Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu ze Stalą Mielec - kreatywny Muci, problemy w drugiej linii

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

14.03.2023 23:00

(akt. 16.03.2023 15:47)

Piłkarze Legii Warszawa wygrali ze Stalą Mielec przy Łazienkowskiej, ale było to zwycięstwo po ciężkim meczu i zaciekłym boju. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Kreatywny Muci – Pod nieobecność Josue, naturalnym wyborem trenera w teorii był Igor Strzałek. Ale młody pomocnik był trzy dni na konsultacji kadry do lat 19. Wrócił w czwartek do ośrodka treningowego, ale nie ćwiczył z kolegami – był poddany regeneracji. A to oznaczało, że normalnie pracował z zespołem tylko w piątek i sobotę. Dwa dni treningów to za mało u trenera Kosty Runjaicia, by znaleźć się w podstawowym składzie. Pozostawały więc dwie opcje – Patryk Sokołowski w miejsce Josue, lub cofnięcie Ernesta Muciego co zwalniało miejsce dla Macieja Rosołka w ataku. Trener zdecydował się na drugi wariant i był to strzał w dziesiątkę. Muci od pierwszej minuty, pozbawiony zadań defensywnych, był bardzo kreatywny, do tego szybki i dynamiczny, trudny do upilnowania. Powinien mecz kończyć z dwoma lub trzema asystami na koncie, ale tylko Tomas Pekhart zamienił jego podanie na gola. W 10. minucie będąc z lewej strony pola karnego znakomicie podał do wbiegającego Pawła Wszołka, ale Krystian Getinger skutecznie utrudnił skierowanie piłki do siatki. Po chwili z tego samego miejsca zagrywał do Pekharta, ale Czecha w ostatniej chwili uprzedził jeden z obrońców. Później przejął piłkę, pobiegł z nią kilkanaście metrów, wymienił podania z Filipem Mladenoviciem i uderzył na bramkę - piłka trafiła jednak w nogi obrońcy. W 35 minucie zagrywał na dalszy słupek, bliski sięgnięcia piłki był Pekhart, ale zabrakło mu kilku centymetrów. Po przerwie w wydawało się zepsutej akcji, kapitalnie zwiódł defensora Stali i dograł piłkę w pole karne, a tam Pekhart przeskoczył rywali i uderzył nie do obrony. Po godzinie gry Muci przechwycił piłkę, pognał w pole karne, mógł strzelać, ale się zawahał, wycofał piłkę do nadbiegającego Patryka Sokołowskiego, a ten trafił w obrońców Stali. Później kapitalnie założył siatkę Krystianowi Getingerowi, wbiegł w pole karne, mógł strzelać, ale wyłożył piłkę Pawłowi Wszołkowi. Skrzydłowy Legii jednak w niewytłumaczalny sposób do siatki nie trafił – skutecznie interweniował broniący bardzo dobrze w niedzielę Bartosz Mrozek. W końcówce sam miał okazję do pokonania bramkarza, ale po podaniu od Bartosza Slisza uderzył z bliska głową wprost w golkipera gości. Drugi z rzędu, bardzo dobry mecz Muciego!

Problemy w drugiej linii – Ten mecz miał dać odpowiedź jak Legia może funkcjonować bez Josue. Do tej pory drużyna grała pięć meczów bez Portugalczyka – jeden wygrała, jeden zremisowała i trzy przegrała. Jak w niedzielę wyglądało życie bez kapitana i lidera zespołu? Legia potrafiła szybko przemieścić się pod pole karne rywala, ale brakowało przytrzymania piłki w środku pola. Nie próbowali tego robić ani Bartosz Kapustka, ani Bartosz Slisz, ani Patryk Sokołowski – pojawił się na murawie w drugiej połowie spotkania. Natomiast Ernest Muci miał inne zadania – rozgrywał piłkę szybko zdobywając przestrzeń, a w końcówce został przesunięty do ataku. Efektem braku utrzymania się dłużej przy piłce w środku pola były liczne akcje Stali Mielec. Goście przez większość czasu byli w posiadaniu piłki – 51 procent. Przewaga niewielka, ale to zjawisko rzadko występujące przy Łazienkowskiej. Stal oddała 15 strzałów na bramkę – to również niecodzienna sytuacja. Na szczęście zawodnicy gości byli nieskuteczni lub znakomicie w bramce spisywał się Dominik Hładun.

Hładun znów wybronił Legii mecz - W pierwszej połowie niewiele miał pracy poza jednym łatwym do obrony strzałem z dystansu i jednym piąstkowaniem po rzucie rożnym. Ale w drugiej połowie, zwłaszcza przy stanie 1:0, to właśnie Dominik Hładun i jego interwencje spowodowały, że Legia ostatecznie sięgnęła po trzy punkty. Dwie parady wybroniły Legii wynik. W 69. minucie zachował się wybitnie – gdyby padł gol dla gości, nikt do Hładuna nie mógłby mieć żadnych pretensji. Piotr Wlazło dośrodkował idealnie do Mateusza Maka, który wygrał pozycję z Yurim Ribeiro i z bliskiej odległości główkował. Piłka zmierzała do siatki, ale fantastycznie spisał się bramkarz Legii. Druga taka sytuacja miała miejsce po strzale Rauno Sappinena. Napastnik w pełnym biegu uderzył na dalszy słupek, mocno i precyzyjnie, ale znów świetnie spisał się „Hładi”.  A była jeszcze interwencja po błędzie Artura Jędrzejczyka, gdy Sappinen wyszedł sam na sam z bramkarzem Legii, ale za daleko wypuścił sobie futbolówkę i ułatwił zadanie dobrze dysponowanemu Hładunowi.

Kolejny wybiegany mecz – Nie ma łatwych meczów dla Legii w ekstraklasie, każde spotkanie trzeba wybiegać, wygraną trzeba wywalczyć. Warto zwrócić uwagę na to, jak w tym roku pod względem fizycznym prezentuje się cały zespół. W meczu ze Stalą Mielec legioniści przebiegli 121,95 kilometra. A jak było w poprzednich spotkaniach? Również pod tym względem imponująco. Z Koroną Kielce było to 115,4 km, z Zagłębiem Lubin 123,7 km, Cracovią 120,9 km, Piastem 112,3 km i Górnikiem Zabrze 11,8 km z czego przez 30 minut podopieczni Kosty Runjaicia grali w osłabieniu. Warto pochwalić więc cały zespół przygotowania fizycznego czyli trenerów Bartosza Bibrowicza, Stergiosa Fotopoulosa i Dawida Golińskiego za to, jak przygotowani są piłkarze Legii, za to iż potrafią wybiegać każde spotkanie. Dzięki temu drużyna jest Legią walczącą do końca.

Na kłopoty Pekhart – W pierwszym swoim sezonie w Legii Warszawa częstym zdaniem przy Łazienkowskiej było stwierdzenie – niezawodny Tomas Pekhart. Czech strzelał wówczas jak na zawołanie, rozgrywając najlepszy sezon w karierze. Drugi rok nie był tak udany dla wysokiego napastnika, ale po półrocznym rozbracie z Legią powrócił i znów strzela gola za golem. Z Cracovią wszedł na murawę po godzinie gry i zdobył bramkę na wagę remisu na trzy minuty przed końcem meczu. W Gliwicach, w starciu z Piastem, wywalczył rzut karny, którego na gola zamienił Josue. W Pucharze Polski w meczu z Lechią w Zielonej Górze napoczął rywala trafiając do siatki na 1:0. Z Górnikiem w Zabrzu zdobył bramkę dającą legionistom trzy punkty, zaś w spotkaniu ze Stalą Mielec pokonał bramkarza w momencie gdy wynik był remisowy, a Stal stworzyła trzy groźne sytuacje. Aż szkoda, że Pekhart nie trafił do Legii trochę wcześniej, bo mógłby się znów pokusić o koronę króla strzelców.

Polecamy

Komentarze (30)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.