Kluby z ekstraklasy zainteresowane Sitkiem. "Nabrałem pewności siebie"
28.07.2020 13:00
Możesz powiedzieć, że za tobą udane miesiące?
- Patrząc przez pryzmat całego sezonu – na pewno. Nabrałem pewności siebie, uzbierałem sporo minut na boisku. Wcześniej sporo rozmawialiśmy o braku „liczb”, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy. Jesienią też miałem dobre mecze, ale musiało minąć trochę czasu, aby wejść do zespołu. Tym bardziej cieszę się z tego, że poprawiłem statystyki. Wiedziałem, że bramki i asysty przyjdą razem z dobrą grą. Po drugie, osiągnęliśmy fajny wynik z Puszczą. Stanowiliśmy kolektyw na murawie. Pozostał jednak pewien niedosyt. Szkoda, że nie awansowaliśmy do barażów.
Zabrakło niewiele, a na dodatek w ostatnich dwóch meczach sędziowie podjęli kontrowersyjne decyzje na naszą niekorzyść. Chodzi zwłaszcza o mecz z GKS-em Bełchatów. W końcówce Wiktor Żytek trafił do siatki, lecz zdaniem arbitra był na ofsajdzie. Okazało się, że spalonego nie było, ale bramka nie została uznana. Z drugiej strony – otrzymaliśmy rzut karny z Wartą Poznań, który był wątpliwy. Można powiedzieć, że status quo pozostał. Choć ze Stomilem Olsztyn również nie uznali nam prawidłowego gola. Ale to już za nami. Całe rozgrywki uważam za udane.
Trzeba dodać, że był to twój pierwszy sezon w I lidze.
- Dokładnie. Muszę przyznać, że dopasowanie się do stylu gry Puszczy nie jest wcale takie łatwe. Jestem jednak młodym, ambitnym zawodnikiem i dostosuję się do wszystkiego. Będę robił to, co każe mi trener. Jeżeli chodzi o zespół, to trudno było się wygrzebać z meczów domowych – mieliśmy słabą passę u siebie. Pokazaliśmy charakter, byliśmy zgraną drużyną – to jest najważniejsze.
W przeszłości, w barwach Siarki Tarnobrzeg miałeś przyjemność grać też w II lidze. Szczebelek wyżej, czyli I liga, to zupełnie inny poziom?
- Na pewno tempo gry jest szybsze. Poza tym, drużyny mają solidniejszych piłkarzy, są lepsze i bardziej poukładane taktycznie. Myślę, że na każdym poziomie jest taki przeskok. Podobnie wygląda przejście z I ligi do ekstraklasy, gdzie tempo jest jeszcze wyższe. Sądzę, że poradziłem sobie z tym przeskokiem.
W II lidze miałem nieco więcej miejsca na skrzydle. Być może dlatego, że graliśmy w trochę innym stylu. W Puszczy dość często schodziłem do środka bez piłki, wymieniałem się też pozycją z lewoskrzydłowym. W trakcie meczu – bo tak wynikało z sytuacji - grałem jako napastnik lub „dziesiątka”. Najlepiej czuję się jednak na skrzydle. Mogę dostać piłkę i z nią ruszyć. Czasami można zarzucić, że mam klapki na oczach, ale myślę, że taka przebojowość mnie wyróżnia. To właśnie na tej pozycji mogę wykorzystać atuty – zwłaszcza szybkość i drybling, żeby zrobić przewagę.
Od początku rozgrywek do 12. kolejki grałeś praktycznie cały czas w podstawowym składzie. Potem w czterech kolejnych meczach siedziałeś na ławce. Z czego to wynikało?
- Przegraliśmy z Miedzią, a w kolejnym spotkaniu usiadłem na ławce. Wówczas Puszcza wygrała z GKS-em Tychy. Był taki moment, w którym – tak mi się wydaje – trener postawił na innych zawodników, a ja to rozumiałem. Właściwie to nie rywalizowałem z młodzieżowcami, tylko doświadczonymi piłkarzami.
Cały czas byłem w kontakcie ze szkoleniowcem i wiedziałem, że wszystko jest w porządku. Gdy nie grałem, to zawsze wytłumaczył dlaczego tak się stało. Czasami mówił, że po prostu ktoś lepiej wyglądał w treningach. Były to dla mnie wiadome decyzje. Zresztą sam potrafię stwierdzić kiedy zasługuję na grę, a kiedy nie. Na spokojnie podchodziłem do tego, że nie występowałem. Nieraz zdarzało się, że nie grałem w paru meczach czy byłem zmiennikiem. Wiadomo, fajnie rywalizować w podstawowym składzie, lecz nawet jak wejdę na boisko z ławki, to nie robi mi to wielkiej różnicy.
Poza tym, nie miałem po co się „gotować”. Zdawałem sobie sprawę z tego, że prędzej czy później otrzymam szansę, bo trener często wprowadzał zmiany.
Wróciłeś na dwa mecze i potem zaczęła się mieszanka. Siedziałeś na ławce, potem zagrałeś - i taka sytuacja miała miejsce jeszcze trzy razy.
- Grałem w kratkę. Śmieszne jest to, że wtedy prezentowałem się naprawdę dobrze. Z Sandecją wywalczyłem rzut karny… Trener musiał mi po prostu zaufać. Trochę musiałem na nie popracować, ale ostatecznie się udało.
Chwilę po wznowieniu gry nastąpił mecz z Podbeskidziem...
- Przełomowe spotkanie. Wcześniej była pandemia, długo nie grałem. Wiedziałem na czym stoję i w jakiej jestem formie. Kamery mnie troszkę zmobilizowały, haha. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mogę dać plamy i muszę pokazać się z dobrej strony. Dobrze wyszło, bo w transmitowanym meczu z liderem I ligi zagrałem naprawdę solidnie. Później podskoczyła pewność siebie i urosły skrzydełka.
W ośmiu ostatnich spotkaniach wywalczyłeś cztery asysty i strzeliłeś dwa gole.
- Solidny wynik, zwłaszcza że w pierwszej rundzie brakowało „liczb”. Ale tak jak mówiłem, gdy grasz dobrze, to bramki i asysty zawsze przyjdą – prędzej czy później. Poza tym, zespół zaczął grać o wiele lepiej. Wcześniej każdy oceniał nas inaczej. Niektórzy mówili, że prezentujemy siermiężny futbol. W ostatnich miesiącach się trochę odkuliśmy i wyszło, że potrafimy grać w piłkę. Transmisje meczów także dodatkowo nas motywowały. Co więcej, do drużyny przyszło kilku nowych zawodników, którzy podnieśli jakość. Dzięki temu tworzyliśmy sporo sytuacji, sam miałem ich więcej. Z racji tego, że byłem w formie - i co mecz udawało mi się wiele rzeczy - to poprawiłem statystyki.
Gdy analizowałem swoje występy, to wiedziałem, że muszę więcej razy pojawiać się pod bramką przeciwnika. Rozmawiałem o tym z trenerami, którzy dawali mi takie wskazówki. Jestem ofensywnym zawodnikiem, więc wiadomo, że piłka będzie zawsze spadała i krążyła w mojej okolicy.
Co takiego robiłeś w trakcie pandemii, że znalazłeś się w tak dobrej formie?
- Oj, nie wiem co to za tajemnica. Dużo grałem w League of Legends, haha. Mówiąc szczerze – nie robiłem nic specjalnego i wyszukanego. Dostaliśmy rozpiskę treningową, mieliśmy sporo biegania. Dużo razy wychodziłem też z piłką na dwór. Jak się nie gra przez miesiąc-dwa, to czucie piłki trochę ucieka. A że lubię sam wyjść na boisko i pokopać o ścianę, to czucie powraca.
Czego najbardziej nauczyłeś się w ostatnich miesiącach?
- Ostatni sezon sporo mnie nauczył. Przychodziłem do Puszczy jako pewna niewiadoma. Najpierw przeskoczyłem z juniorów Legii do II-ligowej Siarki, w której grałem dobrze. Myślę, że robię postępy krok po kroku. Na pewno poprawiłem grę w defensywie. Trener Tułacz w dużej mierze stawia właśnie na ten aspekt, od tego wychodzi. Jak będziemy grać na zero z tyłu, to zawsze zdobędziemy punkty. Szkoleniowiec często powtarza, że jak ofensywny piłkarz dołoży grę defensywną do ofensywnej, to będzie dwa razy lepszy.
Wiadomo, zdarza się, że mam dużo nieudanych odbiorów. Ale żeby coś zrobić, to trzeba próbować. Potrafię odebrać piłkę w defensywie - zarówno na swojej połowie, jak i na połowie rywala. Dostałem nawet ksywkę: Defensywny prawy pomocnik. Miałem naprawdę sporo przechwytów w obronie. Po rundzie jesiennej Instat opublikował wykres, z którego wynikało, że na mecz miałem osiem prób odbioru, z czego bodajże trzy-cztery były udane.
Poprawiłem także cechy wolicjonalne. Zawsze pojawiały się w głowie takie myśli: „A może tutaj na chwilę odpuszczę”. W Puszczy nauczyłem się iść na każdą piłkę na 100 procent i zaangażowania w grę zespołu przez cały mecz, w defensywie i ofensywie. Gdy brakowało mi sił, to trzeba było jeszcze dołożyć coś z wątroby.
Co dalej? Wiesz, gdzie zagrasz w kolejnym sezonie?
- Dobre pytanie, na które na razie nie znam odpowiedzi. Jesteśmy, wspólnie z moimi menedżerami, z Legią w kontakcie. Zainteresowanie wykazuje też kilka klubów ekstraklasy, z czego się cieszę. W najbliższych tygodniach wszystko będzie jasne.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.