Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Pogonią - Teoria i praktyka...

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

24.10.2020 23:59

(akt. 03.11.2020 15:03)

Piłkarze Legii po dwóch wygranych przy Łazienkowskiej, tym razem zremisowali z Pogonią w Szczecinie. - Był to trochę taki mecz dla koneserów - podsumował Michał Kucharczyk. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Piłkarskie szachy – Piłkarze Pogoni i Legii rozpoczęli mecz dość odważnie, z dużym animuszem, ale z każdą minutą fantazję zastępowała dyscyplina taktyczna. I tak pierwsze piętnaście minut to gra wyrównana, ale ze wskazaniem na Pogoń. Gospodarze wykreowali na początku spotkanie idealną sytuację, ale wybornego zagrania Michała Kucharczyka na bramkę nie potrafił zamienić Luka Zahović. Kolejny kwadrans to optyczna przewaga Legii i dwie bardzo dobre sytuacje Tomasa Pekharta. Za pierwszym razem strzał głową Czecha wybronił Dante Stipica, za drugim razem strzał z dobrej pozycji nogą był niecelny, ale rykoszet od ręki obrońcy spowodował zamieszanie skończone interwencją bramkarza. Sędzia nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki. Ostatnie piętnaście minut pierwszę połowy to gra głównie w środku pola, sporo niedokładności i niewymuszonych błędów. Jedną szansę miał Paweł Wszołek, ale zamiast uderzać, zdecydował się podawać. Obie drużyny badały swoje możliwości ale bały się też zaryzykować. Po przerwie gra nadal była wyrównana, trwało oczekiwanie na błąd i próba jego wykorzystania. Najlepszą okazję miała Legia – Valencia przejął piłkę, popędził z piłką do przodu, a w końcowej fazie akcji Pekhart uderzał z pola karnego, ale górą był Stipica. 

Teoria a praktyka – Trener Czesław Michniewicz na ostatnim przedmeczowym treningu dawał piłkarzom mnóstwo wskazówek dotyczących gry w spotkaniu z Pogonią. I tak Paweł Wszołek miał schodzić do środka, przekładać piłkę na lewą nogę i kończyć akcję strzałem, ale mimo kilku okazji za każdym razem decydował się na podanie do kolegów. Michał Karbownik i Walerian Gwilia mieli korzystać na ofensywnej chęci gry Sebastiana Kowalczyka i szukać sobie wolnych przestrzeni za jego plecami, ale w praktyce nie wiedzieliśmy takich prób zbyt wiele. Miało być wiele strzałów z dystansu, ale było ich jak na lekarstwo. Natomiast dośrodkowania w pole karne miały być wysokie, przechodzące pierwszych obrońców i być na znacznej wysokości. I to akurat mogliśmy obserwować – zarówno przy strzale Pekharta, jak i dośrodkowaniach po których swoje szanse mieli Artur Jędrzejczyk czy Igor Lewczuk. Josip Juranović miał zamiennie posyłać piłki w pole karne na walkę w powietrzu i prostopadle na szesnasty metr – i takie podania można było zaobserwować. 

Gdy Pekhart nie trafia, Legia nie wygrywa – Tomas Pekhart przed meczem z Pogonią nie odbył żadnego treningu! Próbował ćwiczyć indywidualnie w piątek, ale po pół godzinie zszedł z grymasem bólu – narzekał na ból pleców i mięśnia dwugłowego! Wydawało się, że Czech ma występ z głowy, a jednak medycy z pomocą medykamentów postawili Tomasa na nogi. Atakujący miał trzy szanse na zdobycie bramki. Raz uderzył dobrze głową, ale znakomicie interweniował Stipica. Za drugim podejściem skiksował – uderzając nogą nie trafił w bramkę, ale piłka lecąca na aut trafiła w rękę greckiego defensora Pogoni. Szymon Marciniak uznał jednak, że było to zagranie przypadkowe. Trzecia szansa czeskiego wieżowca miała miejsce w drugiej części gry ale w wymarzonej okazji kolejny raz świetnym wyczuciem popisał się Stipica i Pekhart musiał obejść się smakiem, a Legia zadowolić jednym punktem. 

Gladiator Lewczuk, niewykorzystany Antolić – Kilku piłkarzy Legii zasługuje na oddzielny komentarz. Arturowi Jędrzejczykowi w starciu ze Śląskiem Wrocław przydarzył się fatalny błąd. Kapitan zespołu przeprosił kolegów i w meczu z Pogonią zagrał bezbłędnie, rywale odbijali się od niego, pokazał formę reprezentacyjną. Igor Lewczuk w Szczecinie był jak gladiator, wygrał większość pojedynków, ale też ucierpiał – po raz kolejny. Już raz w tym sezonie opuścił boisko z powodu urazu głowy – był szyty, miał podejrzenie wstrząśnienia mózgu. W sobotę znów zalał się krwią, tym razem po zderzeniu z Zahoviciem. Musi uważać, nie ma już osiemnastu lat. Kolejne spostrzeżenie dotyczy Domagoja Antolicia. Ma sporo ochoty do gry, precyzyjnie rozgrywa piłkę, korzysta chętnie z mobilności kolegów. A koledzy mu ufają i większość akcji rozgrywają przez Chorwata – a to wiele mówi. Gdyby Domagoj miał dwie lewe nogi, to nikt by mu ochoczo nie podawał. Niestety „Antola” zwykle przebywa na boisku przez kwadrans. Chętnie zobaczylibyśmy go w większym wymiarze czasowym na murawie. Kto wie, może swoją grą zmusiłby jeszcze klubowych włodarzy do rozmów kontraktowych. 

Siedem punktów w tydzień – Piłkarze Legii w siedem dni wywalczyli siedem punktów. Wygrane z Zagłębiem i Śląskiem przy Łazienkowskiej, remis z Pogonią w Szczecinie, to naprawdę dobre rezultaty. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, jak wiele zmian przeszedł ostatnio zespół. Zmiana trenera, taktyki, założeń taktycznych. Skore już teraz jest nieźle, to może być tylko lepiej. Tym optymistycznym akcentem warto zakończyć ten tydzień. Kolejny ligowy mecz mistrzowie Polski zagrają w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą 2 listopada. Wcześniej „Wojskowi” zmierzą się 30 października w Łodzi z Widzewem. 

Polecamy

Komentarze (67)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.