Domyślne zdjęcie Legia.Net

Komentarz: Nierodzinne kasy stadionowe

Marcin Szymczyk

Źródło: iwanczyk.blox.pl

13.08.2011 15:11

(akt. 13.12.2018 22:10)

<p>- Ponad 17 tysięcy kibiców na ligowym meczu z przeciętnym Górnikiem Zabrze, wypełniony w większej części sektor rodzinny, na którym mąż z żoną posprzeczali się, czy Miroslav Radović jest najlepszym piłkarzem Legii, a Maciej Rybus nadaje się tylko do „pchania karuzeli” i czy może asysta rozgrzesza jego słaby występ po wejściu z rezerwy. Byli też tacy, którzy przyprowadzili ledwie odstające od ziemi berbecie. Te albo miały swoje zajęcia, albo zwyczajnie spały. Rodzice pasjonowali się naprawdę niezłym meczem - pisze na swoim blogu Przemysław Iwańczyk.</p>

Takich scen było w piątek wiele - słowem wcale nie piknik, a spotkanie na trybunach wytrawnych w sporej części znawców futbolu, którzy w fajnej atmosferze obejrzeli niezły - co jeszcze raz podkreślę - mecz Legii na jednym z piękniejszych stadionów w Europie (tak, tak, nie przesadzam).

 

I tu sielanka, niestety, się kończy. Pod stadionem, przed kasami wciąż jak na Bazarze Różyckiego.

 

Na Łazienkowską wybrałem się z synem. Chadzając na mecze Legii w poprzednim sezonie, kupowaliśmy bilety dla rodziny kilka dni wcześniej. W piątek podjechaliśmy pod stadion około godziny przed meczem z nadzieją, że bez problemów kupimy wejściówki na sektor rodzinny. I co?

 

Otwarte cztery kasy, z czego jedna przeznaczona tylko do sprzedaży biletów na pucharowy mecz ze Spartakiem. Pod pozostałymi - ZOO. Znaczy gorzej niż w ZOO, bo przed kasami stołecznego ogrodu zoologicznego porządku pilnuje ochrona. Wszyscy przeciskają się bez pardonu, popychają zawiedzione dzieciaki z rodzicami, kobiety. I do tego kasjer, który celebrując sprzedaż każdej wejściówki jakby zachęcał wzrokiem: kup karnet na cały sezon, a unikniesz podobnej gehenny za tydzień czy dwa.

 

Staliśmy w około 30-osobowej grupie, na pozór niewielkiej, ale wyszło, że od godz. 19.45 do 21.05. W potoku kur... - i tu jakoś specjalnie nie byłem zdziwiony - padających z ust sfrustrowanych, bo najzwyczajniej oszukiwanych w rządku ludzi, którzy boją się zwrócić uwagę podchodzącym bez kolejki. Spod kas na sektor rodzinny trzeba jeszcze przejść dobre kilkaset metrów, później szczegółowa rewizja, ochrona, na trybunach byliśmy w chwili, kiedy spiker zapraszał na przerwę. Zapłaciliśmy za bilety na cały mecz.

 

Autor: Przemysław Iwańczyk

Polecamy

Komentarze (38)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.