Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu ze Śląskiem
28.11.2016 19:45
- Piorunujący początek Rado – Bardzo wiele pozytywnych emocji i radości zapewnia nam tej jesieni Miroslav Radović. A przecież tyle było głosów sprzeciwu przy jego powrocie, tyle osób wątpiących. Również wśród osób decyzyjnych w klubie. Całe szczęście, że na transfer uparł się Bogusław Leśnodorski, który wiele ryzykował. Był jednak przekonany, że Serb będzie dobrze grał dla Legii i doprowadził sprawę do finalizacji. Ryzykował też Radović – naraził się kibicom Partizana, naraził się swojemu przyjacielowi Danijelowi Ljuboi, który miał jako menedżer zapewnioną określoną gratyfikację finansową po kilku miesiącach pobytu „Radko” w Belgradzie. Tak bardzo jednak chciał wrócić na Ł3, że nie zważał na żadne przeszkody. Zgodził się też na mniejsze zarobki niż przed odejściem z do Chin. Dziś mogę jedynie podziękować i pogratulować – zarówno prezesowi Legii jak i piłkarzowi. Miro im starszy tym lepszy – strzela i asystuje w Lidze Mistrzów. Oczywiście malkontenci od razu się odezwali i stwierdzili, że to tylko dlatego, że tam jeszcze nie znają zwodów Radovicia. I nic, że grający w Cracovii Tomasz Brzyski zna go na wylot, a i tak dał się nawinąć i ograć. A prawda jest taka, że pomocnik jest obecnie w życiowej formie, chyba lepszej niż za czasów Ljuboi, że można go analizować i rozpracowywać, a on i tak robi swoje. Dojrzał, gra odpowiedzialnie i dla zespołu. Widać, że zaczął się świetnie rozumieć z Odjidją, który zyskał też przy Rado, podobnie jak kiedyś Duda. Obaj stanowią o sile zespołu. Rado we Wrocławiu w siedem minut zdobył gola – a jakże po zagraniu Vadisa i sam dwukrotnie asystował. Pozostałe 83 minuty można było już oglądać na dużym luzie i spokoju. Brawo.
- Intensywność z Ligi Mistrzów - W Dortmundzie trener Jacek Magiera mówił o tym, że celem Legii będzie przenoszenie intensywności z meczów Champions League do Ekstraklasy. I jak powiedział, tak się stało. We Wrocławiu początek spotkania był idealny w wykonaniu warszawiaków. Mistrzowie Polski narzucili kosmiczne tempo i w siedem minut trzy razy pokonali golkipera Śląska. W grze legionistów widoczna była arytmia gry. Raz przyśpieszali, by potem się uspokoić grę i znowu narzucić wysokie tempo. - Nie da się cały czas grać tak samo, żadna drużyna nie utrzyma najwyższej intensywności przez 90 minut - mówił po ostatnim gwizdku szkoleniowiec. Jeśli Legia jeszcze bardziej rozwinie tę umiejętność, będzie nie do zatrzymania. Już trudno dobrać się jej do skóry, a będzie jeszcze trudniej. I jedyne czego jeszcze zabrakło, to takiego instynktu zabójcy, tego by bezlitośnie wykorzystywać swoje szanse i niszczyć przeciwnika. Tak naprawdę Legia prowadząc 4:0 była dla Śląska dość litościwa. Jak powiedział po spotkaniu Michał Kucharczyk, w drugiej połowie było rachowanie sił. Jestem jednak przekonany, że i do tego z czasem przekona zespół nasz sztab szkoleniowy.
- Aż miło patrzeć – Być może to zbieg okoliczności, a być może nie ma w tym żadnego przypadku, ale fakt jest taki, że wielu piłkarzy obecnie osiągnęło wysoką dyspozycję, a być może nawet gra najlepiej karierze. Jedno jest pewne – Jacek Magiera dotarł do głów piłkarzy i sprawił, że chce im się chcieć. O Miro Radoviciu już było wcześniej – rozgrywa i strzela jak chce. Przy nim świetnie spisuje się Odjidja-Ofoe, stał się liderem zespołu, wcześniej nie miał z kim pograć. Kapitalnie wygląda Thibault Moulin, właściwie nie notuje strat. Dobrze gra Guilherme, choć co chwila na innej pozycji. Szczyt formy osiągnął Bartosz Bereszyński i powołanie do reprezentacji Polski nie jest dziełem przypadku – dynamika i wejścia ofensywne na najwyższym poziomie. Jakub Rzeźniczak grając na środku przestał popełniać błędy, widać teraz że problem leżał głównie w głowie. Michał Kopczyński wciąż zaskakuje, czasem gra przeciętnie, a czasem bardzo dobrze – a przecież wskoczył do rozgrywek, które wcześniej oglądał z boku lub w telewizji. Aleksandar Prijović – jest najlepszy, odkąd jest w Legii. Nie myślałem, że potrafi tak grać. Widzę rezerwy do wykorzystania u Michała Kucharczyka, Nemanji Nikolicia, Kaspra Hamalainena, Tomasza Jodłowca czy Waleriego Kazaiszwilego – każdy z nich może grać lepiej i pewnie będzie, pod warunkiem, że zostanie na wiosnę przy Łazienkowskiej. Tak czy inaczej, dawno tylu piłkarzy jednocześnie w Legii nie było w znakomitej dyspozycji.
- Profesjonalista Prijović – Jeszcze za kadencji Stanisława Czerzcesowa, Aleksandar Prijović został odsunięty na dwa mecze od pierwszego zespołu, a potem wrócił i odkrywał bardzo ważną rolę w drużynie. Trener Jacek Magiera stawiał na Nemanję Nikolicia i tym samym Szwajcar zaczynał spotkania na ławce rezerwowych. Nie stroił jednak fochów, nie obrażał się, ale zasuwał na treningach i teraz zbiera owoce tej pracy. Stał się graczem numer jeden w pierwszej linii, a dodatkowo uzyskał życiową dyspozycję. Kiedyś „Prijo” powiedział przed meczem "no Prijo, no party". W ostatnich spotkaniach można się z nim zgodzić. Pięć goli w trzech konfrontacjach - to wynik napastnika, który wskoczył na najwyższy poziom. - Piłkarz nie ma wpływu na to, kiedy dostanie szansę. Ma jednak wpływ na to, czy ją wykorzysta – mówił kilka tygodni temu Magiera. Prijović ją otrzymał i wykorzystał. Bije od niego pewność siebie i duży luz. Takiego Prijo się nie spodziewaliśmy.
- Poklepali sobie – To, co robiło wrażenie we Wrocławiu to akcje, jakie przeprowadzali piłkarze Legii, podania jakie wymieniali – często z pierwszej piłki, zagrywane w tempo i z odpowiednią siłą. Piłkarze często tak szybko wymieniali między sobą podania, że obrona rywali była kompletnie bezradna. Gdyby kilka zagrań od Radovicia czy Odjidji-Ofoe koledzy zamienili na gole, to nikt z rywali nie mógłby mieć żadnych pretensji. Cieszy, ze ćwiczenie na treningach schematów gry przynosi pożądany efekt. Tak grający zespół ogląda się po prostu z przyjemnością.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.