Artur Jędrzejczyk

Komentarz: Wiatr odnowy wiał…

Redaktor Adam Dawidziuk

Adam Dawidziuk

Źródło: Legia.Net

27.07.2021 21:27

(akt. 28.07.2021 16:22)

Nie, nie darowano reszty kar. Za te 4 lata bez obecności w poważnych rozgrywkach europejskich, Legia jeszcze będzie płacić, ale pozostając w nawiązaniu do „Autobiografii” Perfectu, znów się można uśmiechnąć. W przenośni i dosłownie. Pojawiło się światełko w tunelu. W tunelu prowadzącym do lepszych, a w zasadzie, normalnych czasów.

Pamiętam jak siedziałem w Dublinie, jeszcze przed południem, w dniu pierwszego meczu z Dundalk. Gdzieś na murku, pisząc  kolejny tekst przed meczem.  Liga Mistrzów była na wyciągnięcie ręki, wystarczyło wygrać, a rywal przecież był średni, podobnie, jak ówczesna gra drużyny. Podkreślam: Liga Mistrzów. Wtedy wydawało się to mieszanką kilku fajnych lat w fazach grupowych Ligi Europy, dobrego rankingu i szczęśliwego losowania. I do łba nawet na sekundę nie przyszło, że Champions League będzie ostatnią fazą grupową do 2021 roku.

A była. Te 4 lata, a 5 od ostatniego awansu, było kolosalną lekcją pokory dla Legii. Specjalnie nie wspominam zmian właścicielskich, tego, co się działo, bo to temat na inne opowiadanie. Na boisku to był czas kompromitujących porażek, rok w rok, pomijając Rangersów. Jedyny dwumecz, którego tak naprawdę nie trzeba było się wstydzić. Jedyny od 2017 roku i fazy pucharowej Ligi Europy z Ajaksem Amsterdam… Jak to brzmi…

Legia w 2016 roku była murowana. Potem stała się drewnianą. Teraz powoli wylano w nowym miejscu fundamenty. Ponownie betonowe. Z kierownikiem budowy na odpowiednim poziomie. Ale nawet najlepszy kierownik nie zrobi niczego dobrego, jak nie ma odpowiedniej ekipy. A może ważniejsze jest to, jakich ma ludzi nad sobą. Jak to wszystko zaprojektowali, jak chcą ten biznes poprowadzić. 

Dziś Legia osiągnęła cel minimum. Podkreślam – minimum. Należy być zadowolonym, ale tylko zadowolonym. Nic poza tym. Z osłabionym względem 2020 roku Bodo/Glimt stołeczny zespół pokazał potencjał. Że jak pod tyłkiem się pali, wszyscy wieszczą porażkę, zgodnie z polską tradycją następuje narodowa mobilizacja i okazuje się, że przecież da się zrobić. Z Florą widzieliśmy Legię z ostatnich lat. Z małą różnicą – potrafiła wygrać mecze, które ostatnio w podobnych okolicznościach zazwyczaj przegrywała. I to też jest pozytyw z tych spotkań, bo potencjał i możliwości tej drużyny są zdecydowanie wyżej, niż widzieliśmy przez 180 minut rywalizacji z mistrzami Estonii. 

Teraz pytanie: co dalej? Tutaj mi najlepiej pasują słowa Artura Boruca. Nikt trafniej nie określił ostatnich 4 lat w Legii. „Nie wiem, jak to zabrzmi, ale brakuje takiej werwy życiowej”. Dokładnie, tego brakowało, brakuje i oby przestało brakować. Osoba, które te słowa wypowiedziała, doskonale wie, co mówi. Była w szatniach wielkich klubów, na wielkich imprezach. Te słowa powinny dać wiele do myślenia. Werwa życiowa, to jak się domyślam po prostu życie. Takie normalne, a nie stylizowane na normalne, jak na jakimś Instagramie. Z problemami, codziennymi kłopotami,czasem awanturami, czasem imprezami do rana i kacem gigantem, bez pudrowania. Dalej trzeba iść za może nie marzeniami, ale za obranym celem. Próbować zrobić więcej, próbować zaskoczyć Dinamo Zagrzeb. Bo kto powiedział, że to się nie uda? 

Nikt. Jak w „Autobiografii” Perfectu. Żeby potem nie powiedzieć, że przechlapało się najlepszy czas. A w przypadku Legii, niestety sporo z tego najlepszego czasu przechlapano.

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.