Kosta Runjaić

Kosta Runjaić o formie ofensywnych piłkarzy Legii

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Bez ściemy

15.10.2022 18:00

(akt. 18.10.2022 11:14)

Kosta Runjaić był gościem programu Bez ściemy. W pierwszej części rozmowy trener Legii mówił m.in. o drużynie, języku polskim, formie ofensywnych piłkarzy "Wojskowych", Rafale Augustyniaku, Igorze Strzałku i systemie 3-5-2.

– Kiedy nauczę się języka polskiego? Powiedzmy, że rozumiem kontekst, ale nie czuję się swobodnie. Nie mam czasu, aby uczyć się języka polskiego w taki sposób, w jaki od siebie wymagam. To po pierwsze. Druga sprawa jest taka, że nie mam dużego talentu do nauki języków obcych. Kiedy na początku zacząłem uczyć się polskiego, byłem bardzo zmotywowany. Jednak gdy przyjechałem do Szczecina, w listopadzie 2017 roku, Pogoń była na ligowym dnie. I to była kwestia przetrwania. Po tym, jak przetrwaliśmy, trzy mecze przed końcem sezonu – a była to już faza play-off – odniosłem bardzo, bardzo poważną kontuzję kolana. Podczas treningu zerwałem ścięgno rzepki. Po tym miałem ponad roczną rehabilitację, trzy-cztery razy w tygodniu…

Ale chce pan coś zmienić? Czy to dla pana nieistotne? Bo istotne jest boisko, a w szatni może pan używać międzynarodowego języka piłkarskiego.

– Pytacie mnie "kiedy" i "dlaczego". A "kiedy" w tym przypadku oznacza także "dlaczego". Próbuję wytłumaczyć, że po tej kontuzji przestałem uczyć się języka. Nie jestem gościem, który uczy się z aplikacji. Potrzebuję rozmów. A moje rozmowy są głównie w klubie: ze sztabem, z drużyną. To rozmowy biznesowe. Dużo łatwiej jest mi w nich mówić po angielsku, niemiecku, z kilkoma zawodnikami także po chorwacku. Ale oczywiście rozumiem i mogę mówić po polsku w języku piłkarskim.

Czy zamierza pan kupić mieszkanie w Warszawie czy jest pan tutaj tylko na chwilę?

– W tym momencie o tym nie myślę, to nie jest dla mnie temat. Ale teraz, mając to całe doświadczenie… Przyjechałem do Polski w 2017 roku i kto mógłby oczekiwać tego (że dalej tu będę – red.). Znacie historię trenerów i to, jak szybko rzeczy idą w złym kierunku. Ale teraz muszę przyznać, że to był błąd, iż nie kupiłem małego mieszkania w Szczecinie.

Jak długo myślał pan przed przyjęciem propozycji z Legii?

– Po pracy w Pogoni, po tych wszystkich rzeczach, które wydarzyły się poza i w klubie, po zbudowaniu nowej infrastruktury, stadionu i stworzeniu jednych z najlepszych warunków w tej lidze, był tylko jeden klub, którym byłem zainteresowany. Po tym, jak postanowiłem odejść z Pogoni, to była Legia. I to się wydarzyło. Zaczęliśmy rozmawiać, ale potrzebowałem dłuższego czasu na podjęcie decyzji. Dlatego dyskutowaliśmy, miałem wiele pytań, choć ostatecznie tu trafiłem.

Czy widzi pan różnicę w trenowaniu Legii i Pogoni?

– Zacząłem pracę tu 15 tygodni temu, z całkowicie nowym sztabem. Ludzie, którzy mnie otaczają, są nowi, więc potrzebujemy trochę czasu, aby się zaadaptować. Dodatkowo od samego początku – porównując to, jak było w Pogoni – przekazałem mojemu sztabowi większą odpowiedzialność. Dzielimy się nią bardziej niż w przeszłości. Ale na końcu praca na boisku, moje przywództwo czy energia są dość podobne.

Czy pana publiczna deklaracja, że opuści pan Pogoń, sprawiła, że końcówka sezonu Ekstraklasy była dla klubu trudniejsza?

– Nie wydaje mi się. Jestem pewny, że ten fakt nie miał zbyt dużego wpływu na zespół…

Motywacja była na tym samym poziomie?

– Tak. Na pewno, na pewno… Mieliśmy marzenie i nadzieję, że zdobędziemy mistrzostwo. Było jednak kilka innych rzeczy… Ale wolę to wytłumaczyć po niemiecku. Chciałbym powiedzieć, że jestem przekonany, iż po pięciu sezonach mojej pracy w Pogoni, ta decyzja nie miała żadnego wpływu na wyniki zespołu czy na miejsce w tabeli. Z pewnością nie. Piłkarze są profesjonalistami. Drużyna była w dobrym stanie i taka pozostała, co zresztą możemy obserwować również dzisiaj. W tym sezonie są przecież znów wysoko w tabeli. A to właściwie taka sama drużyna, jak ta w poprzednim. Kiedyś musiałem ogłosić moją decyzję, bo w przeciwnym razie na każdej konferencji prasowej pojawiałyby się pytania: "Co dalej z panem?", "Czy prowadzi pan negocjacje?" i tak dalej. Myślę więc, że moja decyzja była słuszna, proaktywna. W pewnym momencie należało powiedzieć: "Okej, taki jest stan rzeczy. Teraz mogę skupić się na pracy i do końca sezonu spróbuję wyciągnąć z drużyny maksimum". Nie było więc żadnych problemów w związku z moją decyzją i nie miała ona wpływu na wynik końcowy. Istnieją za to inne wytłumaczenia tego, dlaczego na koniec nie zostaliśmy mistrzami. (I znów po angielsku) Są inne powody dla których nie zdobyliśmy mistrzostwa.

Czy w tym momencie jest pan zadowolony ze swojej pracy? I czy w drużynie jest chemia?

– Tak, jest. Jest nawet lepiej niż oczekiwałem. Drużyna jest bardzo stabilna, mamy chemię, etykę pracy. Pewne rzeczy kreujemy razem, chociaż to ja jestem frontmenem i liderem stada. Staram się utrzymać energię jak tylko potrafię. Mieliśmy też pewne konflikty, ale to nic szczególnego, bo to przecież sport zespołowy. Jestem zadowolony z ludzi, którzy od pierwszego dnia mnie wspierają i dają mi poczucie, że jestem tu mile widziany. Muszę przyznać, że czuję satysfakcję. Jest tu dobra energia, ludzie na Łazienkowskiej są mili. Znamy historię poprzedniego sezonu i wiemy, że coś dobrego możemy osiągnąć tylko wspólnie. To nasze wyzwanie. Jesteśmy na dobrej drodze ku temu, ale to wciąż dopiero początek.

Dlaczego tak wielu zawodników Legii – jak Kapustka, Baku czy Wszołek – jest poniżej topowej formy? Jakie są tego powody? Okres przygotowawczy czy coś innego?

– Wszystko. Nie zgodzę się w kwestii Wszołka. Zależy czego od niego oczekujemy. Nie jestem pewny liczb, ale Wszołek strzelił chyba trzy gole i miał trzy asysty. Cieszę się, że jest z nami…

Trzy i dwie…

– No właśnie. W dziesięciu meczach. W nowej drużynie, do której dołączył późno. To znaczy, że jeśli utrzyma się na tym poziomie, w 30 meczach będzie miał dziewięć bramek i sześć asyst. Sprawdź jego statystyki w poprzednim sezonie i w poprzednich… Wiem, że może dać nam więcej i wskoczyć na jeszcze wyższy poziom, ale w tej drużynie jest jednym z najbardziej stabilnych zawodników. Więc może oczekujemy od niego zbyt dużo? Jeśli chodzi o "Kapiego", to wiemy, że potrzebuje czasu. Tak samo jak Baku. Gdzie Baku grał w poprzednim sezonie, ile zagrał minut? Nie był podstawowym piłkarzem. Co prawda wcześniej był w Warcie, ale teraz gra w Legii, w nowym zespole, z nowym trenerem. Więc potrzebuje czasu.

A więc jest pan zadowolony z tego, co pan ma? Sytuacja w klubie satysfakcjonuje pana?

– Generalnie – tak. Ale to nie znaczy, że…

Oczywiście. Zawsze może być lepiej. Ale w tym momencie jest okej?

– Jest okej, chociaż wszystko połączone jest z sytuacją finansową, a wszyscy wiedzą, że to nie jest najlepszy moment Legii. Ale nie jest też najgorzej. Więc wszyscy, nie tylko ja, ale także Jacek Zieliński, Dariusz Mioduski czy Marcin Herra, próbujemy wycisnąć maksimum z tego momentu.

Może powinien pan zmienić coś z Josue, bo widz twierdzi, że to nie jest ten sam piłkarz, co w poprzednim sezonie. Powinien być niżej, albo wyżej? A może dla pana w tym obecnym Josue jest wystarczająco dużo tamtego Josue?

– Przede wszystkim większość fanów Legii, a także pracowników klubu, chciałaby zapomnieć o poprzednim sezonie. Nikt nie chce po raz kolejny tego przeżywać. Więc tu chodzi o filozofię. Wolę takiego Josue jak teraz, z takim miejscem w tabeli jak teraz, niż Josue z poprzedniego sezonu, z dwiema bramkami i dwunastoma asystami. Myślę, że Josue się zmienił. Pracuje bardziej dla drużyny, daje jej jakość. I wciąż gra na bardzo wysokim poziomie. Nie ma w tym momencie liczb, ale ludzie nie widzą wielu dobrych rzecz, które robi dla zespołu. Dam wam przykład z szalonego meczu z Miedzią Legnica. To on podał do Mladenovicia, później Mladenović dośrodkował, a Wszołek strzelił. W tym sezonie Josue nie ma wielu bezpośrednich asyst, ale ma za to zagrania zaangażowane w zdobywanie bramek. W meczu z Radomiakiem to on wywalczył piłkę, która później trafiła do Muciego, Muci dograł do Augustyniaka, a ten strzelił. Josue zawsze jest zaangażowany w nasze akcje ofensywne.

Jaką rolę widzi pan dla Rafała Augustyniaka? Bo była wielka dyskusja czy Rafał wraca do Polski jako środkowy obrońca, pomocnik czy może jako mix.

– Moim zdaniem to naturalna "szóstka". Grał na tej pozycji przez długi czas. Nawiasem mówiąc, mieliśmy dziś krótkie spotkanie i pokazałem mu statystyki z okresu, gdy graliśmy przeciwko sobie. To był mój pierwszy pełny sezon w Pogoni, 2018/2019. Rafał grał wtedy w Miedzi Legnica. Przegraliśmy 0:1. Pokazałem mu jego liczby z tego spotkania i… teraz się rozwinął. Zobaczymy jak będzie. Ostatnie mecze grał jako stoper. Ma tam przestrzeń do rozwoju. Teraz jednak sytuacja jest specyficzna. Dwa razy wystąpił z Nawrockim, dwa razy z "Jędzą", w pucharze zagrał z Rose’m. Jesteśmy w trakcie procesu, sprawdzany różne rzeczy, dyskutujemy. Może zmienimy system i wtedy będzie grał na innej pozycji? Może zostaniemy przy tej taktyce i sprawdzimy go w pomocy? Nie wiem tego jeszcze.

Kiedy Legia zacznie grać systemem 3-5-2. Czy myślał pan o tym?

– Tak, myślimy o tym. Teraz, po dziesięciu meczach, mamy informacje zwrotne dotyczące statystyk, faktów, naszej gry. Jesteśmy obecnie w trakcie procesu wyciągania wniosków. To specyficzny sezon, przed nami kolejne spotkania i pewnie nie będziemy w nich robić eksperymentów. Ale myślimy o tym, aby grać bardziej elastycznie, żeby móc zmieniać system w trakcie gry, zależnie od sytuacji.

Który młody zawodnik, który jest już w zespole, ma szansę, aby niedługo zagrać w podstawowym składzie? Poza Kacprem Tobiaszem.

– Ale co znaczy "młody zawodnik". Rocznik 2001? 2002?

Dwadzieścia lat. Albo mniej.

– Mamy kilku. Na pewno Igor Strzałek.

Było wiele pytań o niego. Kiedy? Czekają na niego… Dlaczego nie dostaje szans?

– Te same pytania słyszałem wielokrotnie w Pogoni, gdzie przecież robiliśmy świetne transfery młodych zawodników z klubu. Niektórzy piłkarze czasami robią kroki zbyt szybko, inni nie mają odpowiedniego poziomu. Igor na pewno ma potencjał, ale potrzebuje czasu. I nie chodzi tylko o niego, ale generalnie o okoliczności jakie mamy w tym sezonie. Zaczęliśmy z nowym zespołem, z wieloma zawodnikami, którzy powoli dołączali do drużyny. Przede wszystkim musimy więc być stabilni jako drużyna. Dlatego oczekuję dużo od starszych zawodników. I dopiero później mogę dać mu szansę. Kiedy ją dostanie, musi z niej skorzystać, bo wtedy nie będzie miał znaczenia jego wiek, będzie liczył się tylko potencjał i talent. A mówimy o poziomie Legii i Ekstraklasy. Ale zobaczymy, czas da nam pewne odpowiedzi.

Czy ma pan w Warszawie miejsca, w których lubi spędzać wolny czas? Czy nie ma pan wolnego czasu?

– 80 procent mojego czasu spędzam w LTC, mamy tu świetne warunki. Mam tam mały apartament, więc w trakcie tygodnia kilka razy tam zostaję. W wolnym czasie jeżdżę na moim rowerze, ale szczerze mówiąc to w centrum byłem tylko kilkukrotnie. Miałem kilka zaproszeń, ale po całym dniu pracy jestem zmęczony, wracam do domu i staję się leniwy. Z Wilanowa do centrum jest siedem, osiem kilometrów, więc czasem myślę: "Lepiej zostanę w domu i skupię się na kolejnym dniu".

Polecamy

Komentarze (174)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.