po chwili „Kosti” głową, również po koźle, posłał piłkę ponad bramką. Legia mogła zdobyć spokojnie sześć czy siedem bramek, skończyło się na jednej. Najważniejsze, że dała ona zespołowi trzy punkty.  

Spacer Michniewicza – Czesław Michniewicz mecz obejrzał z górnej części trybun, siedząc w pomieszczeniu za przyciemnianą szybą. Nie komunikował się z prowadzącym w tym spotkaniu drużynę Przemysławem Małeckim. Kiedy przeprowadzono już wszystkie planowane zmiany, Michniewicz nie mógł wysiedzieć spokojnie na miejscu. Wynik cały czas był niepewny, prowadzenie jedną bramką nie dawało pewności czy komfortu. W pewnym momencie szkoleniowiec Legii ustawił sobie stoper odliczający czas do końca spotkania i wyszedł na spacer poza stadion. Ochroniarz otwierający bramę był nieco zaskoczony, ale nie protestował. Trener w kurtce Legii spacerował w pobliżu obiektu mając „eLkę” w kółeczku na piersi. Ten widok mocno zaskoczył policjantów, którzy radzili w inny sposób spędzić czas pozostały do końca meczu. Trener nie chciał skorzystać z porad, ale policjanci do końca mieli go na oku i po dziesięciu minutach zaproponowali podwózkę na stadion. Trener się zgodził i wrócił na obiekt. Kibiców Piasta czy Górnika nie spotkał na ulicach Gliwic.

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.