Goncalo Feio Jacek Zieliński Legia wznowiła treningi. Byli Goncalves, Luquinhas, Chodyna i Karolak
fot. Marcin Szymczyk

Komentarz: Kilka słów o sytuacji w Legii

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.12.2024 14:00

(akt. 23.12.2024 15:58)

W ostatnich dniach, po meczu z Djurgardens, wokół Legii znowu zawrzało. Wszystko za sprawą tego, że trener Goncalo Feio powiedział kilka słów o planowanym oknie transferowym, którego wizja rozmija się z tym, co chce szkoleniowiec, ale i kibice. Dostało się też prezesowi i właścicielowi Legii, Dariuszowi Mioduskiemu. Pewnie sternik inaczej by te uwagi odebrał, gdyby były powiedziane w cztery oczy czy na posiedzeniu zarządu, a nie przy całym zespole. Portugalczyk zapłaci za to karę finansową.

W mediach pojawiło się wiele tekstów o sytuacji w Legii, nie wszystkie prawdziwe, często zależne od tego, kto był informatorem. Przede wszystkim warto zaznaczyć, że relacje trenera Goncalo Feio z Jackiem Zielińskim są poprawne. Może nie idealne, bo Portugalczyk, uderzając w dział skautingu, uderza też w dyrektora sportowego, który dobrał sobie współpracowników.

Ale Feio jest świadomy, jak wiele Zielińskiemu zawdzięcza. Wie, że w kwietniu został zatrudniony w Legii tylko dzięki niemu – a nie był to wybór oczywisty, a ryzyko całkiem duże. Docenia, że dwa miesiące temu, gdy był o włos od zwolnienia, to Zieliński stanął w jego obronie. I obojętnie z jakich pobudek to zrobił, czy wierzył w ten projekt, czy chciał obronić swój pomysł, a może jedno i drugie. Liczy się efekt końcowy.

Dlatego większość słów na konferencjach prasowych dotyczących transferów, pozyskanych zawodników oraz przyszłego planu na wzmocnienia, nie było atakiem bezpośrednio na Jacka Zielińskiego, ale przede wszystkim uwagami do działu skautingu, który piłkarzy ogląda i rekomenduje jako ciekawych kandydatów do gry w Legii.

Nie jest tajemnicą, że Feio nie przepada za Radosławem Mozyrko, między nimi doszło przynajmniej do dwóch spięć – jedno miało miejsce na treningu. Natomiast docelowo jest to sytuacja, której nie da się zamieść pod dywan i udawać, że nic się nie stało. Trener i szef skautingu muszą ze sobą rozmawiać i to często, nawet jeśli mają różne koncepcje, muszą szukać najlepszego rozwiązania. Tu jest dużo pracy do wykonania i to jak najszybciej.

Piłkarze Legii stoją murem za trenerem. Wiadomo, że nie wszyscy. Z pewnością Jean Pierre Nsame niekoniecznie, ale to zrozumiałe, pewnie Migouel Alfarela też inaczej sobie wyobrażał przygodę w Warszawie, gdy niemal zmuszał poprzedni klub do pozwolenia na transfer do Polski. Natomiast nie jest tak, że obaj dają na treningach argumenty do tego, że powinni grać regularnie. Francuz ma przebłyski i dzięki temu dostaje minuty w końcówkach spotkań i wtedy może się pokazać. Inna sprawa, że wtedy się może spinać, bo wie, że kolejna szansa może długo nie nadejść. Pewnie podczas przygotowań do sezonu Alfarela zacznie z czystą kartą i jeśli będzie wypadał dobrze, to być może wywalczy sobie lepszą pozycję. Natomiast Nsame na treningach nie dawał jesienią żadnych argumentów – był często poza reżimem treningowym. Pewnie wiele by mu wybaczono, gdyby był skuteczny, ale na zajęciach i z tym jest problem. Proszę wierzyć, że gdyby było inaczej, gdyby koledzy z zespołu widzieli, że to gość, który jest w gazie i może pomóc, może strzelać gole, to rada drużyny sama by się o niego u trenera upomniała. Przecież gole Nsame to ewentualne zwycięstwa i większe premie dla całej drużyny. Ale nikt się nie upomina, bo Kameruńczyk na nikim większego wrażenia nie zrobił.

Trener uczestniczył w procesie transferowym wspomnianej dwójki, rozmawiał z nimi przed podpisaniem umowy – taki ma styl, rozmawia z każdym nowym graczem. Natomiast za sprowadzenie gracza nie jest odpowiedzialny trener – żaden! Wystarczy przypomnieć, jak to wyglądało w przeciwną stronę – Henning Berg nie chciał Orlando Sa, a dyrektor Michał Żewłakow i tak mu go sprowadził. Podobnie było z Nemanją Nikoliciem. I tak samo dzieje się w drugą stronę i nawet jeśli trener obstaje za sprowadzeniem jakiegoś piłkarza, to pion sportowy może i ma pełne prawo powiedzieć nie. Bo to głównie pion sportowy odpowiada za sprowadzenie zawodnika. Trener Feio chwalił publicznie ten pion sportowy na początku sezonu za szybkie dostarczenie odpowiednich narzędzi do pracy, ale pierwsze wrażenie szybko minęło, potem się okazało, że te narzędzia idealne nie są i zaczęło się narzekanie. A że szkoleniowiec omal nie przepłacił stratą pracy słabszych wyników, to zaczął stawiać na zawodników, którzy w jego ocenie dawali większe szanse na sukces. I fakt, w ten sposób nie budował rezerwowych graczy tak, jakby mógł to robić. Ale taka była sytuacja, że wygrywać musiał wszystko, że nie miał marginesu na błąd.

Goncalo Feio zostanie w Legii i zimą będzie przygotowywał zespół do rundy wiosennej. Z jakimi narzędziami i z jakim skutkiem? O tym się przekonamy. Pozostaje wierzyć, że wszelkie tarcia wewnątrz klubu doprowadzą do tego, że zespół będzie realizował kolejne cele i powalczy o wytęsknione już i nieco zapomniane wśród kibiców mistrzostwo Polski.

Polecamy

Komentarze (24)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.