Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Radomiakiem - Legia grająca do końca

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

06.09.2022 12:50

(akt. 08.09.2022 12:48)

Piłkarze Legii nie zagrali widowiskowo, nie zagrali szczególnie dobrze, ale wygrali 1:0 z Radomiakiem. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Pierwszy skład Augustyniaka – To pierwszy mecz w jakim znalazł się w wyjściowym zestawieniu Rafał Augustyniak w domowym meczu ekstraklasy. Nie na pozycji defensywnego pomocnika, ale środkowego obrońcy. I był to niezły występ. Przede wszystkim cieszy pewność gry w defensywie, demolowanie rywali w powietrzu, wygrywanie pojedynków główkowych, ale też aktywność w konstruowaniu akcji ofensywnych. Chętnie wyprowadzał piłkę ze strefy obronnej, podchodził z nią wysoko. W 5. minucie dośrodkowywał w pole karne z okolicy 30 metra, ale futbolówka padła łupem graczy Radomiaka. Próbował długich, krzyżowych podań czy do Mladenovicia, czy do Wszołka. Nie zawsze wszystko wychodziło, ale za pomysł i próby należą się pochwały. Pierwszy raz na bramkę uderzał w 43. minucie, ale jego strzał został zablokowany. Drugi raz spróbował w 83. minucie – piłka trafiła do niego od Ernesta Muciego, a cała sytuacja miała miejsce po rozegranym wcześniej rzucie wolnym. Posłał mocny, płaski strzał sprzed pola karnego, a zasłonięty Gabriel Kobylak nie sięgnął piłki. Brawo, choć gra jako stoper, to widać że gra nominalnie na pozycji numer „sześć”. Bardzo dobry i obiecujący na przyszłość mecz.

Organizacja gry do poprawy – Nie był to w ofensywie ładny mecz dla oka w wykonaniu legionistów. Piłkarze Radomiaka zagęszczali pole gry gdy piłkę miała Legia i zmuszali w ten sposób graczy Kosty Runjaicia do ataku pozycyjnego. Z kolei gdy wyprowadzali akcje i legioniści podchodzili wysokim pressingiem, to rywale krótko operowali piłką i spod tego pressingu sprytnie wychodzili. Tym samym Legia nie stwarzała sobie akcji pod bramką Radomiaka – w pierwszej połowie za jedyną można uznać strzał Bartosza Kapustki z dystansu odbity przez Gabriela Kobylaka. Im dłużej trwała pierwsza część spotkania, tym trudniej warszawiakom było o przedostanie się pod bramkę rywala. Za mało było gry z pierwszej piłki, a za dużo podań niecelnych, niedokładnych, złych wyborów i przegranych pojedynków. W drugiej połowie meczu do 70. minuty było z tym jeszcze gorzej, akcje z obu stron kończyły się maksymalnie przed polem karnym. Sytuację odmieniło nieco wejście Ernesta Muciego. Pojawiło się trochę gry kombinacyjnej, szybkiej wymiany podań. Legioniści wygrali dzięki trafieniu Rafała Augustyniaka, ale o stylu wiele dobrego powiedzieć się nie da. Choć wypada się cieszyć, że legioniści kolejny raz potrafią rozstrzygnąć na swoją korzyść mecz, który im nie idzie. Oczywiście w kwestii organizacji gry, zwłaszcza ofensywnej, jest baaardzo dużo do poprawy, ale wszyscy są tego świadomi od piłkarzy po trenera. To proces, który wymaga jednak czasu.

Legia walcząca do końca – Z Radomiakiem w 83. minucie gol na wagę trzech punktów, ze Stalą Mielec w 74. minucie zwycięska bramka, z Górnikiem Zabrze trafienia dające remis padły w 83. i 90. minucie meczu, a w Pucharze Polski z Bruk-Betem wyrównujący gol w 90. minucie, a zwycięski w 112. minucie. Ostatnie mecze pokazują, że Legia w każdym fragmencie spotkania potrafi być niebezpieczna a przeciwnik musi być skoncentrowany od pierwszej do ostatniej minuty. Widać też, że legioniści nie mają problemów z przygotowaniem fizycznym, z wybieganiem meczu.  Przypomina to trochę styl drużyn niemieckich z lat 90-tych a także reprezentacji Niemiec – te zespoły cechowała gra do końca. Nie zawsze był to styl ładny dla oka, ale końcówki meczów często przesądzały o końcowych rezultatach. Legioniści pod okiem niemieckiego trenera Kosty Runjaicia podążają tą samą drogą. W zeszłym sezonie Legia dwukrotnie wyraźnie przegrała z Radomiakiem, a teraz wygrała mimo naprawdę trudnego spotkania. Za drużyną ciężki tydzień w którym wyszarpała trzy wygrane – cel został więc zrealizowany w stu procentach.

Dobro zespołu dobrem nadrzędnym – W kolejnym meczu widać, że zawodnicy są bardzo mocno podporządkowani wizji zespołu, wypełniają zadania taktyczne i nawet jeśli przez to nie wyglądają tak dobrze, jak powinni, to nie marudzą, nie grymaszą. Josue ma wiele zadań defensywnych, przebiega o wiele więcej kilometrów niż sam mógł zakładać jeszcze rok temu, walczy na całej długości i szerokości boiska. Być może przez to nieco traci na dokładności podań, ale nie narzeka – wszystko podporządkowuje dobru zespołu i cieszy się z kolejnych zwycięstw. W meczu z Radomiakiem Carlitos nie miał miejsca, nie tworzył zagrożenia pod bramką rywala i opuścił boisko przy stanie bezbramkowym, gdy zespół szykował się do zadania tego decydującego ciosu. Hiszpan z poprzedniego pobytu przy Łazienkowskiej byłby wściekły, nie obyłoby się bez gestykulacji, machania rękami. A teraz szybko i bez zmrużenia oka usiadł na ławce rezerwowych i po chwili cieszył się z gola tak mocno, jakby sam go strzelił. I tak by można długo wymieniać. Wielu graczy schowało swoje ambicja do kieszeni i podporządkowali się nakreślonym zadaniom. Efekt widać po tabeli i liczbie punktów. To wszystko bardzo dobrze świadczy też o trenerze, który potrafi dotrzeć do piłkarzy i przekonać ich do swojej wizji.

Trybuny wypełnione – Blisko 25,5 tysiąca kibiców na trybunach – dawno tego nie było. I cały czas obserwujemy tendencję wzrostową – dwa tygodnie temu na starciu z Górnikiem Zabrze było przeszło 23 tysiące kibiców na trybunach, a na spotkaniu z Piastem blisko 20 tysięcy fanów. A sezon przy Łazienkowskiej rozpoczynał się od 12 tysięcy ludzi na meczu z Zagłębiem Lubin. Frekwencja z ostatniego spotkania z Radomiakiem spowodowała, że przez 48 godzin od ostatniego gwizdka sędziego wejściówki na mecz z Miedzą przecenione były o 45% - najtańszy bilet na Żyletę można było kupić za 11 zł, zaś na trybunę rodzinną bilet dla dziecka do lat 13 za 3 zł! Najdroższy bilet w promocyjnej cenie kosztował 30 zł. Mecz z Miedzią Legnica czyli rywalem dość mało atrakcyjnym dopiero za dziesięć dni, a już teraz sprzedanych zostało ponad 13,5 tysiąca wejściówek czyli niemal połowa dostępnych miejsc. Fajnie, że znów tworzy się moda na Legię w Warszawie. Efekty mobilizacji wśród kibiców oraz działań profrekwencyjnych klubu widoczne są gołym okiem.

Polecamy

Komentarze (82)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.