Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu ze Stalą - energetyczny Carlitos, ważne zwycięstwo!

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Mikołaj Błażejczyk

Marcin Szymczyk, Mikołaj Błażejczyk

Źródło: Legia.Net

29.08.2022 14:45

(akt. 29.08.2022 17:09)

Piłkarze Legii Warszawa wygrali w piątek ze Stalą w Mielcu 1:0 po golu Carlitosa. Spotkanie nie należało do porywających, ale samo zwycięstwo było w pełni zasłużone. Niestety na własne oczy nie mogli tego zobaczyć kibice, którzy wybrali się na Podkarpacie. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Niemrawa pierwsza połowa – Spotkanie długo nie porywało. Przez pierwsze czterdzieści minut gry oba zespoły spokojnie realizowały przedmeczowe założenia taktyczne mając przy tym sporo respektu dla rywala. Dobrze funkcjonowała obrona Legii, gospodarze zaczęli odważnie, ale im dłużej trwała pierwsza część gry, tym mniej mieli pomysłów na sforsowanie szczelnej defensywy. Z obu stron brakowało elementu zaskoczenia, zagrania otwierającego drogę do bramki. Legia pierwszą groźną sytuację stworzyła sobie po 25 minutach – Ernest Muci wykorzystał błąd przeciwnika, wyłuskał piłkę i wyłożył ją Pawłowi Wszołkowi, który jednak przegrał pojedynek z bramkarzem. Później z dystansu próbował Josue, ale albo minimalnie przestrzelał, albo był blokowany przez obrońców. Dopiero w ostatnich pięciu minutach legioniści przycisnęli i parę razy zakotłowało się w polu karnym Stali Mielec. Do przerwy jednak bez goli, a na murawie było spokojnie, czasem aż za bardzo. Zero celnych strzałów Stali i jeden Legii mówią same za siebie.

Energia Carlitosa – Po zmianie stron przez pierwszy kwadrans na boisku nie działo się nic, obie drużyny nie forsowały tempa, które momentami było po prostu ślamazarne. Sytuację odmieniło wejście Carlitosa, który podobnie jak tydzień temu wniósł sporo energii do gry. W spotkaniu z Górnikiem Zabrze był bliski gola z rzutu wolnego, na nim rywal zarobił czerwoną kartkę. Tym razem od razu zaczął nakładać wysoki pressing na obrońcach, dał drużynie impuls, biegał wyczekując na błąd rywala, naciskając go. Jego kapitalny gol, gdy zwiódł rywala i huknął pod poprzeczkę był właśnie efektem tej energii jaka z niego niemal kipiała, ale też pazerności, chęci zaznaczenia swojej obecności, zaangażowania i techniki użytkowej, z której zrobił użytek. Co ciekawe Carlitos już raz strzelił dla Legii niemal identycznego gola – było to w meczu z Wisłą Kraków. Bramka otworzyła mecz, legioniści w końcu grali na luzie i korzystali ze swojego doświadczenia. Efektem była akcja, w której strzał Josue zdołał heroicznie wybronić Bartosz Mrozek, a dwukrotne dobitki Macieja Rosołka nie znalazły drogi do bramki. Stal nie zagrażała bramce Legii. Wygrana w pełni zasłużona, choć styl imponujący nie był. Mimo utrzymującego się długo remisu można było jednak odnieść wrażenie, że mecz był cały czas pod kontrolą graczy Kosty Runjaicia.

Zmiany, które dały jakość – W wyjściowym składzie Legii zobaczyliśmy od pierwszej minuty Rafała Augustyniaka i Bartosza Slisza. I obaj zagrali niezłe zawody. Augustyniak na środku obrony czuł się jak ryba w wodzie, zaliczył 7 ważnych interwencji w polu karnym, każda z nich zwiększała w nim pewność siebie. Był czujny i skuteczny w swoich interwencjach, nieprzyjemnie grający dla rywala. Dobrze się ustawiał, z łatwością przerywał kolejne akcje, nieźle grał w powietrzu. Był przy piłce 66 razy, z czego 50 zakończyło się sukcesem czyli 76 procent. Podawał 43 razy z czego 39 celnie – 91 procent. Dryblował raz – z powodzeniem. Na 14 pojedynków wygrał 8, miał aż 15 odbiorów! Z kolei Bartosz Slisz grał bardzo dobrze w defensywie, zaliczył kilka bardzo istotnych interwencji, grał z dużym poświęceniem, dobrze czytał grę. Miał dwa zaskakujące obronę podania do przodu, nieźle rozprowadzał piłkę, dał początek kilku akcjom. Dwa mecze, w których w pierwszym składzie wychodził Ihor Charatin dobrze mu zrobiły. Miał 72 kontakty z piłką, z czego 55 udanych czyli 76 procent, podawał 60 razy i 50 razy piłka docierała do adresata. Zanotował 12 odbiorów, wygrał 3 z 7 pojedynków. Również zmiany podczas meczu wniosły wiele do gry. Carlitos strzelił gola, był aktywny. Robert Pich miał asystę przy bramce, a mógł mieć dwie, bo kilka minut później wyłożył idealnie futbolówkę do Josue. Maciej Rosołek kilka razy odebrał futbolówkę, wywalczył rzut wolny tuż przed polem karnym Stali i miał znakomitą okazję do zdobycia bramki – ale obie dobitki nie znalazły drogi do bramki.

Zła seria przerwana – Stal wróciła do Ekstraklasy dwa lata temu i do tej pory trzy razy wygrała z Legią, a raz zremisowała. Legioniści pojechali do Mielca po bardzo słabym meczu z Górnikiem Zabrze, dość szczęśliwie zremisowanym. Już przed meczem czuć było wagę tego spotkania. Trener Kosta Runjaić nieco zmodyfikował skład by zniwelować atuty gospodarzy – przede wszystkim ruchliwy środek pola. I to się udało, a gdy Stal nie potrafiła utrzymać się przy piłce, to nie zagrażała bramce Legii – w całym spotkaniu gracze Adama Majewskiego oddali tylko jeden celny strzał na bramkę. Wygraną dała indywidualna akcja Carlitosa zakończona kapitalnym uderzeniem. Rywale nie byli w stanie odpowiedzieć, wygrana nie była efektowna, ale w pełni zasłużona. To jak ważny był to mecz z psychologicznego punktu widzenia i jak ważne punkty zostały zdobyte, było widać po ostatnim gwizdku gdy trener Legii wpadł w objęcia asystenta Stergiosa Fotopoulosa, a po boisku z radości skakali Josue z Carlitosem pokazując, że obaj znakomicie się dogadują. Do poprawy z pewnością płynność gry, jej szybkość, słabo wyglądały skrzydła – zwłaszcza lewa strona była niewidoczna. Cieszy jednak, że jest dobra atmosfera, że z każdym tygodniem widać tworzący się zespół. Legia po kończącym się właśnie okienku transferowym ma naprawdę silny skład i duży potencjał. Potrzebuje tylko czasu by wszystko zaczęło działać zgodnie z planem szkoleniowca. 

Piłka nożna dla kibiców – Slogan wszystkim znany i nieco wyświechtany, czasem nadużywany, ale bardzo aktualny i słuszny w Mielcu. Na mecz ze Stalą wybrało się około 350 osób, w tym około 30 fanów z niepełnosprawnościami – wszyscy chcieli wspierać Legię. Niestety policja i dyrektor d.s. bezpieczeństwa nie wyrazili zgody na wniesienie barw, a dokładniej flag. Te były ponoć niezgodne z regulaminem. Ciekawe, że takich problemów nie mieli gospodarze, którzy wnieśli identycznej wielkości flagi, odpalili również pirotechnikę. Na sektor dla gości weszli tylko kibice niepełnosprawni, którzy po 20 minutach również solidarnie opuścili stadion. Pozostali wspierali piłkarzy spod bramy stadionu – było hasło „Piłka nożna dla kibiców”, które głośno skandowali też miejscowi fani oraz „Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Legia gra”. Było też gromkie „Gdybym jeszcze raz, miał urodzić się…”. Po 30 minutach kibice się rozeszli i rozpoczęli podróż powrotną do Warszawy. Zanim do tego doszło zawodnicy Legii zdążyli podejść w narożnik boiska i podziękować za przybycie, zaś po meczu piłkarze sfotografowali się na tle pustego sektora.

Naprawdę niezrozumiałe jest to, że kibicom, którzy kupili bilety i spędzili kilka godzin w podróży utrudnia się wejście na stadion. Zamiast się cieszyć, że mając do wyboru kino, teatr, wyjście do restauracji lub na piwo do karczmy, pójście na spacer z rodziną czy odpoczynek na kanapie wybrali mecz piłkarskiej ekstraklasy i wydali na to swoje pieniądze, poświęcili swój czas, to rzuca im się kłody pod nogi. I tylko dlatego, że nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności. Policja postawiła bowiem sprawę jasno – jeśli klub weźmie odpowiedzialność na siebie, to my nie będziemy robili problemów z wejściem na stadion. Niestety nikt odważny się nie znalazł.

Polecamy

Komentarze (32)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.