News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Arką Gdynia

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

13.02.2017 11:50

(akt. 21.12.2018 15:37)

Mecz w Gdyni z Arką nie zależał do porywających, ale i nie mógł taki być. To było pierwsze spotkanie po zimowej przerwie, rozgrywane w przeraźliwym zimnie, na zmrożonej trawie. W takich warunkach po prostu trudno było o stworzenie widowiska. Legioniści jednak nie dość, że sięgnęli po trzy punkty, to jeszcze uniknęli urazów. Czas na kilka uwag i spostrzeżeń po pierwszym meczu o stawkę w 2017 roku.

Necid na mały plus - Nie był to łatwy debiut w zespole Legii dla Tomasa Necida. Zespół mistrza Polski nie stworzył sobie wielu okazji do zdobycia bramki, podania od pomocników rzadko docierały do Czecha. O wiele łatwiej by było, gdyby zespół non-stop atakował, a napastnik miałby kilka okazji by się wykazać. Na pewno gra inaczej niż Nikolić, nie balansuje cały czas na linii spalonego, nie absorbuje tak często obrońców. W kilku sytuacjach było widać, że nie do końca jeszcze rozumie się z kolegami, że potrzebuje czasu. Ale widać, że świetnie się ustawia, gra bardzo dobrze tyłem do bramki, potrafi przytrzymać futbolówkę. To może w przyszłości pozwolić Odjidji-Ofoe czy Radoviciowi na wbieganie w pole karne rywali. Bardzo dobrze gra głową. Na trudnym boisku w Gdyni starał się współpracować i grać dla zespołu. Zaliczył asystę przy golu Tomasza Jodłowca. Oddał trzy strzały, w tym dwa celne. 70 procent jego podań trafiało do adresata. Walczył za dwóch, obiecująco wyglądała jego współpraca z Vadisem. Z każdym meczem powinno być tylko lepiej.


Klasa Malarza
- Arkadiusz Malarz przez większość meczu nie miał zbyt dużo pracy, dobrze w destrukcji grała linia obrony i pomocy. Były strzały Szwocha czy Formelli, ale nie stwarzały większego zagrożenia. W Gdyni było przeraźliwie zimno i trudno było utrzymać mięśnie w pełnej gotowości, podobnie jak zachować najwyższą koncentrację. Bramkarzowi Legii to się jednak udało. Mimo, że przez większą część meczu nie był wyróżniającą się postacią, to w dużej mierze dzięki niemu Legia mogła się cieszyć z trzech punktów po ostatnim gwizdku sędziego. Wszystko dzięki fantastycznej i skutecznej interwencji w doliczonym czasie gry. Piłka po mocnym i precyzyjnym strzale Marciniaka szybowała pod poprzeczkę, ale Malarz popisał sie znakomitym refleksem i kapitalną paradą. Brawo.


Profesor Jędrzejczyk - Generalnie bardzo dobrze wyglądały boki obrony. Adam Hlousek był odmieniony, często włączał się do akcji ofensywnych, szybko wracał do defensywy i był skuteczny. Jednak jeszcze lepiej spisywał się z drugiej strony Artur Jędrzejczyk. "Jędza" w pierwszym oficjalnym spotkaniu po powrocie zagrał niczym profesor. Stanowił dla przeciwników zaporę nie do przejścia, wygrywał większość pojedynków, podpowiadał kolegom, dobrze współpracował z Pazdanem. Wygrał każdą walkę w powietrzu, włączał się do akcji ofensywnych, raz oddał groźny strzał głową na bramkę Arki. Oby tak dalej. Niby wszyscy wiedzieli, że będzie wzmocnieniem zespołu, ale fajnie to potwierdzić na boisku. Jeśli do tego dodamy, że Michał Pazdan czyścił przedpole aż miło, a Maciej Dąbrowski choć błędów się nie ustrzegł, zagrał najlepiej odkąd jest w Legii, to mamy całkiem przyjemny obraz defensywy.


Kazaiszwili wzbudza kontrowersje - Wsłuchując się w głosy kibiców po meczu, można było usłyszeć skrajne opinie o występie Waleriego Kazaiszwilego. Jedni mówili, że zagrał najlepszy mecz w barwach Legii, a inni, że Łazienkowska to nie jest miejsce dla niego. "Vako" ma dobrą szybkość i technikę, potrafi wiele zrobić z piłką, futbolówka przy nodze mu nie przeszkadza. W spotkaniu z Arką był bardzo aktywny, tak w obronie jak i w ataku. Grał dla zespołu, a wcześniej rzadko się to zdarzało. Raz był bliski strzelenia gola, ale piłka po jego płaskim uderzeniu minęła bramkę Konrada Jałochy. Nie był to zły występ, by nie powiedzieć dobry. Ale z Gruzinem jest taki problem, że w środku pola sobie radzi, pokazuje, że ma umiejętności, ale jak przychodzi moment by zagrać prostopadłe podanie otwierające drogę do bramki lub też by kąśliwie uderzyć i sprawić kłopoty bramkarzowi rywali, to jest problem. Zwykle mu sie ta sztuka nie udaje. Wciąż jednak uważam, że stać go na to, by to przeskoczyć. Jest lepiej niż było i będzie jeszcze lepiej. Dajmy mu jeszcze czas, nie oceniajmy pochopnie. 


Jodła znów zakwitła - Kiedyś trener Jan Urban powiedział,że zmizerniała nam ta Jodła strasznie i teraz trzeba ją pielęgnować by znów się wszystkim podobała. Jesienią Jodła zwiędła, miała swoje problemy, chorowała, ale zimą wszyscy na nią chuchali i dmuchali - opłaciło się. Tomasz Jodłowiec ponownie był jak tur, zdobywał siłą środek pola, dzięki czemu koledzy mieli łatwiej. Oczywiście były jeszcze niedokładności, straty, ale jest lepiej, niż było jesienią. Odpoczął, zresetował się i teraz jest podwójnie zmotywowany do tego, aby znów na boisku być kimś. Zdobył bramkę - poszedł za akcją do końca, znalazł się we właściwym czasie i miejscu i z zimną krwią wpakował piłkę do bramki. - Cieszę się, że to właśnie on zapewnił zwycięstwo. Dobrze, że na niego trafiło. Gol doda mu pewności i wzmocni jego pozycję w zespole. On chce utrzymać ten poziom. Najgorsze ma za sobą – komplementował Jodłowca trener Magiera.

Polecamy

Komentarze (43)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.