Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Rakowem - były problemy ale były i pozytywy

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.09.2021 09:05

(akt. 28.09.2021 21:06)

Piłkarze Legii przegrali z Rakowem 2:3, choć mogli i powinni przynajmniej zremisować. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Kłopot w bramce – Już rano było wiadomo, że o zwycięstwo w meczu z Rakowem będzie trudno. Wtedy okazało się, że z zespołem mistrza Polski nie zagrają nie tylko Mattias Johansson i Luquinhas, ale również Artur Boruc. A doświadczony bramkarz w tym sezonie był wartością dodaną, jego interwencje nie raz uchroniły zespół od porażki, bez niego nie byłoby fazy grupowej europejskich pucharów. Zastępował go Cezary Miszta, który trzy dni wcześniej nie spisał się dobrze w spotkaniu z Wigrami w Suwałkach, któremu zwyczajnie brakuje ogrania. Od półtora roku pełni funkcję drugiego bramkarza, gra okazjonalnie. I to się niestety potwierdziło w meczu – zawalił rzut karny, powinien lepiej zachować się przy rzucie wolnym. I jeszcze zamiast wziąć na klatę porażkę, to po meczu stwierdził, że to drużyna zagrała słabo… Zgoda - koledzy w sytuacjach bramkowych mogli mu bardziej pomóc, bo Andre Martins mógł wcześniej powstrzymać Lopeza, bo Jędrzejczyk mógł zwrócić uwagę na Tudora, ale gdy samemu zawaliło się dwa gole, to zwyczajnie nie wypada mówić o innych.

Nieskuteczność – Błędy indywidualne Martinsa, Mladenovicia, Slisza, Jędrzejczyka, Emrelego powodowały, że Raków miał swoje szanse i zdobył trzy bramki. Ale legioniści wykreowali tyle sytuacji, że powinni strzelić przynajmniej cztery gole. Niestety kolejny raz zawiodła skuteczność. Martins z ośmiu metrów trafił w poprzeczkę, strzał Josue w ostatniej chwili został zablokowany, Lopes skiksował będąc cztery metry przed bramkarzem bo zamiast strzelać chciał podawać do Pekharta, Emreli przestrzelił głową, choć bramkarz już leciał w drugą stronę. W dodatku Azer zdecydował się na strzał z trudnej pozycji, choć za plecami miał lepiej ustawionego Lopesa. Po kolejnym uderzeniu Mahira kapitalną interwencją popisał się Trelowski. Pekhart w zeszłym sezonie większość strzałów głową z pola karnego kończył golem, tym razem takie uderzenia kończyły się tym, że piłka szybowała ponad bramką. Jeśli do tego dodamy niecelne uderzenia z niezłych pozycji Slisza czy Mladenovicia, to mamy pełny przekrój nieskuteczności. To jedna z kwestii, która szybko musi ulec poprawie. 

Szukając pozytywów – Zdecydowały błędy indywidualne, ale jako zespół Legia zagrała niezły mecz. Podobała mi się przemiana Josue. Portugalczyk zaczął mecz ospale, wolno rozgrywał, ale szybko się zorientował, że grając w ten sposób niczego nie osiągnie. Przyspieszył więc, zaczął często podawać z pierwszej piłki. Wziął na swoje barki odpowiedzialność za rozegranie akcji, był cały czas pod grą, zaliczył mnóstwo kontaktów z piłką. Ale co najważniejsze wypracowywał kolejne okazje. Był ofensywnym liderem zespołu, którego już dawno w Warszawie nie oglądaliśmy. Bardzo dobre spotkanie zagrał Nawrocki – miał osiem kluczowych interwencji, był jak stary wyga, a przecież to wciąż jego początki w seniorskiej piłce. Rośnie chłopak na naszych oczach. Jego wykupienie staje się niemal obowiązkowe. Świetną zmianę dał Charatin, zdobył bramkę, mógł mieć też asystę. Wprowadził trochę spokoju do środka pola, nie tracił piłek. Jeśli dodamy do tego fakt, że pięknego gola strzelił Emreli i miał szanse na kolejne dwie bramki, że świetnym podaniem do Lopesa błysną Ernest Muci, to pokazuje, że nowi zawodnicy czują się coraz lepiej i zaczynają dawać odpowiednią jakość.

Pomeczowa ideologia – Po meczu trener Rakowa Marek Papszun był bardzo szczęśliwy – to zrozumiałe. Opowiadał jednak o tym, że po drugiej straconej bramce zagęścił środek pola, który zaczęli przegrywać i dzięki temu udało się uniknąć porażki. Panie trenerze, ale już po tych zmianach taktycznych Legia miała cztery świetne sytuacje, dwie stuprocentowe. I tylko nieskuteczności, słabszemu dniu czy też braku umiejętności graczy Legii zawdzięcza pan wygraną. Nie tym, że zespół wyłączył kogoś z gry czy zamknął środek pola. To jest zwykłe dorabianie ideologii do wyniku. Dziennikarz z Częstochowy zachwycał się tym, że zespół strzelił trzy gole ze stałych fragmentów gry i zaznaczył, że nie pamięta takiego wyczynu przy Łazienkowskiej. Podpowiem, że Stal Mielec dokonała tego całkiem niedawno i również wygrała 3:2. Radość jest czymś naturalnym i zrozumiałem, ale prawda jest taka, że zwycięstwo było bardzo szczęśliwe. 

Sytuacja w tabeli – Cztery porażki w siedmiu meczach to naprawdę kiepski wynik jak na Legię Warszawa, ale trzeba wziąć pod uwagę dwa zaległe spotkania. Oczywiście nie można założyć, że oba wygramy i dopisać sobie sześciu punktów. Tym bardziej, że legioniści żadnego zespołu w tym sezonie nie zdominowali by zakładać pewne zwycięstwa. Ale zmian było dużo, a nawet bardzo dużo i czas działa na korzyść zespołu i nowych graczy. Obecnie mistrzowie Polski mają tylko dziewięć punktów, ale gdyby wygrali zaległe spotkania mieliby ich piętnaście czyli zaledwie trzy mniej od prowadzącego Lecha Poznań. Wszystko może się szybko odwrócić, a obecna pozycja w tabeli może być wkrótce tylko złym wspomnieniem. I wypada trzymać kciuki, by tak właśnie się stało. 

Polecamy

Komentarze (46)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.