Komentarz: Skorża i spirala strachu
02.05.2012 08:41
- Kiedy po raz kolejny oglądam Legię, która przesypia pierwszą połowę, "grając cierpliwie", boli mnie żołądek. Czy ta drużyna jest naprawdę tak słaba i źle przygotowana fizycznie, że nie stać jej na zmasowany atak od samego początku? Czy zespół posiadający tak wielu dobrych, na polskie warunki, piłkarzy naprawdę może wygrywać w lidze tylko raz czy dwa w miesiącu (luty Śląsk, marzec ŁKS i Podbeskidzie, kwiecień Ruch)? Ile takich samych nieudanych meczów potrzebuje pan Skorża, aby zrozumieć, że jego strategia nie działa?
- Gdyby ktoś mnie zapytał o jedno słowo, którym miałbym scharakteryzować prawie dwuletnią kadencję Skorży w Legii, odpowiedziałbym strach. Strach, strach, strach po stokroć strach! Można na piłkarzy Legii narzekać, ale każdy z nich posiada niezaprzeczalne walory. Wtłoczeni w komfortową doktrynę "po pierwsze, nie stracić bramki" powoli gasną. Jeden, drugi, trzeci "cierpliwy mecz" prowadzi do sytuacji, w której drużyna posiadająca pod każdym względem największy potencjał traci wiarę we własną siłę i nie jest w stanie wykorzystać sytuacji, której nie było od dziesięcioleci i przez dziesięciolecia się nie powtórzy. Czasami odczuwam perwersyjną chęć, aby na początku meczu, który Legia powinna wygrać, Michał Żewłakow jako doświadczony piłkarz ładował samobója albo nawet dwa. Najpiękniejszy, najbardziej porywający fragment gry Legii pamiętam z Moskwy. Kiedy nie było czego bronić, kiedy klepanie piłki między stoperami niczego nie dawało, właśnie wtedy ta grupa mężczyzn pokazała, na co ją naprawdę stać.
- W teorii takie wiekopomne zwycięstwo powinno stanowić końską dawkę pewności siebie dla tej drużyny. Powinno dać jej świadomość, że strata jednej czy dwóch bramek niczego nie przesądza. Że posiadają moc pozwalającą im skutecznie walczyć niemalże z każdym. Jak to zostało wykorzystane, pokazuje w skali makro dorobek całego sezonu, w którym gonienie wyniku zazwyczaj oznaczało porażkę, zaś w skali mikro zachowawcza reakcja trenera po wyrównaniu z Jagiellonią. Zatrzymanie zmiany Novo i czekanie do ostatniej chwili z wprowadzeniem Blanco było jednoznacznym dowodem "odwagi" trenera. Kolejny dokumentnie spaprany taktycznie i mentalnie przez Macieja Skorżę mecz doprowadził do sytuacji, w której spirala strachu napięła się do granic wytrzymałości. To już nie jest walka o jakiegoś tam mistrza. To bój o uniknięcie kompromitacji. Wciąż wierzę, że uda się jej uniknąć.
Autor: Rafał Zarzycki
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.